Wróciłem, bo mam problem. Większość mnie tu nienawidzi, ale stronniczo możecie mi odpowiedzieć, doradzić coś. Damn nie banuj - nie troluje, skończyłem z tym g***m
Temat dotyczy mojej nauczycielki, jestem w klasie maturalnej i od 3 lat "świruje" na punkcie mojej nauczycielki do tego stopnia, że nawet myślałem jak by wyglądały nasze randki, aż po nasz ślub, nasze wspólne rozmowy na tle koleżeńskim. Teraz nieco mi się z takimi myślami uspokoiło i po prostu chciałbym ją zapoznać, i z nią być. I od razu zaznaczę uprzednie komentarze, że naprawdę nie chce tej kobiety 'zaliczyć', a z nią być - to spora różnica. Po prostu to czuję i wiem, że chcę z nią być w sensie fizycznym i psychicznym, a nie tylko fizycznym ją "pukać", bo pukają to Jehowi do drzwi. Przez te lata niejako poznałem ją, bardzo pociąga mnie w niej jej inteligencja, wiedz. Często dodaje na lekcji coś od siebie, a nie "jedzie" sztywno programem nauczania - jest boska.
Rozmawiałem o tym z rodzicami, bo z nimi mogę porozmawiać o wszystkim, a przede wszystkim z mamą. Powiedziałem jej jak wygląda sytuacja, że taka kobieta istnieje i mam co do niej wielkie zamiary, oczywiście moja mama bardzo wyrozumiała
wysłuchała mnie - nie wyśmiała. No, ale jak to mama, stwierdziła, że ten związek nie miałby sensu, bo ja jako młody, przystojny chłopak zmarnowałbym sobie życie z taką kobietą. Chodziło o wiek nauczycielki, że jest 15 lat starsza ode mnie, a ja taki młody i tyle życia przede mną i miałbym marnować młodość z taką kobietą kiedy to dookoła mam ładniejsze, młodsze dziewczyny. Oczywiście powiedziałem jej, że to moje życie i jeśli ta kobieta(moja nauczycielka) dałaby mi taką możliwość to bym z nią był.
Jeśli chodzi o same umówienie się z nauczycielką to na razie zwlekam w ogóle z takimi pytaniami z wiadomego względu - jestem jej uczniem, nie chce jej robić problemów. Póki co staram się wykazywać na tle "uczeń", oczywiście nie podlizywać się, ale pokazać się z tej dobrej strony, że jestem ambitny, pracowity. Czasem nawet dodatkowe zadania od niej brałem żeby się sprawdzić pod maturę, a przy okazji zaplusuję u niej. Dzień w którym skończę szkołę będzie dniem w którym ją wprost zapytam czy się ze mną umówi. Także myślałem nad innym sposobem, nieco taki 'szalony' tj. przed maturami zapytać tak "jeśli napiszę maturę na >80%, to czy umówi się Pani ze mną?". Choć ta druga opcja będzie nieco narzucona, bo ona doskonale wie, że jestem w stanie tyle osiągnąć z matury. Także myślałem nad zwyczajnym podejściem do niej powiedzeniem jej jak wygląda sytuacja, że już od 3 lat na nią "inaczej" spoglądam niż na zwykłego nauczyciela i zapytać wprost czy się ze mną umówi. Jak będzie - przekonam się w maju. Jeśli NIE to trudno, a jeśli TAK to będę najszczęśliwszym facetem na Ziemi.
Jeśli chodzi o tą różnice wieku, charakteru, "światów", i prawdopodobieństwo zaistnienie takiego związku, analizuję to już od dłuższego czasu, a mianowicie:
PLUSY:
+Jest 34 letnią samotną kobietą, która obiektywnie spojrzeć nie grzeszy urodą, więc mogłaby się pochwalić komuś, że ma takiego ciepłego, młodego faceta u boku
A tak na poważnie, to z tego względu, że jest sama i jest w takim wieku, a nie innym może jednak jak to mówią "tonący chwyta się brzytwy" ja byłbym tą brzytwą i jakoś tak by wyszło. Nieco desperacko, ale zawsze szansa jest, bo innych plusów(ZA) niestety nie widzą, ale jednak jestem dobrej myśli :)
MINUSY:
-Jej rodzina mogłaby takiego związku nie zaakceptować, bo gdzie to z takim szczeniakiem się umawiać
-Na początku trudno byłoby mi się z nią porozumieć. Tak sądzę, bo dwa różne światy, ale myślę, że z czasem oswoiłbym się, ona również, bo w końcu "Z kim się zadajesz takim się stajesz", więc jakoś moglibyśmy się dogadać. Pieprzyć psychologów, którzy mówiła, że górna granica to 10 lat, aby się porozumieć w związku. Dodam, że pracuję z kobietami po 25-30 lat i jakoś się z nimi dogaduje, więc te 4 lata więcej myślę, że nie stanowiłoby problemu.
-O moich i jej znajomych wspomnę, ale taka prawda, że nic im do tego. Czy to moi koledzy by się ze mnie śmiali, czy jej znajomi, że się z dziećmi prowadzi - da się przeżyć.
-Kobiety w tym wieku szukają faceta z jajami, który zapewni im dom, rodzinę, dobro materialne i męskość. Męskości sobie nie mogę odmówić, ale nie mam własnego mieszkania, samochodu na razie także - prawko jest, konto w banku posiadam. A praca? No cóż pracuję w weekendy i zarabiam może 400zł/msc, ale dla mnie chrzanić te stereotypy, przecież od razu nie muszę być ustawiony żeby się z nią spotkać, za kilka,kilkanaście lat będę już miał to co trzeba(praca,mieszkanie,stały dochód), więc będzie stabilniej. Może gdybym już był bogatym gnojkiem, któremu wszystko rodzice kupują miałbym większe szanse, ale według mnie pracując sam na swoje zachcianki robiąc weekendy, a w tygodniu nauka pokazuję swoją zaradność.
Dobra dość biadolenia, ogółem co sądzicie o tej sytuacji? Jakie jest według was prawdopodobieństwo, że ten związek może mieć miejsce? Jeśli już będziecie odpowiadać to prosiłbym(nie jest to konieczne) abyście napisali jakieś ZA i PRZECIW tej sytuacji, potencjalnego związku. Dla mnie nie ma rzeczy niemożliwych - są tylko trudne i trudniejsze do zrobienia