Nikt z nas, ludzi, nie wie kiedy umrze, ale wiemy, że na pewno kiedyś umrzemy. Jednak nie myślimy o tym bez przerwy i staramy się brać ( i niektórzy dawać) z życia garściami. Zwierzęta i te dzikie i te hodowlane odczuwają strach, ale strach przed
bezpośrednim zagrożeniem, a nie tym co się stanie jutro, czy za rok.
Nadal gdzieś w dziczy są kanibale, w Azji jedzą szarańcze i jakieś inne (dla nas) paskudztwa. Wszystko zależy od kultury w jakiej człowiek został wychowany.
Pamiętam wydarzenie z pobytu w Afryce, gdzie pracowałem w dużej włoskiej firmie. Wśród setek Włochów, była też grupa Tajlandczyków. Stołowali się jak wszyscy w firmowej kantynie, więc głodni nie chodzili. Złapali jakiegoś bezdomnego psa, trzymali go w ukryciu i przez tydzień karmili go ryżem, a potem zaczęli go okładać kijami, na żywca, żeby mięso odeszło od kości. Dla nich to było coś normalnego, chcieli zjeść coś z ich kuchni, ale dla Włochów to był koszmar. Rzucili się na Tajlandczyków i o mało nie pozabijali ich tymi kijami. Zostali natychmiast zwolnieni, a Arabowie, dla których nota bene pies jest zwierzęciem nieczystym, wydalili ich z kraju. Nawet dla nich to było zbyt okrutne. Do dziś pamiętam ponad dwumetrowego, potężnego włoskiego mechanika, który niósł na rękach tego biednego psiaka i płakał jak dziecko. Niestety psa trzeba było natychmiast uśpić.
Jadłem mięso wielbłąda, które Arabowie czasami sprzedawali jako wołowinę. Z wyglądu i smaku mięsa te prawie się nie różniły, jednak to z wielbłąda było trochę twardsze.
Włosi zajadają się koniną, która w Polsce ma niewielu zwolenników - my Polacy mamy do koni trochę inny, bardziej sentymentalny stosunek.
Czyli wychodzi na to, co napisałem na początku - menu zależy od kręgu kulturowego, z jakiego człowiek się wywodzi.
PS.
Tata mi opowiadał, że podczas Powstania Warszawskiego odłamek bomby zabił jakiegoś psa. Nie było nic do jedzenia, więc powstańcy zjedli tego psiaka. Mięso ponoć było lekko słodkie.
_________________
La vie est dure et les femmes sont cheres, et les enfants facile a faire.