Witajcie kochani. Pierwszy raz mi się zdarza radzić komuś na forum,po prostu sytuacja mnie do tego zmusiła. Nie mam nikogo,do kogo mógłbym się zwrócić.
Otóż tak.Od bliska pięciu lat jestem w związku z dziewczyną, od pół roku mieszkamy razem. Na początku było wspaniale,wiadomo jak to jest. Ale z biegiem lat wszystko obraca się w obojętność - z mojej strony. Po prostu nie angażuje się w ten związek tak jak kiedyś. Sytuacja wygląda tak jak w typowym "januszowym" małżeństwie. Brak namiętności, mi jest wszystko jedno. Poza tym od dłuższego czasu stała się bardzo nerwowa. Wyzywa wszystkich,przykładowo w kolejce w sklepie od najgorszych. Ja z natury jestem bardzo spokojny. Ale to jest nic.
Od zawsze była jeszcze jedna kobieta. Od 3-4 lat spotykałem się z moją byłą dziewczyną (miłość z czasów nastoletnich,gdy ją poznałem miała 13 lat a ja 16). Zaaawsze coś mnie do niej ciągnie. Ma zupełnie inny charakter,taki,z którym się utożsamiam. Wiem,że mnie bardzo kocha. Nigdy nie była w żadnym związku jak tylko ze mną i jest dziewicą, zawsze mówi że jestem tym jedynym i że będzie na mnie czekać do końca życia.
Ja rozumiem swoje zachowanie tak,że skoro mnie coś cały czas do niej ciągnie to nie mogę kontynuować swojego obecnego związku. Ale jestem mega przywiązany, można powiedzieć że jest mi też tak wygodnie. Nie mam siły żeby walczyć o to.
Straciłem rachubę wszystkiego. I co ja mam zrobić. Czym mam się kierować. Wiem,że moja obecna kobieta mnie również bardzo kocha i nie pogodzi się z tym. Będę miał ogromne wyrzuty sumienia. Ale to już nie jest to..