Nie wiem, co do tematu ma spowiedź, nie pojmuję tej moralności. To dla siebie powinieneś być taki a taki, a nie dlatego, że "to grzech". Zdaję sobie sprawę, że to są arkany wiary katolickiej, której pojąć nie jestem w stanie, jednakże celu szukałabym w SOBIE.
Jak dla mnie temat wielkiego popędu seksualnego jest naprawdę przesadzony. Spędzam dużo czasu w towarzystwie kolegów, przyjaciół, kumpli i oni zupełnie inaczej na to patrzą. Seks nie jest dla nich koniecznością, popędem, a uwieńczeniem związku, absolutnie nie najbardziej ważną kwestią. Na dziewczyny patrzą jak na swoje ukochane, opiekują się nimi, najważniejsza jest czułość i opieka, a nie seks, który traktują jako dopełnienie. Miłość to nie sam dotyk, pocałunki, ale to uczucie, że chcesz sprawić, by ta być szczęśliwym razem i jesteś w stanie zrobić wszystko. Inna sprawa, że różni ludzie mogą to inaczej odczuwać. Kolejna - spędzam czas z bardziej dojrzałymi i starszymi ludźmi, którzy mają trochę więcej lat niż piętnaście. Niemniej, uważam, że samo skupianie się na sprawach seksu i wmawianie sobie, że to jest popęd, i cóż, w pewnym sensie "trzeba", sprawić może, że naprawdę zacznie się myśleć w sposób dosyć... instrumentalny, także do ludzi. Dookoła są znacznie ważniejsze problemy niż to, że nie możesz znaleźć sobie kogoś, kto, mówiąc brzydko, szybko się rozłoży. Wystarczy się rozejrzeć.
Drobnostki Cię podniecają? Jakie? Reklamy, filmy, co? Nie wiem, widzę różne reklamy, filmy, czytam różne książki, nie mam od tego nie wiadomo jakich wizji. Seks to nie wszystko. Nie wiem, mnie w ogóle nie rusza "działanie na sobie", zero uczuć, czysty popęd, nie odpowiada mi to. Nie możesz zająć się czymś bardziej konstruktywnym albo rozładować się sportem, waleniem na perkusji, czym tam chcesz?
Pięć dni mówisz... Myślisz, że w poważnym związku, przy pracy, zajęciach, dałoby radę ciągle współżyć co parę dni? Współżyć, tak po prostu, bez atmosfery? Mamy wiele wspólnych cech ze zwierzętami, jednak świadomością i myśleniem możemy je znacznie wyprzedzić...
Denerwują mnie już tematy rozkapryszonych nastolatków mojego pokolenia, których największym problemem jest brak dziewczyny, nie do miłości, a do "działania". Straszny jest ten nasz konsumpcjonizm, schemat ludzi, dzieci właściwie, które za dużo dostały, a nie potrafią dawać...