Panel logowania

Nie masz jeszcze konta na e-Mlodzi.com?

Zarejestruj siê!

Zapomnia³eœ has³a?

Przypomnij je

Autor

Wiadomo¶æ

Muszkieter  

Stały User


ImiÄ™: Maciej

Do³±czy³: 24 Kwi 2016

Sk±d: Warszawa

   

Wys³any: 2016-07-22, 16:12   [opowiadanie] Muszkieterzy XXI wieku.

MUSZKIETERZY XXI WIEKU - to książka, którą nadal piszę.

Jest to historia czterech chłopaków Polaka (Mat), Araba (Musa), Amerykanina (Bill) i Amerykanina sycylijskiego pochodzenia (Franco), którzy poznają się w dzieciństwie, razem chodzą do szkoły, razem dorastają, traktują się jak bracia i nazywają siebie Muszkieterami, poznają pierwsze dziewczyny, zakochują się, a w międzyczasie przeżywają całą masę niesamowitych przygód.

Książka nie jest jeszcze skończona, "pisze się nadal", ale spora jej część jest już gotowa.

Ponieważ w książce brak jest długich opisów, za to masa dialogów i akcji, książka "szybko cię czyta".
Pełno w niej niespodziewanych zwrotów akcji, "kindersztuby", dobrego humoru, wspaniałej muzyki, przepięknych koni i niesamowitego żarcia. Jest też co nieco seksu, podanego ze smakiem, a także wątków kryminalnych.

Akcja książki rozgrywa się Polsce, Dubaju, USA i we Włoszech, w pięknych sceneriach, luksusowych hotelach i posiadłościach.

Szukam młodej osoby, ponieważ książka jest skierowana raczej do młodego czytelnika, która zechciałaby poczytać to, co już napisałem i podzielić się uwagami. Nie chodzi mi o profesjonalną recenzję, ale uwagi, czy łatwo się ją czyta, czy wciąga i czy może zainteresować.

Dla zachęty poniżej środkowy, wyjęty z kontekstu, fragment:

Musa i Mat wpadli do jednego z wielu pubów w pobliży Harvardu. Jak zwykle pub był pełen braci studenckiej i nie było wolnego stolika. Usiedli więc przy barze i zamówili piwo, które nadal bardzo rzadko pijali.
- No, bracie, zaczynamy ostatni tydzieÅ„ wolnoÅ›ci – wesoÅ‚o powiedziaÅ‚ Musa.
- Taa, masz racjÄ™. Ostatni tydzieÅ„ wolnoÅ›ci, a potem oddajemy siÄ™ dobrowolnie, jak-by to powiedziaÅ‚ Michele, w najdÅ‚uższÄ… w życiu niewolÄ™. Ale to bÄ™dzie sÅ‚odka niewola – odpowiedziaÅ‚ z uÅ›miechem Mat.
- Zaczynasz żaÅ‚ować? – spytaÅ‚ Musa.
- Absolutnie nie. Kocham Sam do szaleÅ„stwa, kocham jÄ… dojrzaÅ‚Ä… miÅ‚oÅ›ciÄ…, chociaż jeszcze rok temu nie czuÅ‚em nic do żadnej dziewczyny poza zwykÅ‚ym pociÄ…giem seksualnym – powiedziaÅ‚ z zadumÄ… Polak i kontynuowaÅ‚
- Ciotuchna Margaret de Fenton miała rację, mówiąc mi lata temu, że po stracie Ża-klin będzie bolało długo i kurewsko mocno. Miała też rację, że przez jakiś czas będę stronił od seksu, a potem brał go garściami i zaliczał całe tabuny panienek.
Co prawda wtedy nie wierzyłem jej, że kiedyś zakocham się ponownie. No, ale stało się i czuję się z tym dobrze. To naprawdę cudowne uczucie kochać i być kochanym.
- Masz absolutnÄ… racjÄ™, bracie. To cudowne uczucie – odpowiedziaÅ‚ melancholijnie Musa.
- Przepraszam, czy pan Mat? – spytaÅ‚ po wÅ‚osku facet, który pojawiÅ‚ siÄ™ za ich plecami.
- To ja – odpowiedziaÅ‚ Mat i zaciekawieniem popatrzyÅ‚ na przybysza. Facet musiaÅ‚ być WÅ‚ochem z krwi i koÅ›ci, miaÅ‚ po pięćdziesiÄ…tce i sÄ…dzÄ…c z eleganckiego pomimo upaÅ‚u ubioru, musiaÅ‚ być prawnikiem.
- Pan Mat Srokowski? – upewniÅ‚ siÄ™ WÅ‚och.
- Tak, jestem Mat Srokowski. W czym mogę panu pomóc?
- To jest dla pana – WÅ‚och wrÄ™czyÅ‚ Matowi kopertÄ™.
- Gdyby po przeczytaniu tego listu chciaÅ‚by pan ze mnÄ… rozmawiać, to jest moja wizytówka – WÅ‚och podaÅ‚ bilecik, życzyÅ‚ miÅ‚ego dnia i ulotniÅ‚ siÄ™.
Zaskoczony Mat przyglądał się przez chwilę wizytówce. Nie mylił się, określając w myślach niespodziewanego przybysza jako prawnika.
- A cóż może chcieć od ciebie, bracie, wÅ‚oski prawnik w Bostonie? – zainteresowaÅ‚ siÄ™ Musa.
- DymaÅ‚eÅ› ostatnio jakÄ…Å› wÅ‚oskÄ… studentkÄ™ i nie zabezpieczyÅ‚eÅ› siÄ™? – zadrwiÅ‚ Arab.
- Ostatnie panienki, jakie dymałem były amerykankami i było to przed poznaniem Sam. Jak wiesz, w dniu gdy ją pierwszy raz zobaczyłem przestały mnie interesować inne dziewczyny.
- Wiem, wiem. Ja w tym samym dniu też staÅ‚em siÄ™ monogamistÄ… jak tylko ujrzaÅ‚em mojÄ… CzarnÄ… PanterÄ™ – odpowiedziaÅ‚ Musa. Mat otworzyÅ‚ kopertÄ™ i wyjÄ…Å‚ z niej kilka rÄ™cznie zapisanych kartek. Ledwo zaczÄ…Å‚ czytać, zrobiÅ‚o mu siÄ™ niemal zimno.
- Jezu!
- Co siÄ™ staÅ‚o? Od kogo ten list? – ChciaÅ‚ wiedzieć Musa, ale Mat go zignorowaÅ‚. CzytaÅ‚ list napisany po wÅ‚osku przez dziewczynÄ™, którÄ… poznaÅ‚ w Rzymie, gdy miaÅ‚ piÄ™tnaÅ›cie lat.


