Witam wszystkich. Konto założyłam chwilę temu, więc chciałabym się najpierw przywitać.
Mam problem (jak chyba każdy niestety), z którym radziłam sobie, ale już brakuje mi sił..
Jestem dosyć skrytą osobą. Nie mam zbyt wielu przyjaciół. Mam jedną przyjaciołkę praktycznie od dzieciństwa. Ona jedyna jest moim wsparciem. Jestem jej za to bardzo wdzięczna. Niestety mieszka baardzo daleko ode mnie. Zawsze było tak, że moi "przyjaciele" po pewnym czasie zostawiali mnie, gdyż się im po prostu znudziłam. Nie potrafię rozmawiać z ludzmi. Może przez moje upodobania takie jak gry komputerowe, anime, rysowanie, malarstwo. Boję się zawiązywać nowe znajomości, gdyż wiem, że z każdym będzie to samo - znudzę mu się. Nienawidzę siebie. Nie mogę na siebie patrzeć. We wszystkim co robię, widzę negatywne rzeczy. Są takie momenty, że nie chce mi się żyć. A to że nie mam konkretnego powodu do tego sprawia ,że nienawidzę siebie jeszcze bardziej. Mam dosyć rygorystycznych rodziców. Dosłownie każdego dnia dostaję ochrzan za to, że coś źle zrobiłam. Jestem w cieniu mojego genialnego brata, który napisał maturę z fizyki na 100%, jest zawsze pogodny, ma wiele znajomych. Po prostu ideał dla moich rodziców. Ja niestety jestem dla nich "egoistyczną gówniarą". To przykre słyszeć coś takiego od swoich rodziców. Nie rozmawiam z nimi. Nie starają się mnie nawet zrozumieć. Ochrzan również dostaje za to, że lecą mi łzy...
Nie lubię chodzić do szkoły. Moim marzeniem była szkoła plastyczna, ale moi rodzice byli temu przeciwni..
Cudem chodziłam z jednym chłopakiem. Otworzyłam się przed nim. Wyznałam mu to co do niego czułam. Odwzajemnił to. Byliśmy ze sobą prawie rok. Niestety, jak zwykle - znudziłam mu się. Ostatnie miesiące naszego związku polegały na tym, że ja plakałam codziennie a jego to bawiło. Potrafił przy znajomych z klasy mnie poniżać albo śmiać mi się prosto w twarz gdy płakałam. Bardzo go kochałam mimo tego że mnie ranił. Gdy zerwał ze mną, straciłam nadzieję że kiedykolwiek z kimś będę. Mijały miesiące. Długo był w mojej pamięci. Teraz żałuję że to ja pierwsza nie zakończyłam tego związku. Pewnego dnia, przypadkiem, przez Internet poznałam chłopaka. Był w podobnej sytuacji jak ja. Zerwała z nim dziewczyna. Chciał popełnić samobójstwo. Wiedziałam jak się czuł, więc postanowiłam mu pomóc. Wspierałam go jak tylko mogłam. Zakochałam się w nim. Mamy prawie takie same zainteresowania i poczucie humoru. Oczywiście powiedział że nic z tego. On kochał tamtą. Teraz poznał nową dziewczynę, ale ona ma chłopaka. Rozmawiam z nim do tej pory mimo tego że kosza dostaje praktycznie codziennie. Chciałabym żeby czuł do mnie to samo co ja do niego... ale nic z tego.. jest chyba osobą przed którą najbardziej się otworzyłam w życiu. Mam 17 lat. Wiem, że przede mną jeszcze dużo ale.. straciłam nadzieję na to, że ktokolwiek mnie pokocha. Praktycznie nikt nie jest mną zainteresowany. Podobno jestem ładna (aczkolwiek myślę zupełnie co innego) więc to nie w tym problem chyba. Głupio mi mówić o swoim wyglądzie gdyż mam ogromne kompleksy. Nie wierzę w to, że ktokolwiek mnie pokocha. A to moje największe marzenie... i tego bardzo potrzebuję. Trudno mi się przed kimkolwiek otworzyć, więc gdy skończę szkołę, już nie bedzie zbytnio okazji do poznania kogoś, kto pokocha tak dziwną osobę jak ja. Każdy dzień jest dla mnie męczarnią. Czy to się kiedyś skończy? Teraz, każdy oddech sprawia mi trudność..