co ja chce napisac. Po pierwsze nie jestem juz taki mlody. Mam 26 wkrotce 7 lat. Moim problemem jest to ze zostalem wykluczony z grona znajomych. Kolko moich znajomych juz sie rozpadlo mimo wszystko oni, a raczej niektore chcociaz w sumie wszyscy jeszcze raz na jakis czas chodz czasem bo raczej od swieta spotykaja sie. I chodz problem powstal juz ze 3 lata temu. Bo wtedy przestali zapraszac mnie na imprezy i ostentacyjnie kazac wypierdalac. To jednak sa osoby z ktorymi stawialismy babki z piasku. Zawsze mam wrazenie ze bylem osoba nie lubiana. Chodz slyszalem od tej osoby ze posiadalem niegdys szacunek na dzielnicy. Potem jednak to sie zmienilo. Dzis jak pukam po tego kumpla jego matka zatrzaskuje mi drzwi przed nosem, jego siostra jest eufemistycznie mowiac nie mila a on sam wykreca sie ze dzielnia sie rozpadla i ma ja w dupie. Chodz wiem ze pije bezposrednio do mnie.
Wiem ze pewnie juz sie tego naprawic nie da. Ale chcialbym zeby ktos mnie moze utwierdzil w tym przekonaniu ze jednak sie da. Nie umiem sie poddawac a wewnetrzna mysl "nie moge" prowadzi u mnie do nerwicy.
Juz zdiagnozowali u mnie schize bo sie z tego leczylem, ale oni nie wiedza ze to po prostu nerwica z powodu wykluczenia. Nikt nie chce sluchac, ale to moze dlatego, ze po prostu nie ma z kim gadac.
co moge powiedziec, chyba jestem w dupie co.