Co do studniówki podjąłem decyzję że odpuszczę sobie tą imprezę. Co do zabawy to szczerze mówiąc właśnie byłbym tą osobą która zapewne siedziałaby sama gdzieś w kącie z tego względu że właściwie nie będzie ani jednej osoby którą naprawdę dobrze znam. Ludzie z klasy są spoko, lubię ich ale nie jesteśmy aż tak zżyci żeby w trakcie zabawy szukać siebie nawzajem. Poza tym nawet klasowe osoby pójdą między innymi na studniówkę po co? Żeby się napić, a na samo słuchanie słów typu,, ooo napijemy się, będzie fajnie." coś mnie od środka bierze. Nie cierpię alkoholu i nie lubię ludzi ( szczególnie młodych) które jak się napiją rozluźniają się jeszcze bardziej i myślą że są niewiadomo kim, słuchanie,, Niesamowitych" opowieści gdzie to nie byli, czego to nie pili itd. Tak więc impreza na której osoby które znam z relacji czysto koleżenskich, które będą miały partnerów i świetnie bawiły się w swoim małym gronie w moim mniemaniu nie ma najmniejszego sensu. A pojechać, wydać kilkaset złotych tylko po to aby poczuć się jak na każdej imprezie i w zasadzie tylko dobijać się ( po każdej imprezie obserwując osoby które świetnie się bawią mam jakiegoś takiego moralnego kaca, dlaczego nie mogę być choć w części tak wyluzowany, zaczyna się użalanie nad sobą :)). Może robię źle, ale z drugiej strony czekać 3 miesiące na,, zabawę" z ciągłą nadzieją że będzie fajnie i w ogóle, a potem przekonać się że będzie jak zawsze i jeszcze bardziej się dobijać chyba mija się z celem.
Co do pesymistycznego podejścia do sprawy: 3 wesela, osiemnastka kolegi na której nie znałem nikogo + 2 ogniska z nowo poznanymi ludźmi i finał każdej imprezy taki sam - lipa. Nie czuję się ani odrobinę fajniej, bardziej wyluzowany itd. Więc wierz mi że zapał do tego typu atrakcji nieco wygasa :)