Od ponad roku jestem w kobietą(ja 22 lata, ona 19). Jest cudownie, mamy wielkie wspólne plany, ona dzięki mnie się rozwija w kierunku, który razem jej wybraliśmy, bo narzekala na brak zainteresowań. Za 2 miesiące ma się wprowadzić(już sam nie wiem czy do tego dojdzie i czy naprawdę tego chcę...). Poznaliśmy się przez internet, ale czy to dziwne w dzisiejszych czasach? To chyba też nie powinno wpływać na to co się dzieje.
Jeżeli cokolwiek nie dzieje się po jej myśli typu: mam wyjścia integracyjne z pracy, ogólnie sami faceci jako, że jestem programistą. Pytam się jej czy nie ma nic przeciwko. Ona oczywiście, że nie, ale... nagle odpisuje(niestety to związek na odległość, ale widujemy się co weekend) kompletnie bez życia. Kiedy pytam się co jest, odpowiada: "Nic.". Po chwili dopytywania zaczyna wyklinać, mówić, że mam wybierać, ona czy koledzy itd.
Przez większość dzieciństwa byłem szantażowany: jak nie zrobisz czegoś to wyłączę Ci prąd, jak nie zrobisz czegoś tam jeszcze to nie zobaczysz komputera. Ogólnie niezbyt ciekawe sytuacje, które bardzo wpłynęły na moją psychikę. Nie chcę mieć tak nigdy więcej. Nie chcę żeby ktoś mnie szantażował, ale kocham tą kobietą bo prócz takich akcji jest naprawdę świetna. Nigdy żadna się tak nie zaangażowała i nie budowała sama planów na przyszłość tylko... co z tego?
Dzisiejsza sytuacja przekroczyła wszelkie granice. Nie wiem, chyba nie jestem już z tą kobietą. Jutro jest mecz Polska - Nigeria. Ona oczywiście nie chciała pozwolić mi iść na mecz. Idę z kolegą ze szkoły średniej, koleżanką też ze szkoły i dwójką ich znajomych, parą. Proponowałem, żeby moja poszła z nami, nie, ona nie chce i ja też nigdzie nie pójdę. Po 2-3 godzinach kłótni wyprosiłem ten mecz. Cieszyłem się bardzo, myślałem, że to przez miłość mi pozwoliła, bo przecież jak się kocha to najważniejsze jest szczęście drugiej osoby. Niestety myliłem się.
Kilka dni temu zablokowała mnie na wszystkich możliwych apkach i także zablokowała mój numer telefonu. Najpierw przez to, że nie zrobiłem dla niej jednej rzeczy. Nie była to moja złośliwość. Obraziła się na mnie za to, że nie zgadzałem się z jej zdaniem. Ogólnie mega drobna i głupia sytuacja, ale mam taki charakter, że kiedy wiem, że coś jest na pewno tak jak myślę i potwierdzam to kilkoma argumentami to nigdy nie przyznam drugiej osobie racji. Nawet dla świętego spokoju. Powiedziałem, że nie zrobię dla niej tej rzeczy(a sama naprawdę też mogła to zrobić, to miała być po prostu moja pomoc) dopóki nie przestanie się złościć. Wtedy nastąpiła blokada, wyrzucenie ze znajomych na fejsie, pisanie "spier********", "Nie kocham Cię", "Widzę, że nic dla Ciebie nie znaczę". Byłem świadomy tego, że nic nie zrobiłem. Kiedy zauważała, że jej argumenty nic nie dają... Wspomniała o meczu! A jakże! Że idę i ją olewam. Byłem bardzo zdziwiony, przecież w końcu pozwoliła! Stwierdziła, że pozwoliła dla świętego spokoju, ale ona nie chce żebym szedł i ja wiem dlaczego(nie wiedziałem, ba! nie wiem nadal). Zrobiłem jej tą jedną rzecz, w końcu mnie odblokowała wszędzie, dzięki tylko temu, że nie zablokowała mnie w pewnej znanej aplikacji do wysyłania zdjęć z podpisem miałęm jakikolwiek kontakt. Wysłałem jej tą zrobioną rzecz na maila i dałem zdjęcia w tej aplikacji.
Dzisiaj temat wrócił, no bo jutro mecz. Jeszcze dzisiaj rano ona kocha mnie z całego serca, jestem dla niej najważniejszy. Tak bardzo cieszy się, że już za niecałe 2 miesiące będzie codziennie budzić się obok. Że chce mieć ze mną dzieci, że oświadczyny, ślub i żyli długo i szczęśliwie.
Mecz... Albo ja albo mecz, wybieraj co jest dla Ciebie najważniejsze. Oczywistym jest, że ona. Oczywiste jest także to, że pójście na mecz w żaden sposób nie wpływa na moją miłość do niej. Jest to po prostu zagospodarowanie swojego wolnego czasu. Nie... albo ona albo mecz, jeżeli wybiorę mecz to koniec z nami. Powiedziałem, że ją bardzo kocham, że jest najważniejsza, ale nie ufa mi. Że musi mi zaufać, że przecież ona jest najważniejsza, że to serio nie wpływa na nią. Że i tak jej nie ma w ten dzień u mnie, że mogłem kompletnie coś innego robić i nic by to nie zmieniło...
PS: W niedzielę byłem w teatrze z dwoma kolegami i dwiema znajomymi, nie była zła. Nic nie rozumiem
Proszę pomóżcie jakoś jak mogę rozwiązać tą sytuację. To już drugi raz kiedy dziewczyna jest blisko wprowadzenia się do mnie po roku bądź kilku latach związku i znowu dzieje się to samo, wszystko się psuje zaraz przed. Kocham ją i ją chcę, ale nie chcę rezygnować z pasji i chcę spełniać swoje marzenie, a jest nim mecz Polskiej reprezentacji. Marzę o tym od mniej więcej 10 lat, ale nigdy nie mogłem sobie na to pozwolić ze względu na sytuację finansową.
Zawsze mi pomagacie forumowicze, miałem kilka już dziwnych historii. Liczę na was, bo ja już nie wiem. Jestem załamany i nie wiem czy nie iść na ten mecz i całe życie tak spędzić czy jednak postawić na mecz i liczyć, że ona zmieni zdanie.
Pozdrawiam
PS2: przepraszam za takie rozpisanie się, ale nie znając tylu szczegółów wszystko byłoby bez sensu, choć na pewno można było napisać to krócej.