Witam bardzo serdecznie. Historia moich problemów jest dość długa, więc będę bardzo wdzięczny jeżeli ktoś zdecyduje się poświęcić chwilę, by zagłębić się w moją sprawę. Wypadałoby zacząć od tego, iż mam 18 lat i uczęszczam do technikum. Już od podstawówki podobały mi się dziewczyny jak i chłopacy, lecz w tamtym czasie nie rozumiałem jeszcze tego do końca. Cały czas żyłem w przekonaniu, że pewnego dnia znajdę dziewczynę, ożenię się z nią i założę rodzinę, ponieważ tego uczono mnie wszędzie, bo taki obraz związku narzucony został przez społeczeństwo. I w tym przekonaniu żyłem, aż do stycznia obecnego roku kiedy to poznałem super chłopaka. Zakochaliśmy się w sobie niemalże od pierwszego wejrzenia. Początkowo, oboje myśleliśmy, że to po prostu wspaniała przyjaźń, lecz pewnego razu siedzieliśmy razem i coś pękło w nas i nastąpił pierwszy pocałunek no a potem poleciało już górki. Ja byłem zaangażowany w ten w związek w 100%, ponieważ był to mój pierwszy poważny związek w życiu. On początkowo tego zaangażowania nie pokazywał, nadal oglądał się za dziewczynami, czuł do nich pociąg nadal, wstydził się samego siebie, tego co go spotkało. No i po 4 miesiącach jego uczucia się w końcu umocniły i był tego pewny, lecz ja już nic do niego nie czułem, wypaliłem się w oczekiwaniu na niego, na jego pełną miłość i uwagę. I postanowiłem to zakończyć. No i tutaj pojawił się mój problem, a nawet kilka. Nie wiem już sam jakiej jestem orientacji. Czuję większy pociąg niby do chłopaków, ale dziewczyny też mnie pociągają i na obecną chwilę nie wyobrażam sobie życia z chłopakiem, tylko z dziewczyną, bo chcę mieć rodzinę, dzieci. Czy jest jakiś sposób by określić swoją orientację? Drugi problem polega na tym, że zakochałem się w przyjacielu z klasy. Podobał mi się od dłuższego czasu, ale tylko podobał. Ostatnio nasze relacje się zacieśniły i po prostu się w nim zakochałem. On oczywiście o niczym nie wie, ani o tym, że mam problemy ze swoją seksualnością, o tym, że miałem chłopaka, czy o tym, iż mi się podoba. Czym bliżej z nim byłem tym trudniejsze stawało się przebywanie w jego obecności, patrzenie na niego, myślałem tylko o tym jak wspaniałym uczuciem byłoby go pocałować, przytulić. Aby temu zapobiec upozorowałem "kłótnię" i teraz się do niego nie odzywam, nie utrzymuję kontaktu, jest względnie lepiej, bo moje uczucia i emocje trochę opadły. W mojej głowie narodziła się głupia nadzieja na to, że jak o wszystkim mu powiem to on powie, że on ma tak samo, i będziemy razem, ale to tylko moja głupia fantazja, ponieważ on jest w 100% heteroseksualny. Pomysł zrodził się taki, ponieważ mój były chłopak zanim go poznałem był w 100% hetero i nawet jak byliśmy razem to walczył z tym i sam nie wiedział co wybrać. Teraz wciąż nie może pozbierać się po rozstaniu ze mną i wciąż o mnie myśli, tak więc ubzdurałem sobie, że tak może być i w tym przypadku, lecz szanse są znikome. I tutaj pojawia się moje pytanie i prośba o radę. Czy lepiej pozostać w takich relacjach jak teraz i po prostu poczekać, aż wszystkie uczucia do niego znikną i wtedy najwyżej odnowić relacje, czy jednak zaryzykować i powiedzieć mu o wszystkim i może jednak coś się w nim zmieni przez to? Jak myślicie?