Puszczając wodze fantazji, będzie to wyglądało następująco.
Ja, z zadartym lekko podbródkiem wpatrzona w pełne uwielbienia, podziwu i wzajemnej fascynacji oczy (raczej ciemnego koloru) mojego męża, bardzo zresztą przystojnego.
Pod palcami, kiedy moje dłonie obleczone w koronkowe, białe rękawiczki sięgają do jego szyi, czuję jeszcze te jego kręcące się, gęste włosy.
Jego dłonie natomiast obejmują mnie w mojej wąskiej talii, w idealnie przylegającym do niej gorsecie. Suknia rzecz jasna dopasowana jest do mojej figury wiolonczeli. Czyli bardzo obcisła na udach, a przy samym dole, odrobinę rozkloszowana.
Moje długie, falowane włosy spływają po plecach, aż do pasa. Część z nich jest spięta.
Na szyi- perły, w uszach też.
On, koniecznie w kamizelce. Zaraz po tym, jak przeniósł mnie tradycyjnie przez próg, tańczymy do dźwięku skrzypiec, nasz pierwszy taniec. Tylko, żeby to nie było takie śmieszne, jak w przypadku Trumpa i jego żonki Melanii (widok żenujący, zero pomiędzy nimi chemii). Patrzy na nas duża ilość oczu rodziny, i dalszych i bliższych przyjaciół. Później toasty (liczne), on wygłasza dla mnie mowę, jak to mnie bardzo uwielbia itepe.
Wszystko odbywał się w bardzo dużym domu, nad morzem. W wypełnionej wykwintnym jedzeniem, a nie jakiś rosół i ziemniaki z kotletem, sali.
Alkohol ze starszą datą. Duża ilość szampana. Wszystko na stolikach, czteroosobowych albo pięcioosobowych, może być też sześcio. Zależy.
kelnerzy, płeć męska. Stosownie ubrani, wysocy i przystojni, niezwykle kompetentni, nienaganni.
Nad wszystkim czuwa ten cały zatrudniony organizator, nie moja przyjaciółka- gdyż nie ma potrzeby odbierać jej całej zabawy (ze mną).
_________________
W miękkim futrze kota