No właśnie, czy to dobry pomysł? Chodzi mi o to, że po pierwsze moi starzy nieustannie mnie krytykują, a mój ojciec przestał się w ogóle do mnie odzywać. Np. prosiłam go o coś (związanego ze zdrowiem, mówiłam, że coś mnie boli), powiedział, że ok, zrobi to i nic, cisza... czyli w ogóle go nie obchodzę. Jak napisałam mu, że wyjeżdżam, to w ogóle kontakt się urwał. Moja matka tylko nieustannie mnie krytykuje i wyśmiewa (teraz już mniej), ale po każdej rozmowie z nią źle się czuję. Mam wrażenie, że wkurza ją to, że mam takie podejście do świata jakie mam i na siłę chce zrobić, żebym była "zgorzkniała". Np. chcę studiować jakiś kierunek studiów, to ale pomyśl, jakie będziesz mieć z tego pieniądze, bla, bla, bla.. Tylko ciągle o tych pieniądzach mówi, ale chodzi o to, że z tego zawodu nie ma koksów, ale można spoko żyć... Albo np. powiedziałam jej o zespole Aspergera, (mam diagnozę od psychiatry). a ona, że na pewno tego nie mam, itp., i znowu tu wychodzi jej podejście lekceważące do innych osób, bo ona twierdzi, że "oni nie mają co robić i z nudów wymyślają ludziom choroby".... no masakra... a jednocześnie wyśmiewa mnie, że mam jedną koleżankę i brak doświadczenia z mężczyznami, to drugie nawet kiedyś robiła publicznie... ona ma taki sposób myślenia , nie wiem jak to nazwać, taki "odarty ze wszystkiego"... w ogóle nie ma w nim miejsca na jakąś łagodność, czy coś... np. miałam zdawać na studia, to powiedziała mi, że ma znajomego, to mnie "wepchnie" na te studia, tak jakbym sama nie miała szans się na nie dostać... najgorsze jest to, że ja jak muszę podjąć jakąś decyzję, to od razu do niej dzwonię, itp. No masakra! Uważa, że człowiek bez studiów jest nikim, itp... moja siostra też jest dość dziwna, bo np. jak mówię jej, że chcę być nauczycielką, to ona: ale na pewno chcesz, przecież nie znasz innych zawodów, skąd wiesz, czy coś innego bardziej by Ci się nie spodobało... a ja mówię, że chcę od liceum być nauczycielką, a ona tak mi kręci, że już w końcu nie wiem, czy chcę... Po porostu mam wrażenie, że moja rodzina mnie i siebie nawzajem nie szanuje...i ja nie chcę już utrzymywać kontaktu z nimi, bo czuję, że on mnie niszczy i niszczy mi moje podejście do świata zastępując go takim wyrachowanym, cynicznym, zimnym, nie wiem patologicznym podejściem...