No bo tak jest.
Wiem, że wyglądam grubo i tak się z tym czuję, a moja An, mówi: "o boże, schudłaś mi".
Często tak męczę moich znajomych. Kiedy siedzimy i pijemy pepsi, to ja patrzę na swoje uda i mówię: spójrz, proszę. Zauważyłeś, że nieco przytyłam. I tak dalej.
A oni mówią, że wyglądam tak, jak zawsze. I wtedy mam wrażenie, że nieco mnie oszukują. Bo ja też tak niekiedy postępuję.
I nawet ostatnio, kiedy się ważyłam, to mój przyjaciel mi mówi, że jest tam 50 kg, bo ja nie ujrzałam tych numerków, choć przypuszczam, że nazbierało się więcej kilogramów.
Moja mam natomiast ma ze mną największe utrapienie, czasami popadam w takie skrajności, że mierzę innych ludzi.
MierzÄ™ ich brzuchy, ramiona, uda i tak dalej.
Robiąc swoje słodkie oczy, mówię: proszę, pozwól mi siebie zmierzyć.
I tak ze swoim metrem podchodzę i wszystko dokładnie spisuję, a potem to porównuję.
I wiecie, co mi wychodzi? Patrzę na nich i dostrzegam szczupłych ludzi. Moje rozmiary znacznie mniejsze, i patrzę w lustro widzę grubą dziewczynę. I to jest dopiero paranoja.
Więc ja muszę, to robić. To znaczy ich mierzyć, bo mnie to tymczasowo uspokaja.
Tak się teraz zastanawiam, że moi znajomi to też za dobrze ze mną nie mają.
_________________
W miękkim futrze kota