Witam, mam 22 lata piszę ten post z konta brata. Otóż na początku marca zacząłem spotykać się z pewną dziewczyną w wieku 16 lat, była miła, grzeczna chodź w pewnym stopniu nieśmiała. Od 3 maja byliśmy razem, przez pierwszy miesiąc związku było wspaniale, było wszystko co potrzeba. Ale zaczęły się wakacje, Ja z racji że pracuję nie zawsze mogłem Ją "kontrolować" i być przy niej kiedy wychodziła na melanże w mieście i w ogóle. 18 lipca dowiedziałem się o pierwszej zdradzie, zdradziła mnie z typkiem z którym wyszła na "piwo", oboje byli ***** i to On niby Ją całował, była też tam jej koleżanka bo to od niej dowiedziałem się o zdradzie. Wybaczyłem jej, mimo że wielu pisało że zdrady się nie wybacza. Było dobrze, mimo że już jej nie wierzyłem tak jak na początku co jest zrozumiałe. W czwartek, dowiedziałem się że zdradziła mnie jeszcze po miesiącu związku (też była pijana, były jej włożył rękę w majtki i w ogóle), i była kolejna
zdrada, w sumie trzy. Teraz sedno..
Co zrobić w takiej sytuacji? Jak mam być szczery nie wiem jak to jest kurde możliwe, ale cały czas Ją kocham, może to głupio zabrzmi, ale to była moja pierwsza dziewczyna, pierwszy stosunek z nią (Ona też ze mną to pierwszy raz zrobiła), to dlatego jest mi tak ciężko? Płaczę w wolnych chwilach, jestem tak naładowany złą energią że rodzice chcą mnie wyrzucić z domu bo mówią że ze mną nie da się żyć. Ona chce do mnie wrócić, pisze że to wszystko przez alkohol, że się zmieni, że kocha nad życie.. Co robić w takiej sytuacji? Dać sobie spokój? Jak sobie z tym poradzić? Proszę pomóżcie, przez myśl mi przechodzi to żeby ze sobą skończyć, mówię poważnie. Jestem wrakiem w środku.
_________________
" Bezsprzecznie, nic nie trwa wiecznie".