no więc.
tu, gdzie mieszkam jest mi dobrze, bardzo dobrze. ale nie zawsze tak było. to zależy, kiedyś czułam się bardzo samotna i myślałam, że przeprowadzka to jedyne rozwiązanie. teraz, gdy już niczego mi nie brakuje [no, oprócz rozumu, ale to można pominąć] nie wyobrażam sobie mieszkania w innym miejscu. nie wyobrażam sobie tego, żebym mogła opuścić wszystkich tych, z którymi przez te pół roku, gdy jest dobre, zżyłam się jak z najbliższą rodziną.
a taka przyszłościowa przeprowadzka... narazie nie mogę sobie jakoś wyobrazić siebie 'na swoim'. może za kilka lat. dziwne, bo już wszystko mam zaplanowane, a o takiej przeprowadzce nigdy nie myślałam...
_________________
...każdy element po setce to początek kolejnej setki. Taka nierówność pierwszej setki. Nierówność równa się beznadziejności, beznadziejność - upadkowi.
I koło się zamyka.