Moja fascynacja fantastyką narodziła się gdy po raz pierwszy obejrzałam "Władcę Pierścieni". Miałam 7 lat gdy tata zabrał mnie do kina. Nie zapomnę tego uczucia. Siedziałam jak zahipnotyzowana. Poznałam inny, fascynujący świat. Oczywiście, bałam się orków, ale to był dobry strach. Wtedy coś we mnie się narodziło. Pamiętam, że moje zainteresowania w podstawówce zawsze różniły się od tych rówieśników.
Kilka lat później dostałam trylogię w prezencie. Byłam najszczęśliwszą osobą na świecie. Wszystkiego nie rozumiałam, ale czytałam wytrwale chłonąc każdą literkę. Dziś wiem, że trylogię można naprawdę poznać po kilkukrotnym przeczytaniu.
Potem poszłam do księgarni i kupiłam "Eragona". Dziś mi się nie podoba, ale wtedy ta banalna opowieść była moją ulubioną. Był i "Harry Potter", ale to inna bajka. Wiele szperałam na forach. Ktoś mi polecił "Sagę o wiedźminie". Godzinami mogłabym rozprawiać o tym jak kocham wiedźmina... Może to i głupie, ale żałuję że wiedźmin za sprawą gry zyskał taką sławę. Przeczytanie wiedźmina nie powinno być następstwem gry w grę, gdzie mamy przed oczami wykreowany świat. Nie ma wtedy tej magii, tego uczucia gdy po raz pierwszy stykamy się ze światem Sapkowskiego. Obawiam się o dalsze losy wiedźmina. Gdy zobaczyłam w empiku nowe wydanie - okładki bazujące na grze - pokiwałam głową. Wiem, wiem liczy się wnętrze... No ale błagam! Myślę, że fani wiedźmina pochodzący z czasów przed grą dobrze wiedzą o co mi chodzi... (A swoją drogą, gra jest świetna).
Ostatnio przeczytałam "Chłopaki Anansiego" Gaiman'a. Książki tego autora są specyficzne, nie każdemu mogą się spodobać. Ja go lubię.
Polecam również "Grę o Tron" (zamierzam zabrać się za kolejne części). Dawno nie czytałam tak dobrej książki.
_________________
I am the "who" when you call, "Who's there?"
I am the wind blowing through your hair...