Panel logowania

Nie masz jeszcze konta na e-Mlodzi.com?

Zarejestruj siê!

Zapomnia³eœ has³a?

Przypomnij je

Autor

Wiadomo¶æ

julka5421

User


Do³±czy³: 25 Kwi 2015

   

Wys³any: 2015-04-25, 20:32   ChÅ‚opak, rodzice, szkoÅ‚a.

Hej, mam na imię Julka i w tym roku kończę gimnazjum. Nie uczę się najlepiej, z przedmiotów ścisłych to w ogóle jestem kaleką. Nie mam głowy do nauki, czasami siedzę po kilka godzin i nic mi nie wchodzi. Nie mam koleżanek bo jestem inna od tych w mojej okolicy. Nie lubię alkoholu, czy papierosów. Niedawno poznałam chłopaka, który chodzi do 2 klasy szkoły zawodowej na kucharza. Rodzice zawsze powtarzali mi bym znalazła sobie jakiegoś bogatego faceta po studiach. No na razie nie mieli nic przeciwko bym się z nim spotykała, sama myślałam, że to tylko kolega, ale do czasu. Do tej pory umawialiśmy się razem tylko na rolki. Byłam zaskoczona, że on umie jeździć, ale to nawet dobrze. Kiedyś pojechaliśmy na taką długą wycieczkę, świetnie się bawiłam. Czas przy nim płynął bardzo powoli. Poszliśmy przez jakiś skrót, przez pola i w pewnym momencie zgłodniałam. On znalażł gdzieś marchewki i pietruszkę na tym polu, opłukał w rzece i zjedliśmy. Oczywiście wiadomo, że się nie najadłam bo kto by się najadł pietruszką czy marchewką, ale trochę mi było lepiej. Później wyszliśmy na drogę obok sklepu, ale nie mieliśmy pieniędzy, więc nie kupiliśmy żadnego jedzenia. W końcu on zaprosił mnie do siebie do domu, zgodziłam się. Kiedy zajechaliśmy, kazał mi iść do swojego pokoju, bo powiedział, że coś ugotuje. Byłam zaskoczona. No ale poszłam do tego pokoju, udostępnił mi swój komputer i telewizor, więc te 30 minut jakoś wytrzymałam. W pewnym momencie wchodzi i mówi, że zaprasza mnie do kuchni. No to poszłam z nim, wchodzę a tam talerze i sztućce elegancko porozkładane, czuje zapach Spaghetti i pytam się, czy to Spaghetti, a on mówi, że tak. Jednocześnie przeprosił mnie, że jako kucharz to powinien się bardziej wysilić, ale nie miał siły i miał ochotę na Spaghetti. Dla mnie to bez różnicy, ja bardzo lubię Spaghetti. W domu rzadko mama gotuje, więc często tego dania nie jadam. Zrobił tyle tego makaronu, że jeszcze sporo zostało. Tak się najadłam, że nie miałam siły odejść od stołu. On powiedział, że zostawi sobie na kolacje, albo jego mama jak wróci z pracy to zje. Chciałam mu pomóc zmyć naczynia, ale się nie zgodził. Sam to zrobił. Później odprowadził mnie do domu, podziękowałam mu za wspaniale spędzony dzień i poszłam do siebie. Weszłam do domu w bardzo dobrym humorze, rodzice się mnei nawet pytali ''co ty taka szczęśliwa?'', a ja odpowiedziałam, że jestem padnięta i, że idę się położyć. Tak sobie leżałam i zaczęłam rozmyślać. W końcu doszłam do wniosku, że los się do mnie uśmiechnął i teraz mam z kim wspólnie wychodzić. No i tak to leciało do pewnego czasu. Rolki/kino/spacer/wspólne gotowanie - nigdy nie byłam dobra w kuchni. Pomogłam mamie coś pokorić i to na tyle, jednak teraz poczułam, że to jest fantastyczne. Podczas któregoś spaceru, Marcin powiedział mi, że bardzo mu się podobam, że jestem inna niż reszta dziewczyn. Na początku myślał, że będę dla niego tylko kumpelą, jednak poczuł coś do mnie szczególnego. Zaczerwieniłam się, ale zdałam sobie sprawę, że ja do niego też coś czuje. Kilka minut później pocałowaliśmy