Bardzo spodobałyście się facetowi. Naprawdę bardzo. Ze wzajemnością. Bach, strzała Amora. Prosi o spotkanie. Zaprasza do kina, później na piwo, do niego. Całujecie się, przytulacie. Wszystko w granicach rozsądku (w końcu pierwsze spotkanie sam na sam). Jest świetnie. Chemia, niekończące się tematy. Facet dodatkowo jest czarującym gentelmanem. Porządny gość, z wartościami i serio stosunkiem do życia. No, naprawdę nie ma się do czego przyczepić. Później (3 tyg. później, bo ferie i inne miasta, wiadomo), jest kolejne wyjście do kina. Odnosi się wręcz wrażenie, że całe spotkanie przebiega lepiej niż za pierwszym razem. Bo i bardziej na luzie i już wiadomo, że można przytulić się w kinie, bez "odrzucenia". Naprawdę słodko. Przy rozmowie planuje już kolejne wyjście, tym razem do teatru, odwiedziny itd. Przy pożegnaniu mówi: "do jutra". Cieszysz się, ale i nie traktujesz tych słów super poważnie. "Do póki nie padnie konkretne miejsce spotkania i godzina, randka jest nieaktualna." - siedzi ci głęboko wpojone w głowie. Następnego dnia, o 23 dostajesz wiadomość - "Ej, nie mam dziś na nic siły, a ty coś?" Przez chwilę zastanawiasz się czy to zakamuflowane zaproszenie do domu czy przełożenie randki. Fajnie, że pamiętał. Doceniasz, ale jesteś już na imprezie z psiapsiółką. Mówisz mu o tym. Następnego dnia rano pisze: "Jednak nie dałem rady, byłaś na baletach?" Odpisujesz dopiero po 8h. Spałaś (sic!). On zdążył już wrócić z wycieczki nad zalew z koleżanką (tak, teraz już wiadomo, że koleżanka, pannie podoba się zupełnie inny chłopak). Strzelasz focha, mówiąc "baw się dobrze." Kolejnego dnia on nie może się spotkać, bo czeka masa pracy na uczelnie. Ogólnie sytuacja powoli wraca do normy i znowu zaczyna być miluśko. Rozmawiacie, ale podskórnie czujesz, że kontakt osłabł (miesiąc wcześniej naprawdę pisał jak szalony). Mówi, że Dnia Kobiet nie obchodzi, kiedy delikatnie sugerujesz mu brak atencji i być może skupienie się na innych paniach (wszystko żartobliwie i z przekąsem). Jest bardzo spięty egzaminem i przeprasza za swoje zachowanie. Następnego dnia pytasz, jak mu poszedł. Cisza. Dzień później piszesz: "Czy to koniec znajomości?" Odczytuje dopiero kolejnej nocy. Cisza. Udziela się na innych serwisach społecznościowych, a więc żyje! Widzi, że ty śledzisz, ale i to go nie wzrusza. Cisza trwa od czwartku. Sprawa się rypła?
PS
Tak naprawdÄ™ jest mi niesamowicie przykro.