Caro Mat, Amore!
To ja, Veronica, Twoja przewodniczka po Rzymie sprzed ośmiu lat. Byliśmy tacy młodzi, a Ty byłeś zabójczo przystojny! Zakochałam się w Tobie jeszcze w samolocie.
Choć zdawałam sobie sprawę, że nasza znajomość szybko się skończy, że wyjedziesz do tej swojej Ameryki, chciałam przeżyć z Tobą chociaż kilka cudownych dni. I przeżyłam! To były najpiękniejsze dni w moim życiu. Byłeś moją pierwszą i jedyną miłością, pierwszym i jedynym facetem w moim życiu. Po Waszym wyjeździe z Rzymu żaden chłopak, który się do mnie zalecał, nie był w stanie mnie sobą zainteresować i wzbudzić jakichkolwiek uczuć, żaden zupełnie mnie nie pociągał.
Giulia i Laura też długo wspominały Twoich przyjaciół, ale one potrafiły w końcu o nich zapomnieć. Ja o Tobie nie zapomniałam nigdy. Chciałam napisać Ci maila, ale Twój adres miałam w komórce, którą kilka dni po Twoim wyjeździe skradziono mi. Wpadłyśmy we trzy do naszego liceum spotkać się z naszą professoressą, żeby po-dzielić się z nią fantastyczną ofertą właściciela salonu z fortepianami. Pomimo urlopu zgodziła się z nami spotkać i zaproponowała, żebyśmy wpadły do szkoły. Z przyzwy-czajenia schowałyśmy komórki do szafek, bo w szkole był absolutny zakaz używania telefonów. Proessoressa była zachwycona naszymi opowieściami, ale nie za bardzo nam dowierzała. Prosto ze szkoły pojechałyśmy we cztery do salonu z fortepianami, bo professoressa chciała upewnić się, że nie zmyślamy. Niestety przy wyjściu ze szkoły spotkała nas przykra niespodzianka. Nasze szafki były otwarte, a komórki zniknęły. W szkole trwał remont i kręciło się sporo robotników. Policja niczego nie ustaliła i nie znalazła ani złodzieja ani naszych telefonów. Straciłyśmy jedyny kontakt z Wami, bo Laura i Giulia też zapisały sobie maile do Musy i Billa w komórkach. A my nie znałyśmy Waszych nazwisk, tylko imiona. Płakałam przez kilka dni nie dlatego, że ktoś mi ukradł komórkę, ale że straciłam jedyny namiar na Ciebie, Amore.
Signor Petrelli, właściciel salonu z fortepianami, potwierdził professoressie wszystkie swoje obietnice. Jeszcze w czasie wakacji kilka razy w tygodniu wpadałyśmy do nie-go, ćwiczyłyśmy z professoressą na tych wspaniałych fortepianach i grałyśmy dla coraz większej publiczności, a signor Petrelli płacił nam za każdy koncercik. Grałyśmy u niego przez cały rok. Wyobraź sobie, Amore, że jakieś trzy tygodnie po Waszym wyjeździe, niespodziewanie wszystkie trzy dostałyśmy wspaniałe fortepiany! Signor Petrelli nie chciał zdradzić, kto był sponsorem. Nie zdradził tego sekretu aż do śmierci. Zmarł nagle rok później. Skończyły się koncerciki w jego salonie, ale my miałyśmy nadal wspaniałe fortepiany.
Tęskniłam za Tobą i chciałam Ci powiedzieć o wszystkim. O koncercikach i fortepianach. I o naszym synku, Amore!

- Jezu! – JÄ™knÄ…Å‚ ponownie Mat i nie zważajÄ…c na pytania Musy, czytaÅ‚ dalej.

Nasz pierwszy raz pod prysznicem był wspaniały! Wiedziałam, że nie zabezpieczy-łeś się, ale mi było wszystko jedno. Chciałam poczuć Cię całego, do końca. Jednak myliłam się mówiąc, że to były moje niepłodne dni. Gdy zorientowałam się, że jestem w ciąży, powiedziałam wszystko rodzicom. Wbrew moim obawom nie krzyczeli, nie wypominali mi, ale zaopiekowali się mną a później malutkim Mateo. Tak, Amore, nasz synek nazywa się Mateo.
W liceum spotkałam się z wielką serdecznością. Pozwolono szesnastolatce w ciąży uczęszczać na zajęcia razem z innymi i doczekać matury. Mama zajmowała się Mateo, gdy ja chodziłam do konserwatorium, które niedługo powinnam ukończyć. Dziadek, czyli mój ojciec, przepadał za wnukiem i każdą wolną chwilę poświęcał na roz-pieszczanie go. A ja byłam szczęśliwa. Miałam Mateo, kochających rodziców, wyrozumiałych aż do bólu i miałam swoją muzykę. Brakowało mi tylko Ciebie. Ale znałam tylko Twoje imię i wiedziałam, że mieszkasz w Ameryce. Godziny spędzone w Inter-necie nie przybliżyły mnie do ukochanego chłopaka ani o milimetr. W końcu przestałam Cię szukać, choć nie przestałam Cię kochać. Brakowało mi Ciebie bardzo zwłaszcza, gdy cztery lata później moi ukochani rodzice zginęli w wypadku samo-chodowym.

