Spróbuje : żyliśmy sobie w zgodzie dopóki On nie pomyślał ze mam chłopaka (a go nie mam) Dzień 1:
Myślał że jestem z nim i chciał przyjść żeby go uderzyć. Ja na to nie pozwoliłam bo wogóle go ze mna nie było. Chciałam się z nim spotkać i pogadać o tym dlaczego ma do niego takie wąty ale on nie miał czasu. Ja nalegałam więc abym przestał wydusił z siebie "że ma to w dupie". Rozłąączyłam się i napisałam mu esa "żałuję że miałam do Ciebie kiedykolwiek zaufanie", on odpisał : "skoro tak stawiasz sprawy... miło było Cię poznać" i w sumie tyle z całego zajścia.
Dzień 2 : przypadkiem spotkałam go na dyskotece, uśmiechał się do mnie ale że ja byłam bardzo poważna to oddalił się, gdy wrócił zrobił to samo wtedy dopiero oddałm mu mały uśmiech
Dzień 3: znów go przypakiem spotkałam, mijając go nawiązałam kontakt wzrokowy dalej byłam śmiertelnie poważna, on lekko się uśmiechnął. Zadzwoniłam do niego i poprosiłam o spotkanie, stwierdził że nie czuje się na siłach żeby o tym rozmawiać a co dopiero mówić o spotkaniu. Potym jeszcze w smsach nalegałam na spotkanie, on w ciągu całej rozmowy napisał 3 razy coś takiego : "jeżeli chcesz pogadać o czymś innym to ok, mogę się spotkać" i jestem ciekawa o co mogło mu chodzić/ Bo pisząc tą napewno miał coś konkretnego na myśli.
Mam nadzieję że teraz troszkę jaśniej opisałam sytuację
[ Dodano: 2008-09-29, 15:59 ]
A z tym chłopakiem to chodzi o to że mam takiego kolegę którego lubię, i często dostaję od niego komenty na nk, ustawiamy sobie opisy na gg i On z tego wywnioskowała że z nim chodzę. Gdy mu powiedziałm że tak nie jest ten napisał "no to trzeba było tak wcześniej mowić, to przecież bym go nie wyklinał ani nie bił"