Tylko właśnie mam problem, bo nie jestem tak dobry jak wskazują na to moje aktualne ambicje, których brakowało rok temu, bo dopiero w te wakacje zmądrzałem i zacząłem nauke nowego języka - w WAKACJE, dla niektórych jest nie do pomyślenia 'jak to w wakacje można się uczyć', a jednak, opanowałem nieco podstaw, ale też powtarzałem angielski, trochę matmy, dużo też pracowałem, pomagałem rodzicom, więc nie zawsze było czasu. I teraz mogę powiedzieć, że mam parcie na wiedzę, ale chcę zdobywać wiedzę, która mi się przyda w życiu, a jestem tą jednostką z tej młodzieży "zmarnowanej" czy jak się ją tam określa, a może zagubioną?
Poszedłem do szkoły jako takiej alternatywy - że jest lepsza niż inne jak dla mnie, a nie że chciałem, za wiele się przez 4 lata (technikum informatyczne) nie nauczyłem, mam wiele zainteresowań i sam nie wiem czego chcę, jestem nieco zagubiony, bo nie wiem czego chcę w życiu.
Chciałem iść do wrocławia - szkoły oficerskiej, ale nie dość, że wyniki trzeba mieć z matur bardzo dobre - fizyka, matma, chemia, angielski - rozszerzenie i najlepiej +70-80%, czego nie podołam, bo dochodzą do tego testy sprawnościowe pod które również musiałbym się szkolić, ciężko mi było pogodzić to wszystko, a nawet jakbym się dostał to czytałem jak jest - matematyka by mnie tam pożarła żywcem. I nie piszcie, że masz czas, dasz radę, bo naprawdę jak ktoś spojrzy na to realistycznie i jeszcze znając moje aktualne umiejętności, zwłaszcza chemii - nawet podstaw nie pamiętam, bo w tech miałem tylko 2 lata fizyki i 2 lata chemii.
I ciągle szukam wręcz desperacko jakiś studiów, uczelni, nawet zaocznych żeby zrobić ten papierek, żeby mieć większe szanse i nie skończyć na łopacie czy zamiatając pod tesco okruszki, bo nie wiem co chciałbym robić w życiu - tu jest mój problem, ale na pewno nie chciałbym zapierdzielać w powyższych pracach, chyba, że 3500+/- z umową,ubezpieczeniem, ale to nie realne na polskie warunki - wyścig dla kasy.
Patrzyłem na AWF wychowanie fizycznie, z racji tego, że jestem dość wysportowany, a mogę nawet powiedzieć, że najbardziej wysportowany z całej klasy, zarówno kondycyjnie jak i siłowo daję radę, jedynie niektóre sporty zespołowe nie idą mi tak jak powinny. I nie wiem czy po takich studiach, choćby zaocznych miałbym większe szanse na pracę czy też nie, np. zrobić potem kurs trenera personalnego i działać w tym kierunku.
Rozglądałem się również za Prawem, ale naczytałem się tyle opinii, że ludzie mnie zniechęcili, że ciężki orzech do zgryzienia, nawet na zaocznych, nie mówiąc o dostaniu posady w kancelarii, gdzie jest przepych teraz wszystkich adwokatów i innych urzędasów.
Kumpel zrobił kurs CNC, a robił technikum mechaniczne(0 studiów), a teraz zbija kasę w Anglii. Inni zaś po socjologii jest bezrobotny.
Więc inną drogą jest po prostu nauczenie się języka jak najlepiej - przede wszystkim angielskiego, i jakieś inne podszkolić do znaczącego poziomu i ruszać w świat - uciekać stąd, szukać pracy choćby w kelnerstwie(Anglia), bo tam zapewne więcej bym zarobił niż tu. Ciągle żyję w strachu o to, że będę albo bezrobotny na utrzymaniu rodziców (jak ciota i nieudacznik) albo pracował na łopacie/sprzątacz.
Myślałem też nad nazbieraniem pieniędzy na prawo jazdy na ciężarówki z naczepą, i te wszystkie kursy niezbędne do pracy jako 'trucker', bo prawko kat. B posiadam, ale nie wiem czy taka praca jest odpowiednia dla mnie. Rzuciłem ten pomysł mamię, to zaczęła krytykować, że kręgosłup sobie tylko zepsuje, nerwy zszargam i że praca mimo pieniędzy jest niewdzięczna.
Trochę się rozpisałem, ale nie wiedziałem jak to ująć w skrócie. Mam problem, bo nie wiem czego chcę od życia, dlateog też nie wiem co zdawać na maturze, co mogłoby mi się przydać, czy w ogóle iść na jakieś studia, co zrobić.
Przypuszczam, że moja burzliwa przeszłość - m.in rozwód rodziców w wieku 5 lat i inne nieprzyjemności sprawiły, że teraz jestem
zagubiony.