Panel logowania

Nie masz jeszcze konta na e-Mlodzi.com?

Zarejestruj siê!

Zapomnia³eœ has³a?

Przypomnij je

Zamkniêty przez: motyl | 2010-07-13, 21:17

Autor

Wiadomo¶æ

Beronike  

User


Do³±czy³a: 14 Gru 2009

   

Wys³any: 2009-12-15, 15:25   ByÅ‚y chÅ‚opak

Przepraszam...
Od razu przepraszam za rozpisanie siÄ™.
Zdaję sobie sprawę, że wielu z Was, kto tylko otworzy tę stronę i zobaczy te rozmiary, da sobie spokój i wyjdzie, nie czytając w ogóle tego, z czym się do Was zwracam.
Mam jednak nadzieję, że są osoby, które przeczytają to w całości i pomogą mi w jakiś sposób.

Mam problem... Choc pewnie już o tym wiecie, skoro tu piszę.
Dotyczy on mojego byłego chłopaka. Niech będzie to T. Ma on 17 lat, jest starszy ode mnie o dwa lata, jednak chodzimy do jednej szkoły, do równoległej klasy, gdyż nie zdał dwa razy.

Kiedys był czas, gdy chciał być ze mną. Dwa razy odmówiłam. Trzeci raz był w tym roku, w styczniu. Również odmówiłam. Groził samobójstwem, tak wiem, nie wykazał się zbytnią dojrzałością. Nie mniej jednak nie zrobił sobie nic. Nie rozmawialiśmy ze sobą ponad dwa miesiące. To cała wieczność. Zawsze traktowałam go jak najlepszego kolege. Zawsze w szkole, w czasie przerw mogłam się z nim pośmiać, pożartować. Wiedziałam, że jest obok. Odczuwałam pustkę, gdy straciłam to uczucie. Codziennie mijałam go. Widziałam tę jego smętną minę, na widok której miałam ochotę płakać. I bez słów tak po prostu wtulić się w niego. Zaczęłam zdawać sobie sprawę, że nie brakuje mi go tylko jak zwykłego kolegi. To było coś więcej. A gdy zobaczyłam go, idacego za rękę z dziewczyną z mojej klasy, byłam w wielkim szoku. Jakoś tak się stało, że którejś nocy zaczęłam z nim pisać. Wyjaśniliśmy sobie wszystko. Podobno mi wybaczył. I już za dwa dni zerwał ze swoją dziewczyną. Tym razem to ona jemu groziła samobójstwem. Wiem też, że wszystkie dziewczyny, które tylko się do niego zbliżały, chciała bić.
Mimo wszystko ja i T zaczęliśmy zbliżać się do siebie. Mieszkamy w sumie niedaleko, zaczęliśmy spotykać w grupie znajomych. Robiło się ciepło, nadchodziła wiosna. Na skraju naszych miejscowości jest budynek, stara szkoła. Stał opuszczony. Znalazły się jakieś fotele, jakieś łóżko, był prąd. Tam zaczęliśmy spędzać czas.
Którgoś dnia, gdy tam byłam, wszyscy jak na zawołanie wyszli, zostawiając mnie i T samych. Rozmawialiśmy. Nagle spojrzał mi w oczy, złapał za rękę i spytał czy będziemy razem. Zgodziłam się. Wtedy zbliżył się do mnie i pocałował. To był mój pierwszy pocałunek. Tak mijały dni. Nie chcieliśmy pokazywać swoich uczuć innych. Ze względu na jego byłą, by nic mi nie zrobiła i inne osoby ze szkoły, a z obserwacji zauważyliśmy jak one potrafią być wredne, próbując za wszelką cenę zniszczyć uczucie innych. o naszym związku wiedziało tylko kilka zaprzyjaźnionych osób. Mi to odpowiadało. Wiedziałam, że jesteśmy dla siebie. Zakochiwałam się. Każdego dnia coraz bardziej. Spotykaliśmy się nadal w tamtym budynku. Tyle że sam na sam. Wiele razy w życiu wydawało mi się, że kocham, jedna tamte uczucia nie dorastały do pięt temu, co czułam przy T. Wszystko przeżywałam z nim