- O Boże! – Mat jÄ™knÄ…Å‚ i zÅ‚apaÅ‚ siÄ™ za gÅ‚owÄ™. Musa przyglÄ…daÅ‚ siÄ™ bratu, ale już o nic nie pytaÅ‚.

Mój poukładany świat runął mi na głowę. Byłam jedynaczką, nie miałam żadnej bliskiej rodziny, poza babcią, mamą mojej mamy. Zaopiekowała się mną i Mateo. To dzięki niej nie zwariowałam i nie poddałam się. To ona zatrudniła prawnika, który wywalczył dla mnie i Mateo wielomilionowe odszkodowanie. Dzięki babci mogłam nadal studiować. Opiekowała się i opiekuje nadal Mateo, który jest w niej zakochany po uszy, aż czasami berze mnie zazdrość. Nasz synek musi mieć masę Twoich, Amore, genów, bo szybko i chętnie uczy się wszystkiego, co nowe. W wieku pięciu lat umiał już czytać i pisać, a to za sprawą komputera. Mówi płynnie po angielsku i francusku i świetnie radzi sobie z fortepianem. Czasami siadamy razem przy forte-pianie ( ciągle chodzi mi po głowie myśl, że to Ty i Twoi przyjaciele byliście sponsorami) i razem gramy.
Mateo z czasem zaczął pytać kim jest jego tata. Nigdy go nie okłamywałam. Powie-działam mu, że byłeś jedynym chłopakiem, którego pokochałam i że mieszkasz w Ameryce, ale nie masz pojęcia o jego istnieniu. Mateo coraz częściej wypytuje mnie o szczegóły dotyczące Ciebie i mówi, że kiedyś poleci do Ameryki i Cię odnajdzie. Gdy dowiedział się, że jego tata jeździ konno, sam wynalazł pod Rzymem klub jeździecki i zaciągnął mnie tam. Od półtora roku dwa razy w tygodniu jeździ konno i skacze już nawet metrowe przeszkody, czym przyprawia babcię o palpitację serca. Babcia pomimo swych obaw o zdrowie wnuka, nie opuszcza żadnego jego treningu.
Amore, pogodziłam się dawno temu, że Cię nie odnajdę, teraz jednak, od pół roku staję na głowie, żeby Ciebie odnaleźć i powiedzieć Ci, że masz wspaniałego syna...

Od jakiegoś czasu czułam się osłabiona, ale zrzucałam to na karb intensywnych studiów w konserwatorium i poświęcaniem masy czasu Mateo. W końcu poszłam do lekarza. Prawie nigdy nie chorowałam, rzadko miałam nawet katar. Po zbadaniu mnie, lekarz kazał wykonać szereg dodatkowych badań, uspokajając mnie, że skoro od porodu nie byłam u lekarza, muszę wreszcie wykonać rutynowe badania. Trochę się na niego złościłam, bo nie znoszę igieł i wszystkiego, co się kojarzy z chorobą. Dzięki sporym zasobom finansowym nie musiałam tułać się po państwowej służbie zdrowia, tylko poszłam do prywatnego laboratorium i jednego dnia zrobiłam wszystkie badania.
A potem dostałam kijem bejsbolowym po głowie. Stwierdzono u mnie ostrą formę białaczki. Przeszłam intensywną terapię, jednak nic to nie dało.

- Boże! – Matowi popÅ‚ynęły Å‚zy po policzkach. Musa patrzyÅ‚ z przerażeniem na brata, ale o nic nie pytaÅ‚. WiedziaÅ‚, że Mat za chwilÄ™ powie mu o wszystkim.

Gdy dotarło do mnie, że moje dni są policzone, nie martwiłam się o siebie, ale o Mateo. Większość odszkodowania za śmierć rodziców jest zainwestowana w fundusz powierniczy, który ma zapewnić Mateo utrzymanie, mieszkanie i wykształcenie na odpowiednim poziomie. Z chwilą osiągnięcia osiemnastego roku życia, Mateo będzie mógł dysponować całością funduszu. Ale ktoś do tych osiemnastu lat musi się nim opiekować, kierować nim. Babcia, która wie o białaczce, na pewno nie opuści go, ale babcia ma już sześćdziesiąt trzy lata. Innej rodziny nie mam. A nie chcę, żeby Mateo trafił do jakiejś rodziny zastępczej.
Nie mogÅ‚am ukrywać prawdy przed naszym synem. PÅ‚akaÅ‚ przez kilka dni, ale prze-staÅ‚, gdy mu powiedziaÅ‚am, że ma być silny jak jego ojciec i ma siÄ™ mnÄ… opiekować. Nie mówiÄ…c mu nic, żeby nie rozbudzić nadziei, zatrudniÅ‚am tego samego prawnika, który wywalczyÅ‚ odszkodowanie za Å›mierć rodziców i zleciÅ‚am mu odnalezienie Ciebie. Jego kancelaria współpracuje z jakÄ…Å› wÅ‚oskÄ… kancelariÄ… w Stanach. ObiecaÅ‚, że przewróci każdy kamieÅ„, aby Ciebie odnaleźć. Dwa dni temu powiedziaÅ‚, że wreszcie udaÅ‚o siÄ™ im znaleźć namiary na Ciebie. WiÄ™kszość faktów z Twojego życia, które mi opowiadaÅ‚eÅ›, szkoÅ‚a wojskowa w Stanach, znajomość wielu jÄ™zyków, przyjaźń z mÅ‚odym Arabem, studia na Harvardzie, potwierdziÅ‚y siÄ™, ale nie sÄ… w stu procentach pewni, czy mÅ‚ody mężczyzna, którego znaleźli, to jesteÅ› Ty. ZabroniÅ‚am im kontaktować siÄ™ z TobÄ… bezpoÅ›rednio. Moje serce mówi mi, że znaleźli mojego ukochanego. Nie chcÄ™ umierać ze Å›wiadomoÅ›ciÄ… ich pomyÅ‚ki…