się po raz pierwszy. Kiedy powiedziałam o tym rodzicom, strasznie się zdenerwowali i naskoczyli na mnie. Oni nie myśleli, że ja z nim wejdę w związek. Natomiast ja byłam mega szczęśliwa. Mama i tata zaczęli mi prawić morały, że powinnam znaleźć sobie faceta po studiach z kasą, a nie kogoś po zawodówce. Jednak ja wiem, że on jest inny. Jego siostra ma córkę i często chodziłam z nim, bo jest jej wujkiem i z tą małą na spacery. Na prawdę kiedy widziałam jak on lubi dzieci i jak potrafi się nimi zajmować to byłam w szoku. W ogóle miałam z nim dużo wspólnych tematów do rozmowy, więc było cudownie. Jest dobry z angielskiego, zresztą tak jak ja. Mówił, że bez języka i w Polsce w dzisiejszych czasach to trudno, a ja się z nim zgadzam. Jak się nie znajdzie tutaj pracy a zna się jezyk to można wyjechać za granicę. On robi w dobrej restauracji, nie w jakiejś budce z kebabem więc doświadczenie ma. Ja przy nim nauczyłam się wielu technik i w ogóle poznałam kuchnię od innej strony niż ta, którą widziałam w domu. Dla niego to jest pasja, po prostu bardzo to kocha i powiedział, że gdyby raz jeszcze miał wybrać szkołę, to nie zamieniłby jej na żadną inną. I tutaj pojawia się problem, bo ja do tej pory nie wiedziałam do jakiej szkoły chcę iść. Odrzucałam liceum bo nie dała bym sobie rady, jednak moi rodzice mnie tam pchają na siłę bo chcą żebym zdała maturę i poszła na studia. Ja przy Marcinie dużo się nauczyłam i też chciałabym podąrzać w kierunku gastronomicznym. To jest coś co mnie przy nim zainteresowało, a zainteresowań nie mam zbyt wielu. Kiedy oświadczyłam rodzicom, że chcę iść do zawodówki na kierunek gastronomiczny to dostałam niezłą reprymendę. Myślałam, że oni mnie tam rozerwą. Kiedy powiedziałam o tym Marcinowi to on powiedzmy wziął sprawę w swoje ręce. Poszedł do moich rodziców i powiedział im, że dla nich powinno się liczyć moje dobro, to żebym była szczęśliwa. A nie mogę być szczęśliwa, robiąc coś co mnie nie interesuje. ¯e moi rodzice powinni bardziej zwrócić uwagę, na to co ja chcę, a nie na to co oni chcą. Wtedy opowiedział im o sobie, że jego mama też chciała go wysłać do technikum, lecz on nie chciał. Też miał niezłą awanturę w domu, jednak teraz jego mama widzi, że jest bardzo szczęśliwy. Dla nich też powinno się liczyć, bym to ja była szczęśliwa. To nic nie dało, kiedy on poszedł to moi rodzice zaczęli na mnie najeźdżać po raz kolejny i mówią, że nie mogą słuchać o tej zawodówce. Ja się słabo uczę, nie dam sobie rady w liceum, a w technikum jest mało zajęć praktycznych. Chciałabym coś robić, mieć doświadczenie. W pewnym momencie przestałam się odzywać z moimi rodzicami, jednak oni mi oznajmili, że jeżeli pójdę do zawodówki to pożałuję i, że nie pomogą mi finansowo. Mam sama o siebie zadbać, sama się utrzymywać i wtedy zobaczę jak to jest. Nie wiem kompletnie co robić, mógłbym mi ktoś pomóc. Jak przekonać rodziców do mojego wyboru? Miał ktoś kiedyś taką sytuację? Przejdzie im to w ogóle, czy oni tak na serio to mówili, bo kompletnie nie wiem co mam robić. Marcin powiedział, że się mną zaopiekuje i najwyżej zamieszkam u niego, ale ja sobie tego nie wyobrażam. Nie chcę z nim tracić kontaktu bo go kocham. Ale nie chcę też tracić kontaktu z moimi rodzicami. Jednak do zawodówki nadal chcę iść. Nie wiem co robić, pomocy!?
 

