Panel logowania

Nie masz jeszcze konta na e-Mlodzi.com?

Zarejestruj siê!

Zapomnia³eœ has³a?

Przypomnij je

Autor

Wiadomo¶æ

sacharon  

Mega wymiatacz


Wiek: 27

Do³±czy³: 16 Wrz 2012

   

Wys³any: 2014-01-08, 14:32   Blizny z przeszÅ‚oÅ›ci

4 lata temu, w okolicach 6. klasy podstawówki miałem spotykany czasem problem, mianowicie z niezbyt wiadomej przyczyny nie spodobałem się pewnemu kolesiowi z równoległej klasy. Wiecie, po prostu gówniarz chciał sobie kogoś zgnoić. No ale generalnie nie było tak, żebym wracał ze szkoły pobity, żebym bał się do tej szkoły chodzić, nic z tych rzeczy. Były dwie poważniejsze sytuacje, jedna to gdy na przystanku autobusowych wraz innymi typami zostałem obrzucany śnieżkami. Niby nic takiego, no ale potem parę razy bałem się czekać na autobus i wracałem na piechotę, i poza tym oczywiście był to pewnego rodzaju ból psychiczny. Drugi raz, parę miesięcy później, gość zobaczył w szkole na korytarzu, że przepycham się z kumplem po przyjacielsku, i postanowił mi "sprzedać kopa". Zacząłem się wtedy bić, ale że miał przy drugiego, to przegrałem. Nie było to nic poważnego, ani żadne złamanie się nie przytrafiło, ani krew nie poleciała, jednak nikt nie chciałby być w takiej sytuacji. Zgłosiłem to wtedy do nauczyciela, ale jak to czasem bywa, olał on całą sprawę i można powiedzieć, że tamci dwaj pozostali bezkarni.
Potem poszedłem do gimnazjum, które było w tym samym budynku, a więc byli i ci sami goście, jednak nie miałem już żadnych przykrych incydentów, może tam raz czy dwa lekko mnie popchnięto, ale na tym koniec, to zresztą było na samym początku gimnazjum. Wielokrotnie mijałem się z tym gościem na korytarzu, ale ani do niczego nie doszło, ani nie zamieniliśmy ze sobą słowa. Za to pozostała pewna blizna psychiczna, bo potem czasami obawiałem się, że znowu mnie obrzucą śnieżkami na przystanku i nieraz wracałem na piechotę w zimę, ale to nie było nic strasznego (miałem dwóch kumpli, którzy szli ze mną, i jeżeli już szukać jakichś plusów, to tymi zimowymi wędrówkami mogłem sobie poprawić kondycję). Kiedy szedłem do szkoły, czasem odczuwałem może jakiś lekki niepokój czy inne uczucie, nie wiem jak je nazwać, ale generalnie wszystko było ok, może nawet przesadzam z tym uczuciem. Gdy ten gość był w pobliżu, odczuwałem takie lekkie nieprzyjemne uczucie, ale wiedziałem, że raczej już nic się nie wydarzy. I się nie wydarzyło.
Teraz jestem już w liceum, i wracają do mnie tamte wspomnienia sprzed 3, 4 lat. Zdaję sobie sprawę, że naprawdę nie miałem najgorzej, bo to że raz dostałem śnieżkami, i raz przegrałem mordobicie (zresztą biłem się, nie było to tak, że siedziałem skulony i mnie kopano), to nic tragicznego, ot, życie kopnęło w dupę. Ale ostatnio męczą mnie myśli o tym, że gość który był prowodyrem tych przykrych akcji, nie został praktycznie ukarany. Przełknąłbym to, gdyby kończyło się na tych dwóch akcjach, ale myślę też o tym, że potem musiałem czasami na piechotę wracać, bo się bałem, że czasem chwile, które mogły być spędzone bardzo dobrze, były spędzone gorzej, bo np. ów gość był w pobliżu i czułem się nie najlepiej. Ogólnie, chodzi o to, że koleś uprzykrzył mi trochę życie i nie spotkała go za to żadna kara. Ten koleś nie jest typowym dresiarzem, który kompletnie nic nie ma we łbie, nawet kiedyś, jeszcze wcześniej, się trochę kumplowaliśmy, myślę, że może nawet już teraz myśli sobie czasem, że nie postąpił fajnie, a kiedyś w ogóle będzie zdawał sobie sprawę, że był głupim gnojkiem. Mówię to sobie, aby pogodzić się z tą jego bezkarnością, ale to nie zawsze się udaje. Czasem widuję go w tramwaju, i przychodzą mi do głowy myśli, aby pojechać za nim i w razie możliwości dać mu w mordę, informując, że jest to odwet za tamte sprawy. Gdy tak patrzę na to z perspektywy paru lat, gdybym wtedy w szkole raz a dobrze porządnie obiłbym mu ryja, skończyłoby się jego kozaczenie, a ja nie miałbym przykrych myśli itp., ale minęło już parę lat i teraz jest za późno... a może jednak nie? Może ten pomysł, aby teraz mu się "odwdzięczyć", nie jest taki zły? Sam nie wiem, czy byłby w ogóle sens karać za coś, co zrobił gdy miał 12-13 lat. Choć z drugiej strony, skoro nawet teraz mnie to nieco boli, może kara się i tak należy. Ostatnio nawiedzają mnie takie myśli, gdy patrzę na ludzi w szkole: "Oni teraz mają beztroskę. Ja też bym miał, ale parę lat temu pewien gnojek spowodował, że teraz jestem zmartwiony, mam zepsuty humor..." Próbuję zrozumieć, pogodzić się z tym, mówię sobie, że to przeszłość, tego się nie da ani trochę zmienić, że, cytując szlagier, "ważne są tylko te dni których nie znamy...", ale potem przypominam sobie, że koleś pozostał bezkarny za zadawane przykrości. Mówię też sobie, że to rozmyślanie o tym mi minie, a jak on będzie miał 20, czy 25 lat, skuma, że źle robił, tak jak pisałem, może już nawet teraz to do niego dociera. Ale został bezkarny i to mnie męczy, stąd pogorszone samopoczucie (ale nie mam żadnej depresji, nic z tych rzeczy, tyle że mógłbym czuć się zaje****, a to tu stoi na przeszkodzie) i te myśli, by teraz wziąć odwet za tamto. Doradźcie mi, czy rzeczywiście to ma sens, czy nie, jak te myśli ogarnąć, żebym czuł się lepiej, nie myślał o tym, a jeśli już, to by nie sprowadzało się to do pogorszenia nastroju i tego typu rzeczy. Dzięki jeśli przeczytaliście.
 

metalmummy  

Junior Admin

MATKA



ImiÄ™: Karolina Magdalena

Wiek: 32

Do³±czy³a: 28 Gru 2010

   

Wys³any: 2014-01-08, 15:02   

Pomyśl sobie ile prawdziwych zwyrodnialców pozostaje bezkarnych, a robią takie rzeczy, że sierść się jeży.
Twój problem jest na prawdę błahy, nie ma co się tak zadręczać. Jak spotka Cię poważne utrapienie o tym zapomnisz w mgnieniu oka. Smutne, ale takie jest dorosłe życie.
_________________
przestrzegaj regulaminu młody człowieku.
 

Forum m³odzie¿owe e-Mlodzi.com