pierwszy raz. Uzależniłam się. Pierwszy raz przy kimś czułam się kochana. Jednak moje szczęście nie trwało zbyt długo. Wszystko zaczęło się psuć. On miał dla mnie coraz mniej czasu. Zbliżały się wakacje, musiał się uczyć, by zdać. A po szkole dorabiał sobie. Obiecywał, że w wakacje wszystko się naprawi. W domu mu się nie przelewa, ojciec pije, rodzina jest wielodzietna. Sam musiał zapracować na swoje wydatki. Palił. Ja, absolutna przeciwniczka papierosów. Po prostu zawsze odrzucał mnie ich zapach, pokochałam go. Palącego. I zapach przestał mi przeszkadzać. Po dwóch miesiącach i dwóch tygodniach bycia razem (w sumie to i tak dużo, jego 'związki' trwały zaledwie trzy tygodnie), zostawił mnie. W bezsensowny sposób, przez telefon. Z bazsensownego powodu. W sumie to bez powodu. I w sumie mnie nie zostawił. Musiałam się wszystkiego domyślać. Jednak wiedziałam, że to nie będzie koniec. ¯e jeszcze wrócimy do siebie. Zrozumiałam jaki był powód rozstania, wakacje, dyskoteki, panienki. Po co mu ja, skoro można bawić się bez zobowiązań. T wraz z kolegami zaczęli organizować dyskoteki. Właśnie w tamtym miejscu naszych wcześniejszych spotkań. Na początku źle się czułam chodząc tam, mijając go bez słowa i udajac, że świetnie się bawię. Ale starałam się robić mu na złość. Po którejś dykotece zaoferował się, że odprowadzi mnie do domu. Był trzeźwy, co rzadko podczas tych dyskotek się zdarzało, musiał już wcześniej to zaplanować. Przepraszał mnie. Mówił, jak bardzo żałuje. Prosił o kolejną szansę. Powiedziałam, że się zastanowię, choć wiedziałam, że ją dostanie. Przecież tak świetnie się przy nim czułam. Po kilku dniach dałam mu odpowiedź. Jednak między nami już nie było tak, jak wcześniej. Miał dla mnie mało czasu. Ważniejsi stali się koledzy, wódka. Przestałam się liczyć. Mimo to, naiwna, trwałam w tym. Przez kilka dni nie miałam z nim kontaktu. Od jego kolegi dowiedziałam się, że pisze z jakąś, a przyjaciółka z tą właśnie widziała go na mieście. Nie mogliśmy się wtedy spotkać, więc napisałam do niego. W końcu zdenerwowałam się tak, że życzyłam mu szczścia z tamtą. Po czym... poszłam na dyskotekę. Byłam niemal pewna, że go tam nie będzie. Zdaje się, że inne plany miał na ten dzień. A jednak był. Pijany. Chciałam z nim porozmawiać. Przywitał mnie baardzo miłym 'spadaj'. Zachowywał się jak gówniarz. Próbowałam wszystko odbudować, jednak on najwyraźniej tego nie potrzebował. Wybiegł, trzaskając drzwiami. Płakałam przy nim. Płakałam, gdy juz wyszedł. Zbiegli się jego koledzy, pocieszali. Mówili, że on nie jest mnie wart. Jeden z nich powiedział, że T mnie zdradził. Całował się z inną na jednej z dyskotek. W tej chwili napisałam do niego, że nie chcę go znać. Na drugi dzień pisał i pytał czy nie mozemy zostac przyjaciólmi. Nie zgodziłam się oczywiście. T nie wie, że wiem o zdradzie...
