Na co dzień używam tylko tuszu do rzęs i błyszczyka, podkład tylko jak mnie mocno wysypie, ewentualnie czasem jakieś cienie do powiek, ale naprawdę rzadko. Po prostu mi się nie chce, a nie sądzę, żebym musiała ukrywać twarz za tapetą.
A jak widzę dziewczynki z podstawówki, takie dziecięce rysy twarzy, a tapety więcej niż u mnie w pokoju, to mi się po prostu śmiać chce.
Jestem za naturalnym wyglądem, szczególnie, że dziewczyny w moim wieku (o młodszych nie wspomnę...) w większości przypadków nie potrzebują się paćkać. Więc po co to robić? Tym bardziej, że często osiągają efekt odwrotny do zamierzonego.