Siemka. Zacznę może od tego, ze mam 20lat i i nie za bardzo wiem jak ogarnac to wszystko :/ Wiele się tu tematów podobnych przewijalo, ale postanowiłem sam napisać i to wypluc z siebie, ze tak to ujmę. Kiedys bylem uśmiechniętym dzieciakiem wręcz radosnym, często w rodzinie słyszę, ze tesknia za 'nim'. W sumie sam nie wiem, czy to gimnazjum tak na mnie wplynelo... Stalem się poprostu chlopakiem, któremu nic nie pasuje, popadl w depreche (przynajmniej tak słyszałem). Zalamka zamienila sie w rutynę. Nie potrafię wyjść do ludzi, mam swoich kumpli z którymi wyjde się napic, zajarać etc. Jednak kiedy mam propozycje wyjścia w miasto na balet, to
Nie potrafiw się przełamać, aby pójść do pubu, klubu, poznać nowych ludzi a bym chcial. Ale to co mnie powstrzymuje jest silniejsze. Takze chyba moja samoocena jest niska. Dziewczyny
które poznałem w zyciu (nie licząc szkoły), zawsze trafialy mi się przypadkiem. Tzn. poznałem je przypadkiem. A w sumie i tak zawsze się konczylo utrata kontaktu, z tego powodu kompletnie jestem zalamany. Mam kolegów co potrafią co weekend a nawet w tygodniu wyrwać nie jedna dupe/dziewczyne, a ja? Lubię pogadac sobie o dziewczynach, ale jak mam prowadzić konwersacje w oparciu o te kilka dziewczyn. Wiec sami mozzecie się domyślić jakie to niezręczne.Jedyne z czego sie cieszyć mogę, to z tego, ze prawiczkiem juz nie jestem. Marne pocieszenie
Nie wiem co mam począć, a chciałbym w końcu 'powstac z popiolow' i jakos ogarnac to wszystko