Piszę ten list z przerwami, bo brakuje mi już sił. Gdy będziesz go czytał, mnie już nie będzie. To mój kolejny warunek. Postawiłam też kilka innych, może okrutnych, ale nie chcę, aby Mateo cierpiał bardziej niż cierpi obecnie.
Prawnicy mają upewnić się jeszcze bardziej, że odnaleziony przez nich młody mężczyzna to jesteś naprawdę Ty. Mają DNA Mateo, które mają porównać z Twoim, ale bez Twojej wiedzy. Powiedzieli, że da się to zrobić. Mają upewnić się, że nadal jesteś prawym, wspaniałym człowiekiem, że nie zszedłeś na złą drogę. Ja w to wierzę, ale chodzi o Mateo. Jeżeli czytasz ten list, to znaczy, że DNA potwierdzają twoje ojcostwo i znaczy, że jesteś nadal wspaniałym człowiekiem.
Przepraszam Cię, Amore, ale jeszcze trochę okrucieństwa z mojej strony.
Fundusz powierniczy Mateo jest tak zabezpieczony, że nikt, ani opiekun prawny, ani jego biologiczny ojciec, nie będą mogli nim dysponować.
Jeżeli nie zdecydujesz się uznać Mateo za swojego syna i zaopiekować się nim, Mateo nigdy nie dowie się, że Ciebie odnalazłam. On bardzo chciałby Cię poznać, a ja nie chcę, żeby jego marzenia legły w gruzach, gdyby dowiedział się, że go otrąciłeś.
Niech żyje marzeniami, tak jak ja żyłam. Marzenia, że kiedyś Cię znowu spotkam, dodawały mi sił.
Żegnaj Mat, żegnaj Amore mio.
Veronica.


