Odnośnie takich właśnie sytuacji - mnie one denerwują. I mówię to od tej drugiej, pełnosprawnej strony. Zakładając że powiedziałaś dokładnie tak jak napisałaś, na zasadzie "ja wejdę za panią" to jednak trochę nieładne. Z grzeczności wypadałoby powiedzieć "przepraszam, ale czy mogłabym wejść przed państwem [ew. ponieważ cośtam]?" a nie przyjść znikąd i się wpychać (bo to jest wpychanie, a nie korzystanie ze swoich praw i kultury osób dookoła). Ja jak przychodzę po receptę, to nie walę do ludzi "a ja wejdę teraz i zaraz wyjdę" tylko pytam czy mogę... Tym bardziej, że w większości niepełnosprawność w tej chwili bywa wręcz niewidoczna i aż śmieszne, że jest to tak nazywane. Mam na myśli to, że kiedy ktoś ma np większą wadę wzroku, to też jest za takową osobę uznawany.
Tak samo jak widzę stare babska, które na przystanku lachami mnie potrafią walnąć byle doleciały szybciej do busa niż ja (i tak, sama zawsze je przepuszczam nim wejdę),ale w samym autobusie to one już schorowane, ledwo chodzą i przecież muszą usiąść na pierwszych siedzeniach, zamiast na trzecim wolnym, bo to za daleko.
Ostatnim razem pewna pani na wózku poprosiła mnie, żebym nacisnęła przycisk ażeby kierowca się zatrzymał. Nie dosłyszałam co mówiła, więc spytałam per 'proszę?' a jakieś babsko obok mnie przycisnęło i zabijało mnie wzrokiem do końca trasy jakbym nie wiadomo co zrobiła.
_________________
"Sometimes it takes nine lives to save one."