Ofert pracy jest całe mnóstwo, i da się to ze sobą pogodzić.
Jednakże przy chęci dużych zarobków, czyli pracy przynajmniej kilka razy w tygodniu, jest to bardzo uciążliwe.
W takich sytuacjach najlepiej kierować się ustanowioną przez siebie uprzednio hierarchią wartości, i temu podporządkować wybór o podjęciu ewentualnej pracy.
Ja jestem w komfortowej sytuacji na tyle, że pracować w zasadzie nie musiałam, gdyż od lat mam stypendia naukowe (i to te jedne z najwyższych), dodatkowo wspierają mnie rodzice (choć od początku roku utrzymuję się już w pełni sama, tadam!).
Niemniej pogodzenie pracy było dla mnie ciężkie przez wzgląd na kierunki moich studiów. Praca równała się dla mnie z automatycznym brakiem czasu na jakiekolwiek kontakty towarzyskie, nie wspominając już o brak czasu na celebrowanie życia! Przecież ja nawet nie miałam czasu na zjedzenie jabłka, bo goniłam z uczelni do pracy, po nockach przesypiałam całe dnie. A w pracy musiałam mieć trzeźwy, wypoczęty umysł, gdyż pociągała ona za sobą dużą odpowiedzialność, szczególnie finansową; faktury, rozliczenia, organizacja konferencji, przyjęć, to wszystko było nagle na mojej głowie. Wkrótce stałam się rozdrażniona przez co ucierpiały moje kontakty z przyjaciółmi, a także rodziną (co jest dla mnie najważniejsze).
Co z tego, że miałam pieniądze, kiedy ja nawet nie miałam czasu ich wydawać.
Obecnie powoli wszystko wraca do normy, ponownie przymilam się do bliskich, znajduję czas na zajęcia z jogi, dobrze skomponowaną dietę, czytanie interesujących mnie publikacji, poświęcanie się studiom, i wiele innych przyjemności, których się pozbawiałam.
To doświadczenie nauczyło mnie, że samorozwój jest dla priorytetem w życiu.
_________________
W miękkim futrze kota