Z pewnościę było ich mnóstwo,ale tylko nie liczne utkwiły mi w pamięci.
Jeden tyczył się egzaminu na jeździecką odznakę.Dzień wcześniej zapomniałam o tym,że na ostatnich zawodach bryczesy zafarbowały mi od siodła,stwierdziłam,że nie zdąże ich wyprać ,więc wzięłam z szafy pierwsze lepsze.Pierwsze lepsze okazały się bryczesami nie tyle co ciut przyciasnymi,ale wykonanymi z mało elastycznego materiału.Długo czekałam na egzaminatora ,gdy w końcu przybył, nerwowo wsiadłam na konia, na o wiele przykrótkich strzemionach.Efekt był jeden. Jedna wielka dziura biegnąca od wewnętrznej strony ud do pośladka i odsłaniająca białe koronkowe ,figi.
Przejechałam tak obydwa dyscypliny, w tym skoki..
Egzaminator na wstępie zaliczył mi ową dyscypliną rzucając zalotny komentarz ,że wystarczyło poświeci jedynie oczyma.
Spowodowało to także mały wypadek stajennego.Do dziś pamiętają mnie w tej stajni.
Na jednej sesji ,wiatrak wciągnął mi chustę,w którą byłam owinięta.Pod spodem nic nie prawie,że nie miałam.
Nie zauważyłam także kiedyś stopnia wychodząc z autobusu i runęłam jak długa na bogu winną starszą panią.
_________________
Drugs&hugs.