Porządkowanie księgozbiorów wespół z koleżanką.
Fizyka teoretyczna. Całe pomieszczenie zapchane zakurzonymi książkami z pięknymi starymi oprawami.
Greka. Łacina. Pożółkle strony.
Zapach starej książki przyprawiał mnie o ciągły, niepohamowany zachwyt.
Klęczałam na nich. Układałam je, spisywałam.
Potem czytałam O dziwo! Znalezionego Ulissesa, spoczywając na tych ułożonych na kształt krzesła- tomach, czytałam, naśladując M (M to nasz kolega ze studiów - prorok).
Czytałam jak prorok Ulissesa.
Fragment, jak wyciągał mydło z tylnej kieszeni, tak, jak czytałabym o nadejściu Jezusa Chrystusa.
Śmiałam się, rzucałam pozycję, ze słowami - dwieście. Trzysta.
Przerzucałam strony, w drugiej ręce trzymając napoczętego batona.
Kolejne z kieszeni cukierki, rozsypywały się na podłogę.
Udawałam, że palę papierosa trzymając w ręku lizaka, i tłumacząc etymologię słowa -kosmos.
Koleżanka wyszła z inicjatywą- spalenia książek niepotrzebnych, coby takie, jak my nie musiały ich układać.
Przystałam zaraz.
Ale doszliśmy do wniosku- każda niesie ze sobą pewną dynamikę intelektualną.
_________________
W miękkim futrze kota