Witam! Piszę na tym forum, ponieważ chciałbym prosić o Wasze wsparcie. Aktualnie mam 18 lat. Moja dziewczyna 17. Piszę post 29 sierpnia, czyli już pod koniec wakacji.
Może zacznę od początku.
Był to mój pierwszy, poważny związek, który rozpoczął się 5 grudnia 2014 roku. Wszystko się idealnie układało, chodzimy do tej samej szkoły, więc widywaliśmy się codziennie, nie licząc weekendów. Po miesiącu trwania, moja ex zaczęła do mnie przychodzić prawie codziennie po szkole. Nie sprawiało to Jej problemu, gdyż busa powrotnego do domu miała parę godzin po zakończeniu lekcji. Zwykle siedzieliśmy, jedliśmy u mnie obiad, rozmowy, żarty, leżenie w łóżku, odpoczywanie. Mówiła czasem, że się narzuca, że nie będzie tak często chodzić. Rozumiem, mogło Jej to przeszkadzać, więc zacząłem nie zabierać Jej na siłę. Bywały kłótnie, niektóre prowadziły do krótkich kilkudniowych brak rozmów. Lecz zawsze miałem do kogo zwrócić się o pomoc o powrót do Niej. Były to jej przyjaciółki z klasy, które na ogół ja znałem już z kiedyś. Bywało, że problem leżał po stronie mojej (?), a czasem po Jej stronie, choć i tak jak to wszyscy faceci raczej znają "I tak wszystko to nasza wina". Była dla mnie wielką podporą, Jej słowa pomagały w trudnych chwilach, a miewałem ich w tym roku wiele (zdawanie prawa jazdy, sprawdziany, problemy w rodzinie etc.). Gdy przychodził czas na jakieś prezenty (Dzień Kobiet, rzadkie podarunki, urodziny) mówiła, że "Ja nie jestem Jej sponsorem" i chce, żebym nie kupował jej prezentów. Lecz jeżeli chodziło o kupowanie mi jakiś małych podarunków, to jak najbardziej je kupowała i nie miała z tym problemów. Nigdy Jej nie obraziłem, nie wyraziłem złego słowa na Jej temat, starałem się być na każde zawołanie
Nastał czas wakacji.
Pierwszy miesiąc, widzieliśmy się 3 razy, pierwszym spotkaniem były Jej urodziny, gdzie miałem możliwość przenocowania. Było sympatycznie, we dwoje calutką noc oglądaliśmy filmy (nie dochodziło do żadnych sytuacji intymnych). Kolejnym razem kiedy się spotkaliśmy był to zwykły przyjazd do Niej. Ostatnim razem pod koniec pierwszego miesiąca uświadomiła mi, że przez cały czas ogląda "anime" i nic więcej nie robi, mało je, bardzo rzadko wychodzi na dwór. O tym również dowiedziałem się od Jej Babci, z którą się mijałem na korytarzu w domu. Gdy mówiłem, że już muszę jechać do domu, nie puszczała mnie na krok. Było to bardzo miłe, gdyż wiedziałem, że jednak jest wszystko ok. Jednakże, już od początku lipca nie było z Nią większego kontaktu, nie można było się do Niej dopisać, dodzwonić. Bałem się. Jak się okazało nie tylko ja miałem ten problem, ale i jej przyjaciółki. Minął pierwszy miesiąc.
Sierpień.
