Witam! Nakreślę wam jak najszybciej jak to wszystko wyglądało.
Poznałem ją na PKP, zaczęła jeździć do nowej szkoły, ciągle się patrzyłem i wgl. Później się poznaliśmy i szybko zostaliśmy parą, były trudne momenty, szczególnie z jej rodzicami. Zarówno ja jak i ona zrezygnowaliśmy z wielu rzeczy, aby spędzać ze sobą wiele czasu. Na początku była zdziwiona, że traktuję ją jak dziewczynę na poważnie, ale z czasem sama zaczęła wszystko bardzo poważnie traktować. Było zaje****, z nikim nie spędzałem czasu tak dobrze jak z nią. Moi znajomi polubili ją, jej znajomi mnie. I tak to trwa wszystko pięknie od 14 miesięcy. Ale... Spędziliśmy piękny dzień w czwartek, idąc do kina, było mega. Przytulanie, całowanie, cały dzień po szkole razem. W piątek poszliśmy do restauracji i... W czasie jedzenia padły pytania: Czy jak moja koleżanka jest zła i nie odczuwa nic przy tym, ma "wyrąbane", to znaczy, że jej nie zależy? Później kolejne: Jak odróżnić przyzwyczajenie od miłości. I.. zaczęło się na dobre. Okazało się, że nie jestem w jej typie, powiedziała, że na 78% nie wytrzymamy nawet do studiów. Byłem załamany... Przecież to już tyle trwało, a ona dalej. Próbowała się przekonać od roku, ale nie potrafi. Potrzebuje czegoś innego. Jej ideałem jest wysoki brunet, a nie 175cm ja...(swoją drogą też brunet). Cały ten dzień się zepsuł... Nie wiedziałem co mam robić. Potem ona płakała, że mnie rani, że teraz już przecież nie może być tak jak dawniej. Czy chcę to jeszcze ciągnąć, że ona nie umie zerwać, że byłoby jej mnie szkoda. Sobota. Miałem przyjechać, bo jechaliśmy na 18 do jej koleżanki i mieliśmy tam nocować. No to przyjechałem, znowu płakała, ale wpadłem na pomysł. Zapominamy o smutkach, żeby nie zepsuć imprezy, a po imprezie i przyjechaniu do domu robimy sobie tygodniową przerwę od siebie. Zgodziła się, cała zapłakana. No i... Co teraz? Jest niby ten tydzień przerwy ,ale... Kurde... Tyle wspomnień, tyle wspólnych znajomych, tyle starań, tyle rezygnacji z różnych rzeczy, tyle czasu spędzonego...
Wiem wiem, zaraz 90% napisze, że nie pierwsza i nie ostatnia, ale... Ja nie chcę JEJ stracić. W tym momencie nie interesuje mnie to, że jest milion innych. Ja to wiem, ale ja chcę ją. Wiem, że to nie zależy tylko ode mnie, ale proszę was o porady. Jeżeli chcecie coś jeszcze wiedzieć to pytajcie. Jakby co ja mam 19 a ona 18 lat, jeżeli to cokolwiek zmienia.
Pozdrawiam.