Zaczynam banalnie - nic mi się nie chce. Jest to właśnie mój główny problem. Najprościej na świecie utraciłam wszelkie chęci. Boję się, ze zawładnie mną nieuzasadniony lęk, coś jak u Jacka B. (Straha [*]). Totalnie straciłam smak, uczucia i umysł do nauki. Jak usiądę koło grzejnika o 16.00, to wcześniej niż 19.00 nie wstanę, bo nie będzie mi się chciało. Miałam nauczyć się trenu Kochanowskiego, przeczytałam dwie linijki i uznałam, ze spocznę na książce. I spoczywałam tak 2 h. Nic mnie tak na prawdę nie podnieca, prócz muzyki i mojej gładkiej buzi. Lubie jej dotykać, bo mam blisko, nie muszę się wysilać, a przynajmniej coś się dzieje. O porannym wstawaniu już nawet nie wspomnę. Czasami nawet nie chce mi się spać. Nie wiem co ze mną, ale to coś dziwnego. I do tego dostałam ostrzeżenie od wychowawczyni za wagary. Przecież nikt nic nie rozumie. ¯e mi się nic nie chce też nikt nie pojmuje.
Borykam się z moim problemem od paru dni. Czy to efekty środków odurzających? Nie wiem co ze mną. Pragnę zasięgnąć porady.
_________________
Zbieram na zupÄ™ dla Placka, bo chudy.