Takie imprezy, to nudy na pudy.
Zwłaszcza od strony mojej mamy, bo od strony ojca, to czasami na jakieś sprzeczki można natrafić. Raz nagrałam to na kamerę i mam dowód rodzinnych nieporozumień.
Chociaż raz, przyznaję bawiłam się wspaniale, to były chrzciny, a ja byłam matką chrzestną, schlaliśmy się wtedy z moim kuzynem (który był ojcem chrzestnym), a potem opuściliśmy przyjęcie i udaliśmy się do mojej cioci. I tam też musieliśmy pić. Mój kuzyn pokazywał mi jakieś akwarium, a mama kazała mi już więcej nie pić wódki, a ja czułam się jak studnia bez dna.
Obecnie odczuwam lekki dyskomfort, poruszają bowiem tematy przyziemne na tyle, że zasnąć można przy stole. Że tylko siedzę totalnie rozluźniona i rozmyślam o własnych sprawach, uśmiecham się też dla zachowania pozorów, czasami ktoś mi poleje i zapyta: a co sądzi o tym nasza pani filozof?
_________________
W miękkim futrze kota