Mat otarł rękawem łzy i bez słowa podał list Musie. Ten go przeczytał i spojrzał na brata.
- Jezu! Dlaczego wokół mnie tyle Å›mierci? Tyle nieszczęścia? – spytaÅ‚ Mat, choć nie oczekiwaÅ‚ odpowiedzi.
- Ileż ta biedna dziewczyna wycierpiała przeze mnie! Myślałem fiutem a nie głową! Gdybym myślał głową, zorientowałbym się od razu, że się we mnie zakochała i nie wziąłbym jej do łóżka.
- Zdaje siÄ™, że to byÅ‚o pod prysznicem – Musa próbowaÅ‚ rozweselić brata.
- Musa, nieważne gdzie to byÅ‚o – żachnÄ…Å‚ siÄ™ Mat – powinienem byÅ‚ trzymać fiuta w gaciach i tego samego dnia grzecznie siÄ™ pożegnać i spieprzać z Rzymu.
- Mat! Obaj byliÅ›my smarkaczami! – odpowiedziaÅ‚ Musa – mieliÅ›my po niespeÅ‚na szesnaÅ›cie lat i dorwaliÅ›my siÄ™ do miodu, którego byÅ‚o nam ciÄ…gle maÅ‚o. Co siÄ™ staÅ‚o to siÄ™ nie odstanie. Pytanie, co masz zamiar… – Musa nie dokoÅ„czyÅ‚, bo Mat mu przerwaÅ‚.
- OczywiÅ›cie, że mam zamiar uznać mojego syna. Ale za tydzieÅ„ mam poÅ›lubić miÅ‚ość mojego życia. Jak ja jej mam teraz powiedzieć, że mam siedmioletniego syna? Przecież Sam ma peÅ‚ne prawo dać mi w mordÄ™, zerwać zarÄ™czyny i spuÅ›cić mnie do rynsztoka – Mat miaÅ‚ wielki mÄ™tlik w gÅ‚owie.
- Dlaczego, amore, mam dać ci w mordę, zerwać zaręczyny i jeszcze spuszczać cię do rynsztoka?
Mat i Musa odwrócili się gwałtownie i zobaczyli stojące za ich plecami Monikę i Samantę, uśmiechające się do nich.
- Jezu! – znowu jÄ™knÄ…Å‚ Mat – dÅ‚ugo tu stoicie? MiaÅ‚yÅ›cie być za pół godziny – Mat spojrzaÅ‚ na zegarek.
- PrzyszÅ‚yÅ›my wczeÅ›niej, bo wczeÅ›niej skoÅ„czyÅ‚yÅ›my zakupy – odpowiedziaÅ‚a Moni-ka.
- A stoimy tu kilka sekund. ByliÅ›cie tak zajÄ™ci biadoleniem, że nas nie zauważyliÅ›cie – dodaÅ‚a Sam.
Mat patrzył w oczy ukochanej i nie mógł wykrztusić słowa. Obawiał się jej reakcji, obawiał się, że za chwilę ją straci.
- DostaÅ‚em to dziesięć minut temu – powiedziaÅ‚ i podaÅ‚ dziewczynie list.
Samanta usiadła na stołku obok Mata i zabrała się za czytanie. Po chwili bezwiednie wzięła jego prawie nietknięte piwo i wypiła do dna.
- Jezu! – jÄ™knęła, gdy skoÅ„czyÅ‚a czytać.
- SkÄ…d to masz? – spytaÅ‚a.
- DorÄ™czyÅ‚ mi to kwadrans temu jakiÅ› prawnik – Mat podaÅ‚ Samancie wizytówkÄ™ – ma swojÄ… kancelariÄ™ w Nowym Jorku i w Waszyngtonie.
Samanta przyjrzała się kartonikowi i odwróciła go.
- Taa, ale na razie jest w Bostonie w hotelu – pokazaÅ‚a rÄ™czny dopisek.
- Sam, kochanie, ja….
- Wiem kochanie, że nie wiedziaÅ‚eÅ›, że masz syna – przerwaÅ‚a mu Sam – jest to wy-raźnie napisane w tym liÅ›cie.
- Mat ma syna? – wykrzyknęła Monika.
- Masz, czytaj – Sam podaÅ‚a przyjaciółce list.
- Jak znam ciebie, uznasz tego chÅ‚opca za swojego syna, nawet ryzykujÄ…c zerwanie zarÄ™czyn – Sam zwróciÅ‚a siÄ™ do Mata, patrzÄ…c mu prosto w oczy. ChÅ‚opak milczaÅ‚.
- Ja znam ciebie, ale ty chyba nie do końca znasz mnie. Kocham cię takim, jakim jesteś. A jesteś uczciwym do szpiku kości facetem. Zawiodłam bym się na tobie, gdybyś odrzucił syna w obawie, że mnie utracisz. Nie kryję, że ta wiadomość tąpnęła mną i to zdrowo. Ale oboje nie mamy zamiaru rezygnować, ani ty z syna, ani ja z ciebie. Wychodzi na to, że mamy jedyne wyjście.
- Jakie? – spytaÅ‚ maÅ‚o przytomnie Mat.
- Jedziemy po twojego, po naszego syna, kochanie – Sam uÅ›miechnęła siÄ™ i pocaÅ‚owaÅ‚a Mata.
- JesteÅ› pewna?
- Tak, amore, jestem tego tak pewna jak pewna jestem naszej miłości. Nie mam zamiaru rezygnować z ciebie, ani tym bardziej stawać pomiędzy tobą a twoim synem.
Nie zastąpię mu matki, mogę być jego starszą siostrą. Biedny chłopak, stracił matkę, ale zyskał ojca. Dość się nacierpiał. Nie traćmy ani chwili. Byli już na ulicy i Sam gwizdnęła głośno na palcach, zatrzymując taksówkę. Wsiedli do niej we trójkę, bo Monika nie chciała narzucać się im, poza tym miała jeszcze kilka spraw do załatwienia. Obiecała tylko trzymać język za zębami i nie zdradzać nikomu sekretu Mata. Mat był nadal mocno skołowany i pozwolił Sam przejąć dowodzenie. Dziewczyna podała kierowcy adres hotelu, w którym zatrzymał się prawnik i obiecała ekstra dwadzieścia dolców za dowiezienie ich w ekspresowym tempie. Taksówkarz, jak to w Stanach, o nieokreślonej narodowości, przycisnął gaz niemal do dechy i po niecałym kwadransie zatrzymał się przed hotelem. Po następnych pięciu minutach byli w apartamencie prawnika. Musa dokonał prezentacji, chociaż prawnik doskonale znał personalia całej trójki.
- Gdzie jest Mateo? – spytaÅ‚ bez ogródek Mat.
- OczywiÅ›cie jest w Rzymie, pod opiekÄ… babci – odparÅ‚ prawnik
- MyÅ›laÅ‚em, że jest tutaj, w Stanach – z nutÄ… zawodu powiedziaÅ‚ Mat, po czym ignorujÄ…c adwokata, zwróciÅ‚ siÄ™ do Musy
- Musa, dzwoń natychmiast do linii lotniczych. Jeszcze dzisiaj mam być w samolocie do Rzymu. Jak nie będzie miejsc, to dzwoń do ojca, poproś go o jakiś jego samolot, chociaż na razie wolałbym nikogo nie wtajemniczać w moje grzechy młodości.
Musa przesiadł się na fotel z boku salonu i wyjął komórkę.
- WidzÄ™, że chce pan poznać swego syna. Czy mam rozumieć, że zamierza pan go uznać i zaopiekować siÄ™ nim? – spytaÅ‚ prawnik.
