Myślę, że na naszą, współczesną mentalność i sposób postępowania miała wielki wpływ nasza historia, w skrócie poczynając od II wojny światowej, podczas której połowę najwybitniejszych przedstawicieli polskiego Narodu wymordowali Niemcy i po części sowieci.
W czasie wojny i okupacji mało komu było do śmiechu. Przez głupotę Roosevelta, który był niemal zakochany w Stalinie i dał mu się oszukiwać jak dziecko, Polska przez pięćdziesiąt lat była, de facto, pod okupacją sowiecką. Komuniści niemal dokończyli dzieła faszystów mordując, lub gnojąc niemal resztkę najwspanialszych polskich osobistości.
Do głosu i władzy we wszystkich dziedzinach życia - polityka, ekonomia, kultura itd., doszły totalne miernoty, posłuszne jedynie Moskwie i jej pachołkom w Polsce.
W latach pięćdziesiątych, sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, a nawet i osiemdziesiątych na potęgę kwitło donosicielstwo. Donosił sąsiad na sąsiada, student na studenta, a nawet uczeń na kolegę z ławki.
Wielki "bohater" lat dziewięćdziesiątych, Jacek Kuroń, w czasach największego zamordyzmu chodził po szkołach ze swoimi komunistycznymi pogadankami i namawiał dzieci w podstawówkach i liceach, żeby.. donosiły na swoich rodziców, którzy słuchali zakazanego Radia Wolna Europa!
Donoszono nie tylko w sprawach politycznych, ale i zwykłych, codziennych. Że sąsiad nie wiadomo skąd ma pieniądze na nowy telewizor, że ktoś opowiada kawały polityczne itd. Donoszono ze zwykłej zawiści, z głupoty, a także dla własnych korzyści. Jak doniosę na kilka osób, to może dadzą mi talon na samochód, albo załatwią pralkę poza kolejką.
W latach siedemdziesiątych ja przez tydzień nie chodziłem do liceum, bo... stałem w społecznej kolejce właśnie po pralkę. I żeby było śmieszniej, wychowawczyni, której to powiedziałem, usprawiedliwiła mi nieobecność.
Nikt się nie uśmiechał w sklepie, wręcz przeciwnie. Każdy patrzył na każdego wilkiem, sprzedawczynie słyszały tylko same bluzgi, bo wszystko było na kartki, a i tak towarów nie było. O każdą najprostszą rzecz, nawet o papier toaletowy trzeba było walczyć, a przynajmniej stać w tasiemcowych kolejkach. Mało komu było wtedy do śmiechu. Pięćdziesiąt lat z totalną cenzurą, bez śmiechu - to dwa, a nawet trzy pokolenia bez śmiechu, za to pełne chamstwa, cwaniactwa i obłudy, cenionych przez komunę.
W latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych studiowałem i pracowałem w jednym z krajów arabskich. Pierwsze kilka miesięcy to był dla mnie, młodego człowieka z komunistycznego kraju, wielki szok. Szok nie ze względu na religię, czy zwyczaje. Szok ze względu na życzliwość i uśmiech na każdym kroku. Szokiem było to, że jak tylko wchodziłem do sklepu słyszałem dzień dobry i widziałem uśmiechnięte twarze. Podobnie było na uczelni i .. na ulicy. Szokiem było to, że gdy zabrakło mi paliwa i rozkraczyłem się w środku miasta, od razu zatrzymał się jakiś obcy mi Arab i kazał cierpliwie poczekać. Po dziesięciu minutach przyjechał z kanistrem, wlał mi 20 litrów benzyny i kazał odpalić, a potem życzył mi szerokiej drogi i nie chciał słyszeć o pieniądzach za paliwo.
Przyjeżdżałem w tym okresie szereg razy do Polski i to ja wywoływałem szok w sklepach, bo zaczynając rozmowę ze sprzedawczynią mówiłem najpierw dzień dobry!
Nadal mówię dzień dobry w sklepach, urzędach i uśmiecham się do ludzi. Lubię zwierzaki, więc na ulicy czasami zaczepiam mijane psiaki i wtedy uśmiecham się do ich właścicieli.
Niby nie ma już komuny, ale też nie ma za bardzo z czego się śmiać. No bo z czego? Z tego, że po obaleniu (czy to prawda?) komuny, nasi wielcy "patrioci" przez dwadzieścia pięć lat tylko rozkradali Polskę? Że ludzie, którzy służyli wcześniej Moskwie, mordowali w swingowanych procesach (albo potajemnie) Polaków, dzisiaj zamiast gnić w więzieniach ( już nie mówię, że w grobach) są "celebrytami?!
Że politycy potrafią się tylko żreć między sobą i siać w narodzie nienawiść i robić miliardowe szwindle? Jak ktoś ukradnie batona za 2 zł to ma policję i sąd na karku, a jak ukradnie parę milionów, to się śmieje wszystkim w nos? Czy mam się śmiać z tego, że politycy, którzy przegrali w wyborach i drżą o swoje przywileje donoszą na Polskę i namawiają Unię do nałożenia sankcji na mój kraj?
Dla mnie to nic śmiesznego, to wręcz zdrada stanu.
Nie uśmiechnę się do polityka, pseudo dziennikarza, czy pseudo "gwiazdy".
Ale uśmiecham się i będę to robił na stacji benzynowej, na ulicy, w sklepie czy nawet w tramwaju.
A właśnie. Parę dni temu jadąc tramwajem, przepuściłem w drzwiach 12-13 letniego chłopca, uśmiechając się do niego.
Jego "dziękuję" i szeroki uśmiech były bezcenne!
_________________
La vie est dure et les femmes sont cheres, et les enfants facile a faire.