Hej wszystkim, tekst będzie trochę długi, ze względu że taki mam styl i na samym początku mówię że szukam kogoś kto ma czas, i chęć napisania mi czegoś, sam nie wiem czego, może rady co dalej robić ? może po prostu przytaknięcia ? może tylko wysłuchania.
Moja przygoda z X. zaczęła się hmm. może tak: mam 18 lat, w podstawówce chodziłem do klasy z śliczną dziewczyną do której jak wiadomo nawet nie zagadywałem (bo kuźwa podstawówka) ale cały ten okres (kl. 4-6) była w moim umyśle. Potem było gimnazjum, i tak w sumie to przeszło, ja całkowicie zmieniłem przyjaciół, ona poszła do innego gim itd. znalazła chłopaka z którym była do końca 1szej liceum. Mnie to nie przeszkadzało, po prostu nawet nie myślałem o tym co było kiedyś, w ogóle o niej zapomniałem.
Aż nagle na koniec 2giej klasy liceum mieliśmy wycieczkę na którą pojechaliśmy razem, a że kilku naszych przyjaciół mieliśmy wspólnych to zaczęliśmy rozmawiać itd. tak o po przyjacielsku, co tam itd. nic szczególnego. (do momentu wycieczki - kwiecień - jak mówiliśmy sobie w szkole cześć raz na tydzień czy dwa to i tak było dobrze) wymieniliśmy pare zdanek na fb, potem SAMA zagadała o numer itd. i tak jakos mijały dni, a ja coraz częściej zaczynałem rozmowy czy to na sms czy na fb ale nie powiem było ciężko od samego początku, no bo to nie było coś co zaczęło wyrastać z długotrwałej przyjaźni tylko po prostu, jeden dzień sie nie znaliśmy a drugi byliśmy 'zaprzyjaźnieni' i poleciało, ja coraz częściej odprowadzałem ją do domu, ona po mnie wychodziła bo miałem obok jej domu korepetycje itd, aż umówiliśmy sie na rozmowę - pierwszą szczerą, gdzie wyszło że 'kurcze może, warto spróbować' i wtedy już wiadomo że poleciało na całego, codzienne a czasem niemal 2x dzienne spotkania, całowanie, przytulanie (ale nie coś typu tych słodkich parek które przy znajomych czy na fb się ogłaszają jak to siebie nie kochają) wśród znajomych raczej byliśmy jak 'kumple' a nie jak para. to wszystko trwało do jej wyjazdu na 1 miesiąc wakacji za granicę, tam oczywiście też codziennie 'kocham Cie, tesknie, spij dobrze' itd przez facebooka, no po prostu k***a sielanka która miała się nigdy nie skończyć.
No i wróciła, i w sumie, to trwalo nadal, dalej spontaniczne wyjścia codziennie, żeby jak najlepiej wykorzystać ostatni miesiąc wakacji, aż tu nagle podczas jednej z domówek, zostałem u niej na noc. Noc wspaniała ale rano był problem, bo nagle ciach i ona obrażona, że to i jej i moja wina, bo to za szybko, że z jednej strony ona chce bardzo a z drugiej nie chce się tak spieszyć (akcja oczywiście nie w trakcie nocy tylko już rankiem kiedy zbierałem się do domu). No i wtedy zaczęło się też ode mnie przepraszanie, itd. wtedy był pierwszy zastój w tej całej sielance. nie widzieliśmy się 4-5 dni, prawie nie pisaliśmy no ale ok, wszystko wróciło niby do normy ale z wakacji wrócili również jej rodzice, no i znowu spotkania raz na 2-3 dni bo obowiązki w domu itd. i tak czas płynął a my coraz bardziej zaczęliśmy się od siebie oddalać. coraz więcej imprez na których bardziej zajmowalismy się naszymi znajomymi niż sobą, coraz więcej nie zręcznej ciszy przy rozmowie, coraz mniej przytulania i pocałunków.
Aż jest dzisiaj, tydzień temu zerwaliśmy, szczerze to niezbyt to odczułem, dlaczego? bo ja czułem że ją straciłem jeszcze wtedy, na początku sierpnia. Ale rozstaliśmy się w mega pokojowej atmosferze, i tutaj jest problem teraz, padły słowa (od niej jak i ode mnie) 'że to teraz przez brak czasu' - szkoła i klasa maturalna - tutaj akurat racja, że 'zawsze pozostaniesz w moim sercu' że 'ja wcale Ci nie mówię że w przyszłości nie będziemy razem' 'dziękuję za najlepsze dotychczasowe 4 miesiące mojego życia' 'nie zrywajmy ze sobą kontaktu' i w ogóle słowa rzucane przez nas obojga.
No i jestem tutaj, tylko teraz jest taki czas że jeden dzień ja jestem szczęśliwy że mogę odetchnąć i nie martwić się już że kurcze znowu spotkanie a ja znowu nabiorę wody w usta i będzie niezręcznie a z drugiej strony czasem jest dzień kiedy mam mega doła i najchętniej napisałbym jej jak za nią bardzo tęsknię. Teraz raz ona raz ja piszemy do siebie czy to na facebooku, (smsy rzadziej) czy w szkole rozmawiamy, staram przynajmniej ja utrzymywać z nią przyjacielską więź tak jak tego chciała bo nie ukrywam, nawet teraz zrobiłbym dla niej wszystko żeby tylko była szczęśliwa ale kurcze, dziś miałem zagadać do niej z dłuższą rozmową (naprawdę dłuższą a w sumie to nie rozmową tylko przemową) jak bardzo chciałbym te niedopowiedziane teksty doprowadzić do końca, że albo 'oboje usuwamy się z naszego życia żeby się nie zadręczać co drugi/trzeci dzień, kasujemy wszystko i sytuacja wraca do tej sprzed wycieczki - cześć raz na tydzień' albo pomimo tego że nie mamy czasu to jestesmy dalej razem, i jak kiedyś kiedy była na wakacjach odliczamy dni/tygodnie do spotkania kiedy będą warunki czasowe dla nas obojga odpowiednie bo wiadomo że codziennie nie ma szans jak kiedyś (druga a trzecia klasa to jednak jest różnica) ale podczas odprowadzania ją pod dom - niby przez przypadek bo w sumie jak zwykle szedłem tylko na korepetycje po lekcjach - zwątpiłem i nie zaczynałem tego tematu, i dalej wszystko wisi niedopowiedziane i jest tak nijako, ani nie czuje że ją straciłem ani nie czuje że z nią dalej jestem. Chociaż widzę że też na korytarzu chodzi często struta, już nie jest tą samą promieniejącą osobą jaką była jeszcze w maju/czerwcu. I jak mówiłem to nie jest tak że teraz nagle kontakt się urwał, rozmawiamy i w szkole i przez facebooka itd. Sam szczerze nie wiem co o tym mysleć. Nie wiem nawet czy chciałbym to kontynuować, czy w ogóle warto, czy warto skasować ją ze swojego życia, czy lepiej zostać tylko przyjaciółmi.
Dzisiaj nie piszę tego w dniu 'dołku' bo akurat wczoraj taki dzień miałem, dziś jest znowu ten z dni kiedy mogę 'odetchnąć' ale co będzie jutro ? wpojutrze ? takie przeplatanie jest beznadziejne. i nie, nie jestem typem który nagle ma wszystko w dupie, duzo we mnie empatii jak i uczuciowości, ale też nie jestem jakimś napaleńcem i to że rozmawiamy teraz to nie znaczy też że to wygląda na zasadzie 'kocham Cię, wróć do mnie bo nie mogę bez Ciebie żyć'