Nie różnił się prawie niczym, od poprzedniego miesiąca. Robiła to samo, co wcześniej, oglądała anime. Męczył mnie brak kontaktu. Raz zadzwoniła do mnie jej przyjaciółka, chciała dowiedzieć się, czy można jakoś się z Nią skontaktować i co się w ogóle z nią dzieje. Ja powiedziałem, że mam "wywalone", byłem świadom, że wszystko z Nią w porządku, nigdzie nie wyjeżdża, tylko co jest barierą to anime. Dziewczyny spotkały się jakoś w połowie miesiąca, Jej przyjaciółka powiedziała o moim "wywaleniu" prawdopodobnie nie tak jak ja to ująłem. Parę dni potem napisała do mnie, że na rozpoczęciu roku szkolnego zakończy to co jest i odda mi moje ciuchy, które Jej dawałem, żeby nosiła. Sprawiało mi to ogromną radość, z tego faktu. Dzień później pojechałem do mojej dziewczyny rowerem, a to jest spory odcinek drogi. Mówiła kiedyś, że będzie kupować ode mnie książki do następnej klasy. Pojechałem, bez wcześniejszego poinformowania. Była zdziwiona, lecz pogadaliśmy, pośmialiśmy się. Ale nie doszło nawet do przytulenia, ani uścisku dłoni, czy jakiegoś buziaka. Po sprzedaniu książek, po pogaduszce, zeszliśmy na dół do przedpokoju. Gadaliśmy chwilę i zacząłem Ją wypytywać o powód rozstania. Powiedziała mi, że ma pewien problem o którym nie mówiła nikomu i nie powie, że już męczy Ją jakiś czas. Był on również powodem wcześniejszych rozterek, lecz dawało jakoś się go zminimalizować. Pytając, czy to jakaś choroba (anoreksja=brak odpowiedniego odżywiania), czy mówiła rodzicom (odparła, że im tym bardziej nie powie), czy może nowy chłopak (zaśmiała się, bo to raczej mało możliwe), na wszystko odparła negatywnie. Wytłumaczyłem Jej o moim "wywaleniu", którym się dowiedziała. Powiedziała, że to i tak już nic nie zmieni, bo ten pierwszy powód dalej jest. Zapytałem, więc czy będzie singielką, odparła, że na pewno kiedyś sobie poszuka kogoś. Wtem ja powiedziałem, że niech się zgłosi do mnie pierwszego. Powiedziała, że się zgłosi, ale będę jeszcze długo czekał. Wyszedłem, bez przytulenia, bez buziaka, bez uścisku dłoni. To mnie bolało najbardziej (mam nadzieję, że jeszcze w roku szkolnym, gdy odda mi resztę ciuchów będę mógł to zrobić). I tutaj nachodzi pytanie: Co to może być za problem? Rozmyślałem ostatnimi czasy i myślę, że może tu chodzić o naukę (uczy się przeciętnie).
EDIT: Zapomniałem wspomnieć, że w pierwszym miesiącu po ostatnim spotkaniu, spytałem czy chciałaby gdzieś wyjść, wybrać się na wycieczkę, czy może nad wodę. Odparła, że jedynie gdzie chce to na lody do miasta obok i żebym przyjechał po nią za 2,3 dni, aby się na te lody wybrać. Minęły 2,3 dni, z rana dostaję wiadomość, żebym nie przyjeżdżał, bo musi pomóc gdzieś rodzicom w jakichś obowiązkach. Zrozumiałem. Po jakimś czasie, to już był 2 miesiąc, napisałem, czy by chciała wybrać się gdzieś, bądź czy mógłbym do Niej przyjechać. Odparła, że nie może i żebym nie przyjeżdżał, takich sytuacji było z 3,4 w wakacje. Nie chciała się spotykać.
Wczoraj.
Powiedziała swojej przyjaciółce, że ze mną zerwała i że jest z siebie dumna (może przezwyciężyła ból?) i nie żałuje.
Staram się teraz do Niej nie pisać, choć pisałem wcześniej. Dość dużo, ale ani razu nie odpisywała i nie odbierała.
Potrzebowałem rozmowy, aby jakoś się uspokoić i przemyśleć jakby tu zaradzić. Akurat mam poważne problemy w rodzinie, a zbliża mi się jeszcze matura i ja chciałem, żeby moja dziewczyna pomogła mi w trudnych chwilach. Więc poprosiłem Jej przyjaciółkę o to by mówiła i pisała mi czasem co tam u mojej dziewczyny (i czy mógłbym od czasu do czasu pogadać, aby się jakoś uspokoić).
To by było na tyle, mam nadzieje, że ktoś pomoże mi z tym problemem w jakiś sposób na tym, bądź innym forze. Prosiłbym o jakieś pomysły na temat tego głównego problemu wodzącego Jej czynami. Czy opłaca się wracać? Jaki według Was był ten związek? Co mam teraz robić? Chciałbym wrócić. Gdy staram się myśleć o "niebieskich migdałach", cały czas przychodzą mi wspomnienia, Jej uśmiech. Mam depresje, brak snu. To wykańcza. Czy stęskni się kiedykolwiek? Czy będzie kiedyś, kiedyś chciała powrotu?
Ci, którzy wytrwali do końca. Dziękuję Wam, za to, że są ludzie, którym zależy na szczęściu bliźniego.
Pozdrawiam.