Tak mijały dni. Prawie nie rozmawialiśmy. Tak było mi łatwiej. Nie chciałam mieć z nim nic wspólnego. Lecz to trudne, mając wspólnych znajomych, codziennie spotykając się w drodze do szkoły i w niej także, czasem mając wspólne lekcje. T znalazł sobiedziewczynę. Pijąca, paląca. A jemu to odpowiadało. Był z nią podobno ok dwa miesiace. Nie wiedziałam ich razem, jednak na samą myśl o nich robiło mi się słabo. Bałam się, że ją kocha bardziej. ¯e porównuje ją ze mną i stwirdza, że ona jest lepsza. Tak bardzo chciałam być tą pierwszą w jego sercu. T zostawił ją. Podobno dlatego, że codziennie piła z kim popadło. Od tego wydarzenia minęło juz sporo czasu. Ja i T niby rozmawialiśmy. Czasem silił się na jakieś żarty. Ale od niedawna wszystko zaczęło się zmieniać. Kilka dni temu spytał, czy przyjdę do tamtego 'naszego' budynku. Hmmm w sumie już nie naszego, bo ja tez tam przyprowadzał :(. Chciał tylko, zebym pomogła przy remoncie, bo z chłopakami planują tam Sylwestra, a od kąd T spedzał tam czas z tą swoją, zrobili tam straszny bałagan. Przestraszyć się można było. Oczywiście nie mogłam mu odmowić, choć może powinnam. Znów zbliżyliśmy się do siebie. Pierwszy raz od rozstania rozmawialiśmy z taką swobodą. Mimo że reszta chłopaków zajmowała się czymś innym w innym pomieszczeniu, on zostawał ze mną i podzielał moje obowiązki. Jednak następnego dnia w szkole znów traktował mnie jak powietrze. Najgorze było to, że nie wiedziałam czemu. Jednak już kolejnego dnia spytał czy znów przyjdę. Gdy pytałam, po co, odpowiadał, że jest dla mnie pewne zajęcie. Na miejscu okazało się, że nic dla mnie nie ma. Więc nie wiedziałam, czemu chciał, żebym przyszła. Mimo wszystko znalazłam sobie jakieś zajęcia, a on nie odstępował mnie na krok, pomagał mi. To było w piątek. W sobotę róznież tam poszłam, nadal zachowywał się tak samo. Był bardzo miły. Uważał na słowa. Nie pozwalał mi samej wracać do domu. Zdziwiłam się. Wczoraj też spedziliśmy tam trochę czasu. Jednak dziś w szkole znów udawał, że się nie znamy, prócz tego, że w drodze do szkoły spytal, jak się czuję i posłał mi jeden ze swoich najpiękniejszych usmiechów. Remont się skończył, więc nie proponował, żebym przyszła. Ale każdego dnia, kiedy tam była, prosił mnie, abym przyszła na Sylwestra, którego tam organizują. Dał mi swoje pieniądze, które miał przeznaczone na składkę na ta imprezę, nie chciał ich stracić, a jak stwierdził, ufa mi. Ja także mu ufam. Jak żadnemu innemu chłopakowi. Tylko przy nim tak swobodnie się czuję, kiedy jesteśmy sami. Zauważyłam, że się zmienił. Na lepsze. Mimo że nadal pali i nadal zdarza mu się pić. Jednak to lepszy chłopak.
Zastanawiam siÄ™ tylko, w co on ze mnÄ… pogrywa?
Są momenty, kiedy wydaje mi się, że on zrozumiał, co stracił i próbuje mnie odzyskać, jednak za chwilę nie wiem już nic.
Z jednej strony bardzo chciałabym z nim być. Nie liczę się z tym, że może znów mnie zranić. ¯e znów będę tak przez niego cierpieć. A z drugiej... Przeciez on miał już swoje szanse, które zmarnował. I chyba, nawet gdyby chciał, choc nie mam pewności, że chce, kolejnej nie powinnam mu dawać.
Proszę, pomóżcie mi jakoś. Co powinnam zrobić? Jak się zachowywać? A w szkole, przechodzić obok niego obojętnie czy jednak silić się na jaką rozmowę? Pójść na Sylwestra?
Nie wiem już nic. Kompletna pustka.
Wiem tylko tyle, że nie zapomnę o nim. ¯e on już zawsze będzie w moim sercu. Jako ten pierwszy.
 

