Witajcie
Znalazłem to forum żeby podzielić się z kimkolwiek moim problemem i być może znaleźć jakieś rozwiązanie.
Sprawa wygląda tak, że jestem z pewną dziewczyną prawie 3 lata. Przez większy okres, aż do połowy liceum nasz związek układał się świetnie. Dziesiątki wspólnych koncertów, spotkań, spacerów, rozmów, imprez, wiecie... to na co składa się szczęśliwy związek. I szczerze- większość z tego zostało- natomiast zmieniło się coś, co potocznie "nie jest najważniejsze", a jednak spaja i określa twoją miłość. Seks. Od pewnego momentu robiło się co raz gorzej. Najpierw zaczęła to traktować jak robotę do odwalenia, potem kompletnie porzuciła temat. Mało tego, jeśli chciałem z nią porozmawiać to słyszałem tylko "Gdybyś o tym nie gadał to może coś się zmieni!" (nie gadałem dużo, może 4 razy) albo "Muszę schudnąć, źle się ze sobą czuję". Potem nagle rzuciła, że to sprawa religii (Nigdy nie zajmowała ważnej roli w jej życiu). Wszystko bez sensu. I wiecie, to tak trwa... od kwietnia? Do tego doszły zmiany: ona pracuje i studiuje (mało czasu), rzadziej mówi o uczuciach, jakby bardziej jej zależy na koleżankach, choć mówi zupełnie na odwrót. Potem nawet czasem stara się poprawić itd. Ogólnie też nie kłócimy się i na co dzień jest dobrze. Ale w nocy jak ciągle rozmyślam O CO CHODZI to jest naprawdę beznadziejnie
Czy ktoś umie pomóc w tej sprawie?