cappuccino  

VIP



ImiÄ™: Mama Madzia

Wiek: 36

Do³±czy³a: 04 Pa¼ 2009

   

Wys³any: 2015-04-25, 22:11   

Uff. Dużo myśli mi przechodzi przez głowę po przeczytaniu Twojego postu.
Po pierwsze masz dopiero 15 lat. Nie wiesz, czy z Marcinem będziesz do grobowej deski czy dwa miesiące. Nazywasz waszą relacje górnolotnie związkiem, podczas gdy trzeba sporo czasu, aby faktycznie mówić o Miłości. Dlatego kategorycznie odradzam by 15letnia dziewczyna, niedawno dziewczynka zamieszkała z niewiele starszym chłopakiem. Jak bardzo nie byłby dojrzały sam jest jeszcze bardzo młody. ¬le robi, że wtrąca się między relacje Twoje a Twoich rodziców, bo to Oni są za Ciebie odpowiedzialni a nie on. I długo nie będzie. Mydli Ci trochę oczy wielkimi słowami. Jak on to sobie wyobraża? A zdanie jego rodziców? Co oni na to, że nagle zamieszka z nimi 15latka? Poza tym to uczeń, nie ma jeszcze doświadczenia. To, że ma na lekcjach piątki z robienia spaghetti nie jest gwarantem superposady za 5 lat, gdy zacznie się dla niego prawdziwe życie.
Masz "topornych" rodziców. Racja, że robią wielki błąd zmuszając Cię do liceum oraz, że straszą Cię dziwnymi pomysłami - moim zdaniem nie mają pomysłu na rozmawianie z Tobą (aby przekazać Ci jakieś życiowe porady czy wskazówki) i dlatego rzucają tekstami w stylu - znajdź bogatego faceta (czyli co, masz się nawet puszczać, byleby kasa była?) czy idź do liceum albo sama się utrzymuj (czyli liceum albo giń z głodu). Są pod tym względem kalekami, fakt, ale to Twoi rodzice a Marcin obcy.
Powinnaś dużo rozmawiać z rodzicami i dać im do zrozumienia, że starasz się rozumieć ich zdanie - chcą, byś miała w życiu lepiej niż oni, byś miała dostatek. Dziwne mają na to pomysły, ale ok, starasz się to rozumieć. Więc niech oni starają się rozumieć Ciebie. Powiedz im, że boisz się poziomu liceum. ¯e chcesz spróbować może innej szkoły. ¯e Marcin fakt, miał na to wpływ, ale decyzje podejmujesz sama bo widzisz teraz w sobie nowe pasje, których nie miałaś.
Skup się na relacjach z rodzicami. Nie dziwie się, że zrobili Ci awanturę po rozmowie z Marcinem. Młody szczyl będzie nas pouczać jak wychowywać naszą córkę. Musieli czuć się okropnie. Marcin nie powinien być bardziej papieski niż papież. To Ty powinnaś z nimi rozmawiać bo jesteście rodziną i rodzice Cię kochają a Ty ich, a nie obcy, który nie zna Was i waszego życia rodzinnego.

Reasumując. Rodzice robią źle. Super, że masz fajnego chłopaka. Teraz skup się na rozmowie i relacji z rodzicami, przekonaj ich swoją postawą i rozmową do tego, że chcesz żyć po swojemu ale ich pomocą, że ich pomysły Ci nie pomagają a raczej ranią. Porobili wiele błędów ale jeszcze możecie się dogadać. A Marcin niech Ci gotuje ale się nie wtrąca. Jeszcze za wcześnie na takie akcje moim zdaniem.
_________________


http://mama24na7.blog.pl/
 

julka5421

User


Do³±czy³: 25 Kwi 2015

   

