Ufam moim partnerom (nie wyobrażam sobie inaczej żyć z kimś), więc pewnie najpierw byłabym w szoku, serce skoczyło by mi do gardła, pomyślałabym sobie "o co chodzi", wzięła kilka głębokich oddechów, pomyślała chwile o tym, doszła do wniosku, że to przyjaciółka, nie pomyślałabym o zdradzie prędzej o prowokacji, przeczekałabym pierwszą gwałtowną falę. Potem bym wyjaśniła to z partnerem.
Właściwie jeśli chodzi o zdrady to nie ma u mnie z tym problemu, ponieważ jestem bardzo wyczulona na nastroje innych osób. Tak samo było kiedy jeszcze byłam z moim obecnym ex. Od razu wyczułam, że coś jest nie tak, zapytałam i okazało się, że jego uczucie wygasa. Cóż, bywa. Ufam ludziom, ale wolę szczerość. Z resztą... i tak wyczuję kłamstwo lub jakieś zmartwienie u drugiej osoby. Mam jakiś taki talent.