zuza18  

Stały User



ImiÄ™: Zuzanna

Wiek: 32

Do³±czy³a: 14 Wrz 2008

   

Wys³any: 2009-12-15, 15:36   

To bawidamek. Przychodzi do ciebie jak skulony pies, ale tylko wtedy gdy jesteście sami - nie zastanawia Cię to? Czemu nie zrobi tego publicznie? Proste, nie chce, żeby inne go z jakąś widziały, bo to ograniczy mu pole do popisu. Poza tym...zdrada, 'spadaj', urzędowanie z innymi dziewczynami i ten żałosny podryw na "wasz" (ale nie wasz! skoro każdej z nich) budynek. Ciebie zaprosił tam tylko do pracy... - na pewno chcesz takiego chłopaka? Po co od nowa chcesz się pakować w tak toksyczną sytuację? Jak widać nie przejmował się Tobą, kiedy płakałaś...Czasem wydaje mi się, że dziewczyny specjalnie pchają się tam, gdzie czują problemy :wstyd:
_________________
There still isn't a Disney princess that's African
 

jutro  

Hiper wymiatacz

kryzysowy narzeczony



Wiek: 33

Do³±czy³: 05 Lip 2009

Sk±d: Kraków

   

Wys³any: 2009-12-15, 15:41   

Według mnie, nie zachowuje się zbyt dojrzale, szczególnie z tym samobójstwem... ja zdrady nie toleruje i to chyba jedyna rzecz, której nie wybaczę, więc moją odpowiedź znasz.
_________________
żyć dobrze, eliminować problem.
 

orelka  

Wymiatacz



Do³±czy³a: 06 Mar 2009

   

Wys³any: 2009-12-15, 15:45   

Jak raz zdradził to będzie to robił zawsze, nie wart jest większej uwagi.
 

pryzmat  

Pogromca postów



Wiek: 32

Do³±czy³: 26 Cze 2009

   

Wys³any: 2009-12-15, 15:58   

orelka napisa³/a:

Jak raz zdradził to będzie to robił zawsze, nie wart jest większej uwagi.


nie zawsze tak jest czasami człowiek rozumie że zrobił źle i stara się poprawić..
_________________
_______________

Człowiek e, to wyścig szczurów,
do szklanych domów, z szarych murów,
jak twój guru to PeeLeN, ty przegrasz wyścig ten..


 

orelka  

Wymiatacz



Do³±czy³a: 06 Mar 2009

   

Wys³any: 2009-12-15, 16:01   

No niby tak, ale rzadko to się raczej zdarza, odnoszę się do tego konkretnego przypadku, myślę, że to nic wartościowego, skoro chłopak udaje, że się nie znają to o czym tu dyskutować...
 

blabla  

Wymiatacz


ImiÄ™: i

Do³±czy³a: 04 Wrz 2009

   

Wys³any: 2009-12-15, 17:02   

daj sobie z nim spokoj, uzaleznilas sie od niego i nie chcesz odpuścic. z tego co piszesz on nie jawi sie zbyt dobrze- pije, zdrzadza, olewa. nie ma sensu inwestowac swojego czasu w cos takiego. wyobraz go sobie za 10 lat. pod sklepem bez wyksztalcenia, krzyczy na przeechodzace panienki.... wylecz sie z niego
_________________
http://uwolnijmikolaja.pl/konkurs/204
 

Forum m³odzie¿owe e-Mlodzi.com