- Pewnie! – odparÅ‚ Mat, który doszedÅ‚ do siebie po wstrzÄ…sie – to chyba oczywiste!
- CieszÄ™ siÄ™ bardzo – WÅ‚och uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ i podaÅ‚ Matowi rÄ™kÄ™ – prawdÄ™ mówiÄ…c spodziewaÅ‚em siÄ™ tego po panu, jak tylko zebraÅ‚em informacje na pana temat.
- A właśnie! Jak mnie pan znalazł?
- Zleceniodawczyni mojego kontrahenta we WÅ‚oszech, pani Veronica Liberati przekazaÅ‚a swojemu prawnikowi wszystkie informacje o panu, jakie zapamiÄ™taÅ‚a od czasu waszego spotkania osiem lat temu. Nie znaÅ‚a ani paÅ„skiego nazwiska, ani adresu. PamiÄ™taÅ‚a jednak sporo. Å»e mieszka pan w Stanach, że z pochodzenia jest pan Po-lakiem, że mówi pan w kilkunastu jÄ™zykach, że Å›wietnie pan gra na fortepianie, że kocha pan konie, że przyjaźni siÄ™ pan z mÅ‚odym Arabem, który jest dla pana jak brat, no i że miaÅ‚ pan studiować na Harvardzie – wyliczaÅ‚ prawnik.
- Na początku, biorąc upływ czasu od waszego spotkania w Rzymie, szukałem pana wśród absolwentów Harvardu, ale nie znalazłem nikogo pasującego do tego opisu. Gdy zacząłem szukać wśród aktualnych studentów, natychmiast znalazłem Mata Srokovskiego, który studiuje na jednym roku z rówieśnikiem Arabem o imieniu Musa.
Gdy już pana namierzyłem, moi ludzie upewnili się, że pasuje pan idealnie do podanego nam opisu i że leciał pan tym samym samolotem z Londynu do Rzymu, co pani Liberati osiem lat temu.
- NaprawdÄ™ byÅ‚ pan w stanie odnaleźć mnie, jako pasażera tego samolotu? – Mat byÅ‚ pod wielkim wrażeniem.
- To zajęło nam najwięcej czasu, ale chciałem mieć pewność, którą potem potwierdziło pańskie DNA.
- Jakim cudem, na Boga, pan je zdobył?
- Och, to nie byÅ‚o takie trudne. WchodzÄ…c na uniwersytet wyrzuciÅ‚ pan gumÄ™ do żucia do kosza na Å›miecie, zawijajÄ…c jÄ… przedtem w sreberko – odpowiedziaÅ‚ z uÅ›miechem prawnik.
- Jestem naprawdÄ™ pod wielkim wrażeniem paÅ„skiej fachowoÅ›ci, dociekliwoÅ›ci i sprytu – powiedziaÅ‚ Mat.
- Dziękuję, miło słyszeć słowa uznania.
- Czy Veronica dowiedziała się, że pan mnie znalazł?
- Tak, jak tylko potwierdziliśmy zgodność DNA, pani Libertai została o wszystkim po-informowana, również o tym, że jest pan młodym, prawym mężczyzną, godnym szacunku i godnym bycia ojcem Mateo.
- Kiedy zmarÅ‚a Veronica? – spytaÅ‚a Sam.
- Trzy miesiÄ…ce temu – poinformowaÅ‚ jÄ… prawnik.
- Trzy miesiÄ…ce? – zdziwiÅ‚ siÄ™ Mat - powiedziaÅ‚ pan, że przed Å›mierciÄ… potwierdziÅ‚ jej pan zgodność mojego DNA. Dlaczego wiÄ™c nie zawiadomiÅ‚ mnie pan od razu?
- Takie było życzenie pani Liberati. Aczkolwiek wierzyła, że zajmie się pan Mateo, nie chciała umierać ze świadomością, że jednak pan go odtrącił. Poza tym nie chciała, żeby widział ją pan w stanie, w jakim była tuż przed śmiercią. No i chciała dać Mateo trochę czasu na dojście do siebie po jej śmierci, nim przeżyje kolejny szok.
- Czy Mateo wie, że pan mnie odnalazÅ‚? – spytaÅ‚ Mat
- Nie. Pański syn nie ma w ogóle zielonego pojęcia, że jego matka rozpoczęła poszukiwania pana.
- I niech tak zostanie. Proszę na razie nie informować Mateo, że przylatuję do Rzymu.
- Lecimy dzisiaj za trzy godziny – wtrÄ…ciÅ‚ siÄ™ Musa – znalazÅ‚em miejsca, ale w klasie ekonomicznej.
-Klasa nieważna, mogÅ‚aby być od biedy i miotÅ‚a, byle odrzutowa. Lecimy? – zdziwiÅ‚ siÄ™ Mat – ty też siÄ™ wybierasz?
- OczywiÅ›cie. Nie puszczÄ™ ciÄ™ samego. MaÅ‚o nie padÅ‚eÅ› na zawaÅ‚, jak przeczytaÅ‚eÅ› list od Veroniki – odpowiedziaÅ‚ Musa, Å›miejÄ…c siÄ™ przy tym serdecznie, po czym spojrzaÅ‚ na SamantÄ™ – zresztÄ… lecimy we trójkÄ™.
- A Monika? – zatroskaÅ‚ siÄ™ Mat
- Już to z niÄ… uzgodniÅ‚em i obiecaÅ‚em, że wrócimy na nasze Å›luby – Musa znowu uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™.
- Dzięki bracie.
Mat ponownie zwrócił się do prawnika.
- Mecenasie, czy ma pan wszystkie dane personalne mojego syna i jego babci?
- OczywiÅ›cie – adwokat podaÅ‚ Matowi dwie kartki, które Mat przekazaÅ‚ natychmiast Musie.
- Bracie, zadzwoń do naszego bostońskiego znajomego z dawnych lat, wiesz do ko-go. Niech poruszy niebo i ziemię. Jutro w konsulacie amerykańskim w Rzymie ma czekać amerykański paszport dla Mateo i wiza dla jego babci. Możesz mu powiedzieć, że przyszedł czas na spłacanie długów.
Musa od razu wiedział, że Mat miał na myśli Jima Donovana, szefa bostońskiego oddziału NSA.
- Zamierza pan od razu przywieźć syna do Stanów? – spytaÅ‚ prawnik
- Oczywiście! Będzie moim drużbą na ślubie, którego nie mam zamiaru przekładać.
- I spodziewa się pan, że już jutro Mateo dostanie amerykański paszport? Z tego, co wiem, pański syn ma wyrobiony włoski paszport, wystarczy tylko wiza.
- Mateo jest moim synem, więc ma prawo do amerykańskiego obywatelstwa i pasz-portu. A że kilku pierdzistołków będzie musiało dzisiaj zostać nawet po pracy, żeby przygotować odpowiednie dokumenty i wysłać informacje do konsulatu w Rzymie, to mnie guzik obchodzi.
- Nareszcie jesteÅ› sobÄ…, kochanie – Sam uÅ›miechnęła siÄ™ do Mata – i takiego ciÄ™ kocham.