Wys³any: 2015-04-26, 13:00   

Moi rodzice pojechali dzisiaj rano do kościoła. Ja też pojechałam na tę samą mszę, ale nie z nimi tylko z Marcinem. Ksiądz na kazaniu mówił o tym, że to Bóg nas w jakiś sposób kieruje. Każdy z nas ma jakieś powołanie do czegoś, lecz objawia się ono dopiero później. W tym przypadku mówił również o zawodzie, że to jest dla nas jakieś powołanie. Marcin słuchał bardzo uważnie, zresztą ja tak samo. Widziałam, że mama się na mnie patrzy bo siedziała po drugiej stronie. Kiedy skierowałam swój wzrok na nią, ona nagle odwróciła głowę w zupełnie inną stronę. Myślałam, że coś zrozumiała, jednak się pomyliłam. Wczoraj pisałam najkrócej jak się da, ale i tak sporo to zajęło. Nie zamieściłam tutaj wszystkich informacji. Od pewnego momentu, kiedy zainteresowałam się gotowaniem, zaczęłam oglądać programy kulinarne i show takie jak Hell's Kitchen czy Top Chef. Kiedy oglądałam Hell's Kitchen i zobaczyłam jak wygląda praca kucharza, chciałam się wycofać z tego wszystkiego. Jednak później Marcin wytłumaczył mi, że to tylko telewizja, show. No wiecie, ja nigdy nie pracowałam na profesjonalnej kuchni, nigdy nawet w telewizji nie widziałam jak to wygląda więc miałam prawo się trochę zrazić. W piątek po egzaminach, bo w czwartek pisaliśmy ostatni etap - angielski, Marcin zabrał mnie ze sobą do tej restauracji gdzie ma praktyki, bo akurat to był dzień, gdzie na prawdę je ma. No najpierw spytał swojego szefa czy mogę zostać i czy nie będę przeszkadzać, ale jego szef nie widział żadnych przeszkód więc pozwolił mi zostać. 8 godzin z nim siedziałam i nie czułam żadnego zmęczenia. Nie robiłam nie wiadomo czego, pomagałam tylko w drobnych rzeczach. W końcu przekonałam się, że ta praca okej - jest trudna, lecz wykonuje się ją na spokojnie, nie tak jak w tych programach rozrywkowych. Byłam zaje**** szczęśliwa, że mogłam tam być i zobaczyć jak to wszystko wygląda. Jeszcze bardziej się nakręciłam na ten zawód. Co prawda nie mam ogromnej wiedzy, lecz po to bym poszła, żeby się nauczyć, prawda? Zresztą ja nie mam żadnych zainteresowań, a to jest coś co odkryłam niedawno i w tym kierunku chciałabym podążać. No ale wracając do dnia dzisiejszego. Po mszy wbiłam na komputer, zobaczyłam, że ktoś mi odpisał na mój post, więc przeczytałam to. Poszłam do rodziców, powiedziałam, że chcę z nimi porozmawiać. Po ich minach i tym w jaki sposób na mnie patrzyli, wiedziałam, że znowu będzie awantura. No i oczywiście, jak tylko poruszyłam temat zawodówki od razu wpadli w szał. Kiedy zaczęłam im wspominać o tym co ksiądz mówił na mszy podczas kazania i to co mi napisałaś cappuccino (wielkie dzięki) to wygonili mnie do swojego pokoju. No i teraz siedzę zamknięta, mama z tatą w ogóle do mnie od tej pory nie przyszli. Umówiłam się już z Marcinem i wiem, że nie będą mnie chcieli wypuścić z domu, jednak ja i tak pójdę. Jeżeli zostanę z nimi na dłużej to chyba coś sobie zrobię bo już nie wytrzymam. Wiem, że Marcin mnie kocha. On nie jest typem, że ''aa masz problem to załatw sobie sama z rodzicami". Próbuje mi pomóc, zresztą ludzie na ulicy mi mówią, że mam wielkie szczęście, że na niego trafiłam. Jego ojciec jest za granicą, teraz mieszka sam aktualnie z mamą i wiem, trochę wypalił z tym, że zamieszkam u niego. Ruszyliśmy ten temat rano i powiedział, że muszę to jakoś załatwić a on jak tylko będzie mógł to mi pomoże. Jednak jeżeli nie będę miała siły to chyba serio się do niego przeprowadzę. Moi rodzice zawsze co powiedzieli, to tak musiało być. Nie miałam koleżanek, bo musiałam siedzieć i się uczyć, mimo, że ta nauka wcale mi nie wchodziła. Nie mogłam spotykać się z chłopakami bo ''tylko seks im w głowie''. Najlepiej to facet po studiach z grubym portfelem by ich zadowolił. Ich, nie mnie. Kiedy poznałam Marcina i się z nim związałam to powstał ogromny problem. Jednak teraz powiedziałam sobie DO¦Æ. Jak do tej pory ich słuchałam to zdałam sobie sprawę, że to głównie przez nich byłam cały czas samotna. ¯ycie mam jedno, chce się rozwijać, poznawać ludzi, bawić. Nie mogę cały czas siedzieć w książkach. I teraz dzięki niemu znalazłam w sobie taką siłę, by się im postawić i jeżeli będzie taka potrzeba to się do niego przeprowadzę. Chcę, żeby oni w końcu zrozumieli, że źle robią, że ja chcę być szczęśliwa, tylko boję się jednak tego, że oni nigdy tego nie zrozumieją i będę z nimi żyła cały czas w kłótni. A jak mi się nie powiedzie i nie będę miała do kogo pójść (chociaż myślę, że tak się nie stanie) to powiedzą, że nie mam co u nich szukać. Co ja mam robić??? No nie jestem pewna czy będę z Marcinem przez 2 miesiące czy do końca życia. Może coś mu się stanie, albo się rozstaniemy? Nie wiem tego. Jednak wiem, że chcę w końcu się postawić moim rodzicom, by zrozumieli, że chce to życie przeżyć w miarę przyzwoicie. Dla mnie nie liczą się pieniądze. Chcę być po prostu szczęśliwa. Jak mam wybierać kasę między chłopakiem i przyjaciółmi to wybieram to drugie. Co z tego, że będę miała kasę, ale na co ją wydam? Na ciuchy? A po co mi, jak nigdzie nie będę wychodzić.
 

kenzy1  

Pogromca postów

Upadły


ImiÄ™: Dominik

Wiek: 29

Do³±czy³: 10 Mar 2011

   

Wys³any: 2015-04-26, 15:32   

W wieku 13 lat miałem dziewczynę "na całe życie".
W wieku 15 miałem następną dziewczynę, również na całe życie.

A w wieku 17... 19 i 20...

A ostatecznie okazało się, że rodzice mieli rację.
Szczeniackie miłości skazane na porażkę...

Co do "znajdź sobie faceta po studiach z grubym portfelem" : tu jest lekka przesada i masz prawo decydować, z kim się zadajesz ;) .
_________________
Ogień spadnie z nieba. Wszyscy przeciwni spłoną. Zapanuje ład.
 

Forum m³odzie¿owe e-Mlodzi.com