dokładnie pamiętam dzień, kiedy pierwszy raz na prawdę przestraszyłam sie śmierci. Było to 2 lata temu, w listopadzie. Zmarł jeden chłopak o rok młodszy ode mnie. Później były misje parafialne i ksiądz urządził wieczorem procesje na cmentarz. Byłam ledwo żywa, bo siedziałam pól dnia w szkole, ale o dziwo poszłam.
I tam ogarnęło mnie takie dziwne uczucie, że śmierć nie jest czymś, co mnie nie dotyczy. Może przyjść po mnie w każdej chwili. I gdy sie patrzyłam na te wszystkie groby, po raz pierwszy na prawdę do mnie dotarło, że ja też kiedyś będę tak leżeć i po 100 latach nikt nie będzie o mnie pamiętał.
Bałam sie pójść do domu i robić cokolwiek. Poszłam od razu spać.
Każda myśl o śmierci wywołuje u mnie strach.