Następnego dnia wczesnym popołudniem wylądowali w Rzymie. Na lotnisku czekał na nich prawnik, który reprezentował wcześniej Veronikę, a teraz interesy Mateo.
- Czy chcÄ… paÅ„stwo najpierw jechać do hotelu? – spytaÅ‚.
- ChcÄ™ od razu jechać zobaczyć siÄ™ z Mateo – odpowiedziaÅ‚ Mat - czy wie pan gdzie on teraz jest? Prawnik spojrzaÅ‚ na zegarek i odpowiedziaÅ‚
- Powinien właśnie dojeżdżać z babcią do klubu jeździeckiego na trening.
- Wspaniale! – ucieszyÅ‚ siÄ™ Mat - jedźmy tam! Od razu zobaczÄ™ jak mój syn radzi sobie na koniu.
Trzy kwadranse później parkowali w klubie. Z daleka widzieli ze dwadzieścia koni z młodymi jeźdźcami i amazonkami na padoku. Podchodząc bliżej Mat miał coraz większa gulę w gardle, a serce waliło mu jak młot pneumatyczny. Miał właśnie spotkać się pierwszy raz ze swoim siedmioletnim synem, o którego istnieniu jeszcze dwadzieścia cztery godziny wcześniej nie miał pojęcia. Obawiał się reakcji chłopaka, obawiał się, że to nie on, a syn może go odrzucić, obwiniając ojca, że nie interesował się nim przez te wszystkie lata. Na jedynej ławeczce przy ogrodzeniu padoku siedziała samotnie kobieta po sześćdziesiątce.
- DzieÅ„ dobry pani – odezwaÅ‚ siÄ™ po wÅ‚osku Mat – czy możemy siÄ™ przysiąść?
- DzieÅ„ dobry, oczywiÅ›cie, proszÄ™ – odpowiedziaÅ‚a kobieta. Dopiero po chwili spojrzaÅ‚a na ich trójkÄ™. Z coraz szerzej otwartymi oczami patrzyÅ‚a to na Mata, to na MusÄ™.
- Madre del Dio! – wykrzyknęła i przeżegnaÅ‚a siÄ™.
- Przepraszam, nie chcieliÅ›my pani przestraszyć – powiedziaÅ‚ Mat – czy pozwoli pani, że przedstawiÄ™..
- Nie musi pan. Jeżeli nagle pojawia się młody, przystojny mężczyzna w towarzystwie pięknej signoriny i równie przystojnego młodego Araba, nie musi pan nikogo przedstawiać. Pan to Mat, ojciec Mateo, a pański przyjaciel to Musa, pański brat. A ta piękna signorina to pańska narzeczona, Samanta.
- WidzÄ™, że adwokaci dobrze odrobili swoja pracÄ™ – odezwaÅ‚ siÄ™ Musa – czy Mateo wie..
- Mateo nie ma w ogóle pojÄ™cia, że Veronica zleciÅ‚a poszukiwania ojca – odpowie-dziaÅ‚a babcia. - Nie chciaÅ‚a, żeby przeżyÅ‚ kolejny szok, gdyby..
- Gdybym okazaÅ‚ siÄ™ ostatniÄ… Å›winiÄ… i wyparÅ‚ siÄ™ syna – przerwaÅ‚ jej Mat.
- Pan to powiedziaÅ‚ – z lekkim uÅ›miechem przytaknęła kobieta.
- Mateo wypytywał matkę o pana, o wszystkie szczegóły, jakie zapamiętała. Musiała wielokrotnie powtarzać mu jak razem graliście w sklepie signora Petrelli, jak zmusza-liście ją i jej koleżanki do biegania i jak obroniliście je przed skinheadami.
Veronica pamiÄ™taÅ‚a wiele z tego, co pan mówiÅ‚ jej o sobie. ChwaliÅ‚ siÄ™ pan, że potrafi przejechać konno tor przeszkód z monetami pomiÄ™dzy kolanami a siodÅ‚em nie gubiÄ…c ich. To pod wpÅ‚ywem tych opowiadaÅ„, Mateo zaczÄ…Å‚ jeździć konno, dobrze mówi po angielsku i francusku i w ogóle Å›wietnie daje sobie radÄ™ w szkole. O wÅ‚aÅ›nie jadÄ…, zaraz panu pokażę Mateo – kobieta wskazaÅ‚a grupÄ™ jeźdźców jadÄ…cych galopem i zbliżajÄ…cych siÄ™ do ogrodzenia, przy którym staÅ‚a Å‚aweczka, na której siedzieli
- ProszÄ™ poczekać – poprosiÅ‚ Mat – mam nadziejÄ™, że sam go rozpoznam.
Grupa jeźdźców przejechała wzdłuż ogrodzenia i popędziła dalej.
- I co? RozpoznaÅ‚ go pan? – spytaÅ‚a kobieta.
- Ten na siwej klaczy – odparÅ‚ Mat, a po jego twarzy pociekÅ‚y Å‚zy.
- Santo Christo! – wykrzyknęła babcia. Z jej oczu też poleciaÅ‚ potok Å‚ez – jakim cudem rozpoznaÅ‚ pan Mateo, którego w życiu pan nie widziaÅ‚, nawet na fotografii?
- Po dosiadzie, signora – odparÅ‚ wesoÅ‚o przez Å‚zy Mat – jedyny z tej grupy, który tyÅ‚ek ma przyklejony do siodÅ‚a, piÄ™ty obciÄ…gniÄ™te w dół, a Å‚ydki i kolana trzyma jak Pan Bóg przykazaÅ‚. No i nie wyglÄ…da na siedem lat, bardziej na dziewięć a nawet dziesięć. Wysoki, dobrze zbudowany. To musi być mój syn!
Grupa ponownie przejechała galopem wzdłuż ogrodzenia. Chłopak jadący na siwej klaczy spojrzał na babcię i uśmiechnął się. Po chwili wyłamał z grupy i galopem przez cały plac podjechał na wprost ławeczki, zatrzymując klacz metr od ogrodzenia. Ze-skoczył z siodła i trzymając wodze w ręku podszedł bliżej.
- Co pan zrobiÅ‚ mojej babci, że pÅ‚acze? – spytaÅ‚ hardo. PatrzyÅ‚ na Mata, potem spojrzaÅ‚ na MusÄ™. Jego oczy zrobiÅ‚y siÄ™ wielkie jak talarki. Przez chwilÄ™ patrzyÅ‚ to na Mata, to na MusÄ™. W koÅ„cu drżącym gÅ‚osem zwróciÅ‚ siÄ™ po wÅ‚osku do Araba
- Czy Pan nie nazywa się przypadkiem Musa i pochodzi z Dubaju, ale mieszka pan w Ameryce i czy jest pan jednym z Czterech Muszkieterów?
- Tak, Mateo – odpowiedziaÅ‚ Musa, któremu też wielka gula rosÅ‚a w gardle ze wzruszenia.
- Tak, Mateo. Jestem Musa, pochodzę z Dubaju, mieszkam w Stanach i jestem jednym z Muszkieterów.
Mateo patrzył już tylko na Mata. Bezwiednie przywiązał wodze do ogrodzenia. Po-mimo upału zaczynał cały się trząść.
- Czy pan też jest Muszkieterem? – niemal szeptem zwróciÅ‚ siÄ™ do Mata – i po coÅ›cie tu przyjechali?
- Tak, Mateo – odpowiedziaÅ‚ Mat – jestem Muszkieterem i przyjechaÅ‚em tu, żeby od-naleźć mojego syna, o którego istnieniu do wczoraj nie miaÅ‚em pojÄ™cia. Mój syn nazywa siÄ™ Mateo i jest wspaniaÅ‚ym jeźdźcem. Już nigdy mój syn nie bÄ™dzie sam.
Mateo podszedł do Mata, zadarł głowę i z bliska patrzył mu w oczy.
- O Boże! – Mateo zaczÄ…Å‚ pÅ‚akać na caÅ‚ego - masz jedno oko brÄ…zowe a drugie zielonkawo-bÅ‚Ä™kitne, tak jak mówiÅ‚a mama.
Mat nachylił się, zdjął toczek z głowy Mateo, objął chłopaka i mocno go przytulił. Ich ramionami wstrząsał płacz.
- Tak długo na ciebie czekałem, tato.
- Ja czekałem na ciebie całe dwadzieścia cztery godziny, synku, ale były one dla mnie jak cała wieczność.
_________________
La vie est dure et les femmes sont cheres, et les enfants facile a faire.
 

