Nie ma sensu zmieniać szkoły na jeden rok. Po pierwsze, każde pójście do nowej szkoły to kupowanie kota w worku. Nigdy nie wiesz na jaką klasę i na jakich nauczycieli trafisz. Możesz zamiast na olewającą Cię klasę trafić na taką, w której będą Cię prześladować. Poza tym oni są już zgrani. Ty będziesz obcy, nowy. Tylko osoba z ogromną siłą przebicia jest w stanie wbić się do zgranego towarzystwa. Zawsze byłbyś osobą drugiej kategorii.
Ja w Twoim wieku też chciałam zmienić szkołę. Mnie z kolei gnoili nauczyciele. Chciałam się przenieść do rejonówki, gdzie była moja ówczesna przyjaciółka. Mama była na spotkaniu z dyrektorką i dyrektorka jej niemalże odmówiła przyjęcia mnie do szkoły. Powiedziała, że się zmarnuję, a nowi koledzy mnie zniszczą. Z perspektywy czasu wiem, że to była dobra decyzja, żeby przemęczyć się jeszcze jeden rok. Ty też za rok będziesz już miał gimnazjum z głowy. Pójdziesz do liceum i zapomnisz o tych ludziach. A jeżeli chodzi o samotne przerwy, to wiesz, też coś o tym wiem. Dopiero na studiach mam z kim porozmawiać. Przez 12 lat szkoły nikogo takiego nie było. Więc głowa do góry, zaraz liceum i nowa szansa.