Witajcie! Dzisiejsza noc była dla mnie koszmarem, nie wiem właściwie co się ze mną działo i powiem szczerze, że jestem przerażona.
Mieszkam z narzeczonym i córeczką u teściów, chwilowe niepowodzenia życiowe nas do tego zmusiły. Mamy swój pokój, w którym kisimy się we trójkę. Ja śpię z córeczką na łóżku,a narzeczony na rozkładanej kanapie. W pewnym momencie mała zapłakała, więc obudziłam się i jak zwykle dałam jej butelkę z mlekiem. Zasnęła, ale ja już jakoś nie mogłam. Położyłam się na plecach i wtedy się zaczęło... Zaczęłam się dusić, a raczej ktoś dusił mnie! Tak jakby całym ciężarem swojego ciała uwalił się na mnie. Chciałam wstać, ale byłam bezwładna, chciałam krzyczeć, ale nie mogłam. Po chwili wszystko ustało. Z trudem przewróciłam się na bok. Popatrzyłam na mojego narzeczonego jak śpi na tej kanapie i złapała mnie kolejna schiza. Widziałam jak śpi,ale słyszałam jak do mnie mówi! To było straszne, wiedziałam, że się nie odzywa, ale słyszałam jego głos. Zamknęłam oczy i zaczęłam się modlić. Trochę zrobiło mi się lepiej. Otworzyłam oczy i nie ruszając się zaczęłam wodzić oczami po pokoju. W pewnej chwili kątem oka zobaczyłam, że coś rusza się w nogach łózka. Bałam się tam spojrzeć, tam ktoś stał! Ciemna postać, wysoka. Zaczęłam szybko i głośno nabierać powietrza, bo czułam, że mi go brakuje. Wtedy poruszyła się mała i wszystko zniknęło. Przez chwilę był spokój, prawie przysnęłam odmawiając zdrowaśki, gdy nagle usłyszałam hałas, tak jakby ktoś piętro niżej walił dłutem w ścianę czy podłogę. Nagle zdałam sobie sprawę, że przecież pod nami jest też nasze mieszkanie, bo teściowie mają dwupoziomowe mieszkanie na parterze. Chwyciłam dziecko i pobiegłam na tą kanapę do narzeczonego. Obudziłam go, on nic nie słyszał! A mi cały czas waliło to w uszach...
Czy ktoś z Was miał podobne historie? Co to wszystko może oznaczać? Pierwszy raz zdarzyło mi się coś takiego. Uprzedzając złośliwe komentarze zaznaczam, że nie ćpam, nie piję, nie łykam żadnych leków.
_________________
"Wiesz, co się robi, jak życie dołuje? Mówi się trudno i płynie się dalej!"
Dori