Witam
postanowiłem znów coś napisać o moich problemach z którymi tak średnio sobie radzę. Mam spory kłopot w nawiązywaniu relacji z ludźmi, praktycznie jest to niemożliwe przez rozwiniętą aspołeczność. Nie jest tak iż jestem zupełnie zamknięty jednak o spotkaniach poza pracą nie ma mowy, mieszkam teraz sam i czuję się bardzo samotny, nie potrafię przeskoczyć tej bariery od wielu już lat, nawet internet w tym wiele nie pomaga . Aktualnie leczę się też u psychiatry, biorę leki na stabilizację nastroju bo prawdopodobnie mam zaburzenia afektywne dwubiegunowe. Bez leków nie jestem w stanie normalnie funkcjonować, ciężka depresja momentami przeradzająca się w hipomanię bardzo mnie wyniszczyła psychicznie
ale jest lepiej i teraz dopiero widzę jak chore było to co się ze mną działo, natrętne myśli samobójcze, codzienna walka z pustką. Nie życzę tego najgorszemu wrogowi. Staram się z tym wszystkim walczyć jednak naprawdę jestem już zniechęcony, przyzwyczaiłem się do obecnego stanu i chyba zaczynam to akceptować iż tak musi po prostu być.
To by było chyba na tyle, tak chciałem wam o tym napisać bo jakoś lepiej się czuję wiedząc, że ktoś to przeczyta. Uciekam spać!
_________________
Nie żałujcie martwych. Żałujcie żywych a szczególnie tych, którzy żyją bez Miłości