DeSade  

Pogromca postów



Do³±czy³a: 20 Lip 2011

   

Wys³any: 2016-07-22, 16:45   

Muszkieter, obserwując Twój pobyt na forum i przeczytawszy nieco Twych postów, jeden mi się utrwalił, a mianowicie ten o tym, że piszesz książki, dość rozchwytywane przez przyjaciół twej dziatwy.
Przypuszczam, że jesteś już mężczyzną, czy jak wolisz- muszkieterem posuniętym w latach.
Co powinno zobowiązywać, jeśli się para pisarstwem, do wyrobienia chociażby własnego stylu.
Zarzut- mdły, bezbarwny, nieciekawy, albo inaczej- jesteś go zupełnie pozbawiony.
We fragmencie, który nam zaprezentowałeś, używasz dość infantylnych stwierdzeń, powiedziałabym- zbyt banalnych. To odrażające. Zdania nie są rozwinięte, język mało barwny, nie ma w tym ekspresji. Nic. Sprzyja to tak zwanemu lenistwu umysłowemu wśród młodego ludu.
I o czym właściwie jest ta książka?
Temat niezupełnie ciekawy. Co czyni tę książkę wyjątkową? Wyróżniającą się spośród tylu innych? Nie ma w tym nic, co chwyta. Nie ma nic, co byłoby w stanie zaabsorbować.
Ja bym nie sięgnęła.
Nawet, jeśli miałabym 13 lat.
Bo miałam, i już wtedy nie zaśmiecałam sobie umysłu, nie marnowałam czasu na zanurzanie się w bylejakości.
Może łyknie to ktoś, w letni dzień, jakaś znużona osoba, przypuszczam nastolatka mało rozgarnięta. Ja czasami próbuje czytać takie coś, naprawdę.
Lecz nie potrafię, czuję się cholernie zażenowana faktem, że trzymam to w rękach, a jeszcze bardziej, że to zostało wydane. Zrozpaczona faktem, że kolejna przeczytana książka, po której nic nie pozostaje.
Jeśli pragniesz tworzyć zapychacze czasu, dość kiepskie zapychacze czasu, Twój wybór.
_________________
W miękkim futrze kota
 

DeVaneio  

Moderator



Do³±czy³: 27 Lip 2014

   

Wys³any: 2016-07-22, 17:03   

Przerób to na scenariusz filmowy ;)
_________________
Człowiek, który coś znaczy, żyje w taki sposób, że jego życie jest poświęceniem dla jego idei.

O. Spengler
 

Forum m³odzie¿owe e-Mlodzi.com