Takie typowe kluby to jest masakryczna sprawa, zwłaszcza, jeżeli wchodzi się tam na trzeźwo. Przesrane zaczyna się już od wejścia - przy eventach kolejka, obczajają Twój ubiór jacyś ludzie, trzeba zostawić rzeczy w szatni, a potem jak się wchodzi dalej, to z parkietu straszą wykrzywione twarze ćpunów frenetycznie tańczących do muzyki, którą chyba sami mają w głowie. Muzyka jest za głośna, ścisk, drogi alkohol, a jeszcze nieraz za barem jakiś Twój znajomy z liceum, znajomy, którego najlepiej byłoby nie zobaczyć już na oczy. D: W moim mieście jest kilka takich miejscówek i te omijam szerokim łukiem. Są też mniejsze klubiki, gdzie często są dobre koncerty albo inna muzyka na żywo, tam się w sumie pojawiam właśnie od jakiegoś eventu.
Puby, czy tam jak wyżej puby+miejsce do tańczenia - to jest to. Właściwie częściej zdarza mi się wybijać na miasto, niż zbierać się ze znajomymi na domówkach. Chyba, że w małym gronie, bo jak jest więcej osób to szybko robią się grupki. A, no i ja z kolei nie lubię poznawać nowych osób w takich okolicznościach - imprezy, alkohol, miasto, etc. d;
_________________
Döden raffar å wäg alt hwad här achtas och älskas;
Döden sielfwer är Intet och gör all ting til Als-intet