No dobra, za krótko trochę to streściłem. Rozwijając dalej jak wygląda nadopiekuńczość matki do mojej padaczki: według lekarza ja faktycznie mam padaczkę, ale nie mam objawów, lek w pełni działa, choroba została "wyciszona", dalsze badania wciąż trwają, ale nie ma się o co martwić. Jak matka to zrozumiała? "Mam padaczkę (...), dalsze badania wciąż trwają (...)" i tylko tyle. Raz się gdzieś spojrzę przez dwie sekundy, naturalny ludzki odruch, a matka już panikuje czy dobrze się czuję. Dosłownie co dwie minuty pyta się czy wszystko dobrze. Powtarzam jej że jest ok, nie ma się o co martwić, ale wciąż panikuje.
Pisząc o zerwaniu kontaktu z matką chodziło mi o zerwanie kontaktu z matką, nie matką i ojcem. Z ojcem mieszkam, matka sporadycznie przyjedzie, tylko wtedy u niej jestem, tak to zawsze u ojca.
Z higieną to wiadomo że dbam o siebię, ale jak mam być w szkole na styk albo spóźniony to ja nie mam czasu i szybko spadam. Cóż, ja również nie jestem ideał bezbłędny, oczywiście postaram się tak zorganizować żebym miał tą chwilę, ale wątpie żeby to coś zmieniło w naszych relacjach.
W kwestiach że matka może mieć rację to jednak nie do końca. Mówiłem to nawet już do ojca. Ona niesłusznie krytykuje ojca partnerkę i całą rodzinę od strony ojca. Dlaczego? Tak bez powodu. Jak mam z nią spędzić czas? Jak mam jej cokolwiek luźno powiedzieć? Jak mam z nią porozmawiać? Każdy swój wolny czas który niby spędza ze mną to pisze ze swoim partnerem i w ten sposób nie ma dla mnie czasu. Jak ją proszę żeby chociaż na chwilę przestała pisać to tylko odpowiada że zaraz, a i tak wciąż pisze. Jedynie jak ma iść do babci na kawę i papierosa to przestaje z nim pisać i nagle w magiczny sposób znajduje wolną chwilę.
Jeśli chodzi o to żebym pokazał pozytywne strony tego że mam długie włosy i lubię klocki to już wielokrotnie próbowałem. Przy włosach to właściwie nie ma żadnego uzasadnienia czemu tak chcę, bo najzwyczajniej w świecie tak mi się podoba, na nikim się nie wzorowałem. Jeśli chodzi o zainteresowanie klockami to pokazywałem jej moje własne wymyślone kreacje i mówiłem że to tylko lepiej dla mojej kreatywności i nie ma w tym nic złego oprócz tego że są drogie, ale ja sam sobie na to zbieram. Ona tego nie rozumie i cały czas jej argument to "jesteś za stary".
Dla babci nieważne czy jestem miły czy nie, jej zachowanie jest identyczne, czyli za bardzo wchodzi w moje życie i utrudnia spędzanie czasu z matką.
A jeszcze o panikę matki - "to ty nie masz żadnych kolegów?" Nie rozumie że należę do osób samotnych bo wyróżniam się od innych. Jedynie mam jednego prawdziwego przyjaciela z którym staram się spędzać jak najwięcej czasu.