Co roku ta sama powtórka z rozrywki i co roku jestem na taki festyn, gdzie gra disco polo zmuszana pójść.
Co roku nie bawię się przy tym dobrze, szczerze mówią w ogóle się przy tym nie bawię.
I muszę się napić, żeby to znieść.
I nie tańczę, tylko stoję w tłumie myśląc o swoich sprawach, o swoim życiu.
Po prostu jak można na trzeźwo znieść gębę tego, który śpiewa? Który mówi o latających biustonoszach, że je chce od dziewczyn. Jak można być takim chamem, w głowie mi się nie mieści.
I pijane dziewczyny, które starają się być jak najbardziej seksowne dla tego buraka.
A faceci? Którzy tańczą, to jest jakiś cyrk, jak jeszcze jakiś zaprosi cię do tańca, a ty nie chcesz, a on zaczyna ci wymachiwać koszulką koło twarzy.
Więc co robię w takich sytuacjach i na tego typu imprezach?
Kupuję frytki i piwa. I idę to gdzieś jeść, myśląc "Ja pier****".
_________________
W miękkim futrze kota