Witam. Mam pewien problem. Dla niektĂłrych moĹĽe i Ĺ›mieszny, ale dla mnie nie… Po woli z biegiem czasu zaczynam siÄ™ zakochiwać w koleĹĽance z klasy. Raczej nie powinno być to problemem, ale dla mnie jest. Czemu? A temu, ĹĽe w gimnazjum miaĹ‚em identycznÄ… sytuacjÄ™: na poczÄ…tku wydawaĹ‚a mi siÄ™ po prostu Ĺ‚adna, potem coraz to Ĺ‚adniejsza, a gdy zaczÄ™liĹ›my siÄ™ do siebie czasami odzywać na lekcjach czy to na przerwach, to staĹ‚a siÄ™ po prostu piÄ™kna…w koĹ„cu siÄ™ w niej zakochaĹ‚em, lecz niestety bez wzajemnoĹ›ci, przez co sporo siÄ™ nacierpiaĹ‚em przez jakieĹ› 2 lata. CaĹ‚y czas o niej myĹ›laĹ‚em, byĹ‚em zazdrosny, gdy mĂłwiĹ‚a o swoich „kolegach”. Teraz jestem w liceum i mam identycznÄ… sytuacjÄ™: na poczÄ…tku Ĺ‚adna, potem coraz Ĺ‚adniejsza, a teraz gdy zaczÄ™liĹ›my troszkÄ™ gawÄ™dzić (oczywiĹ›cie tylko w szkole) to zaczÄ…Ĺ‚em o niej myĹ›leć w domu… Jeszcze nie doszĹ‚o to do tego stopnia co w gimnazjum, nie wiem czy to jest zauroczenie, czy wczesny stopieĹ„ zakochania. ChciaĹ‚bym po prostu dziÄ™ki Waszym radom zaradzić „rozwojowi moich uczuć”. Tylko nie piszczcie tekstĂłw typu: „sprĂłbuj, moĹĽe coĹ› z tego bÄ™dzie”, bo ja wiem, ĹĽe nic z tego nie bÄ™dzie. Wiem, ĹĽe nie mam u niej szans, nie podobam siÄ™ jej. Widać to po jej zachowaniu no i jeszcze co nieco siÄ™ usĹ‚yszaĹ‚o. Nie naleĹĽÄ™ do tych przystojniaczkĂłw, ale najbrzydszy chyba tez nie jestem. Mam 17 lat, ale jeszcze nigdy nie miaĹ‚em dziewczyny… ChciaĹ‚abym jÄ… w koĹ„cu znaleźć, ale ta o ktĂłrej mowa wyĹĽej to różnica wielu klas na jej korzyść. ProszÄ™, pomóżcie, bo nie chce znĂłw cierpieĹ„ przez dziewczynÄ™… Nie mam przyjaciół, nie mam dziewczyny… siedzÄ™ sobie tak w domu i o niej myĹ›lÄ™… Nawet na sylwka nie ma gdzie iść...
PS. Proszę o powstrzymanie się od zbędnych komentarzy.