Jako taki całkiem nieduży chłopiec w wieku lat sześciu, może siedmiu bardzo lubowałem się w fantasy. Ojciec chcąc nakłonić mnie to obcowania z jakąkolwiek literaturą kupił mi całą serię Harry'ego Pottera. Podobnie jak reszta dzieciaków oszalałem na punkcie owej produkcji. W ogóle do tej pory ją lubię. Ale w każdym razie od tego zaczęła się moja przygoda z książkami. Przez całą podstawówkę kochałem fantastyczne serie - po Potterze nastąpiła fascynacja sagą Wiedźmina, później kolejno trylogią Tolkiena i jakimiś randomowymi seriami, których tytułów w tej chwili nie mogę odnaleźć w pamięci. W gimnazjum zacząłem już przywiązywać trochę większą wagę to tego, co czytam. Do fantasy dołączyła cała gama gatunków, które lubiłem - począwszy od kryminałów, przez biografie, aż do poważnych dramatów. Po oczarowaniu fenomenem 'Mistrza i Małgorzaty' zacząłem notorycznie 'zasysać' biografie ludzi, którzy mnie w jakiś sposób ciekawili. Wtedy, byli to głównie piłkarze, ale z czasem zaczęły się pojawiać postacie historyczne. Oczywiście biografie to nie były, ale uwielbiałem książki poświęcone Hitlerowi, Stalinowi, Dżyngis Hanowi, Piłsudskiem. Trylogia Sienkiewicza rozpoczęła fascynację literaturą historyczną osadzoną w późnym średniowieczu, renesansie, baroku. Czytałem dużo, pobudziłem w sobie patriotyzm. Następnie ujawnił się we mnie jakiś tam orientalizm - byłem zachwycony historią i kulturą wschodnią. Postacie Sulejmana Wspaniałego, Bayezida I, czy Murada IV Osmana były moim konikiem.