Mam intuicję. Zwykle taką jaką ma każdy przeciętny śmiertelnik, raz się sprawdzi, raz nie i tyle. Kilkakrotnie miałam jednak bardzo silną. Po raz pierwszy w wieku siedmiu, może ośmiu lat. Miałyśmy z mamą jechać na wieś do babci. Byłyśmy już w samochodzie, choć nadal w Warszawie, i mama chciała zawrócić do domu i pojechać następnego dnia. ¦ciemniało się, padało, a moja mama w takich warunkach gorzej widzi. Ja jednak się uparłam. ¯e koniecznie musimy jechać i musi być to teraz, natychmiast. Wiedziałam, że coś jest na rzeczy po prostu. I miałam rację. Doszło do zwarcia w lodówce i lodówka się zapaliła. Babcia ma w zwyczaju podsypiać wieczorami, więc mogłaby nie zdążyć się obudzić. Dom drewniany, ogień szybko by się rozszedł. Już nie mówiąc o ryzyku zaczadzenia. Dzięki temu że z mamą pojechałyśmy, mama wykryła ogień kiedy był jeszcze mały i babcia żyje.
Nie wszystkie jednak przeczucia, które mam, są dobre. Historia z babcią skończyła się dobrze, ale niektóre przeczucia napędzają moje lęki. I to dość silnie, szczególnie gdy dotyczą osób mi bliskich lub bezpośrednich zagrożeń.