¯e liczy się jakość jedzenia a nie ilość to się zgadzam. W niektórych podrzędnych knajpach filozofia jest dokładnie odwrotna, czytaj rzucą ci na talerz jak dla świni i myślą że ok. Ale wracając do tematu - nie znam sumy jaką wydaję na jedzenie, bo właściwie nigdy mnie to nie interesowało, ale skoro już mam okazję by policzyć orientacyjnie ile mniej więcej wychodzi to czemu nie.
W dniach roboczych, kiedy chodzę do szkoły, proces mojego żywienia odbywa się w stałym trybie - obiady codziennie jadam w restauracji, nie zawsze tej samej, ale w mniej więcej podobnych sobie standardem. Tak jak rano, kiedy wybieram się do szkoły tak i wówczas kiedy kończę lekcje podstawiony samochód już czeka by zabrać mnie na obiad. Jak wiele innych aspektów mojego życia, tak i ten odbywa się ściśle zgodnie z planem, więc nie mam większego wpływu na to ile wydaję, mam co prawda 'swoje' pieniądze, ale te które idą na podstawowe cykliczne czynności czyt. jedzenie są opłacane w całości z karty mojego taty.
W miesiącu jem około 20 razy, za każdym razem do kosztów tego należy wliczyć transport i sam produkt, łącznie warte w granicach 40/200zł - różnice wynikają z tego gdzie dokładnie pojadę tego dnia i jakie danie wybiorę, rekordy na pewno leciały kiedy zabierałem ze sobą kogoś do towarzystwa. Więc łatwo obliczyć że sam na jedzenie wydaję w granicach 2000zł. No tak, ale jak to jest ze śniadaniami i kolacjami... tutaj mogę tylko zgadywać, bo towaru dla całej rodziny nie kupuję ja sam. Szczerze trudno mi nawet zgadnąć, nie jem aż tak dużo, więc może 15zł na dzień, to by było 450zł. Ile wydają pozostali członkowie mojej rodziny, nie mam pojęcia. Mama jada co chce i kiedy chce, tak samo tata, czasem biorą na dowóz. Wydatki na jedzenie są jednak przypuszczalnie dosyć małą częścią całości wydatków mojego gospodarstwa domowego, które biły już niechlubne rekordy i oszczędzę sobie rzucanie kwotami, z uwagi że są zupełnie niemiarodajne.