Z ojcem jest w miarę ok, choć jakoś mega ze sobą nie rozmawiamy.
A matka... omfg, w 6. klasie podstawówki mieliśmy poloneza tańczyć i mnie się matka spytała, czy będę tańczył. Ja mówię, że tak, a ona zaczyna się brechtać.
Albo, jak czasem mnie się natrętnie pyta: "a podoba ci się jakaś dziewczyna z klasy?". No zajoba można dostać, czy we wszechświecie jest taki drugi przypadek?
Choć na plus można jej zapisać to, że jak postanowiłem olać bierzmowanie, to zbyt dużych problemów nie robiła, po kilku rozmowach doszła do wniosku, że to ja zadecyduję. Niby tak każdy rodzic powinien robić, ale to rzadkość, tak więc tutaj brawa.