Mimo braku moznosci cwiczenia posiadam jakis tam sprzet, ktory zajmuje duzo miejsca. Jest to jakieś 10m2. ( Zajęło by jeszcze więcej, bo teraz zeby postawić pewne urządznie trzeba go wyciągnąć na środek, a o uzytym kilka razy dużym worku i kilku innych gównach nie wspomnę, bo ich kupno było taką porażką, że szkoda o tym gadać. ) Nie jest mi to do niczego potrzebne, a właściwie to chyba nigdy nie było.
Bylem jestem bede robolem czyt. pracownikiem fizycznym niemogącym sobie pozwolić na niby sportową aktywność fizyczną, bo to obniża jakość pracy, a tak właściwie to i tak nie chciałoby mi się tego gówna robić. Błędne koło? :> Nie miałem nigdy żadnych wyników z tego pajacowania. Wszystko było słabiutko, traciłem na to czas zamiast wziąć się za robotę i zarabiać money money lub nauke zawodu czy nauke do matury. Mało tego gdy zaczynam myśleć o ( Nie realne to jest, ale co tam. Trzeba mieć marzenia, żeby mieć po co rano wstać. ) odkladaniu przez kilka (6) lat hajsow bedac na darmowym garnuszku chodząc z buta, pracując na miejscu itd. ( Wcale nie musi tak być, bo może być tak, że usłyszę ''do widzenia'', a robota trafi się dopiero z 20 km dalej. ) i kupnie mieszkania pod mnie jednego za 90 000 po rzekomym skonczeniu szkoly pojawia sie ta przykra obsesja, kompulsja czy sam nie wiem co. Zaczynam myslec o mieszkaniu z jednym pokojem niby małym salonem, a drugim wiekszym do rzekomych cwiczen, spania, oraz o dokupieniu pewnego urzadzenia o ktorym kiedys marzylem. Mieszkanko zamiast maksymalnie 120 000 kosztowało by od 150 wzwyz :( Z kolei to gówno psulo by mi jakosc pracy, zdrowie psychiczne i zabieralo czas o ile w ogole bym tego do czegokolwiek uzywal. W kazdym badz razie cos co mogloby byc sypialnia lub pokojem do odstapienia bylo by nieproduktywnie zagospodarowanym obszarem. ( Caly czas podkreslam, że to jest tylko i wylacznie moje myslenie o nierealnych dla mnie celach i o wpychaniu sie tam obsesji czy już mani. To nie jest bieżący problem, tylko planowanie przyszlosci z wpierniczaniem sie w nia natrectw. )
Nawet myslalem o zdecydowaniu sie wylacznie na parter, bo tam nie ''tupałbym'' tym od dołu, co z miejsca wyklucza automatycznie 2/3 ogłoszeń. Musialbym i tak zamontowac maty podlogowe itd. Wszystko jak to ja już mam zaplanowane :) Nawet to, że mógłbym spać w tzw burdelu smierdzacym, przepoconym, a salon zrobić z jakichś 9m2. lub miec tam inne graty z rodziny sprzetu do cwiczen lub stara wersalke byleby miec gdzie spac, a gosci, jakich gości? walic gosci....
Mam zakodowane w głowie, że siłownia ( Mimo tego, że ma się wyniki bardzo slabe, aparycję słabą, wielki brzuch, małe mięśnie, kostki jak dziewczynka. ) jest luksusem. Nie to, żebym miał urojenia odnosnie siebie, zebym widzial w lustrze kogos innego, ( Chlopak o polowe lzejszy ode mnie potrafil wykonac bez zajakniecia cwiczenie, z ktorym ja sie meczyłem z danym ciezarem. Wiedzialem od zawsze, ze jestem pipka. Nie bylo zadnych urojen. Bylem swiadom tego. ) ale po prostu nauczylem sie, ze mimo wszystko trzeba miec takie miejsce w chacie, zeby cwiczyc i sam nie wiem skad mi sie to wzielo. Siłownie publiczne mnie nie interesowały, a właściwie to ''u mnie'' pojawiły się po fakcie.
Niektorzy pracowali przy okazji uczac sie zawodu lub na jakiejs budowie itp. byleby hajsy wpadly, a ja pajacowalem z tym dziadostwem, co bylo dla mnie najwazniejsze. Wtedy wolałem zamiast obejrzeć film cwiczyc. I w ogóle było to naj... ( Tak. Ćwiczyć. Zdarzało się, że z 2 h ze 3 razy w tygoniu. ) Przez to scierwo tracilem energie do zycia, podporzadkowalem czas i wszystko tak, zeby przez przypadek nie byc zmeczonym przed niby treningiem, co wygladalo tak, ze caly dzien byl internet, a na wieczor pajacowanie.
Na co mi to potrzebne, skoro ja powinienem teraz gdzies pomagac na budowie za 10 pln, bo do niczego innego sie nie nadaje...
Zamiast znalezc robote pomocnika w zawodzie tak jak rowiesnicy ( Taki autorytet, gdzie szkola i praca jednoczesnie z obu stronnymi wynikami. ) to ja pajacowalem :(
Do tego doszlo jeszcze myslenie autystyczne nasilające się podczas pajacowania, ( Taka reakcja obronna, ucieczka od rzeczywistości. ) gdzie trwało to nieraz nawet z 5 h tygodniowo, ( Czasem z 5 dziennie bez pajacowania. ) a polegalo to na fantazjowaniu o; czyms przyjemnym, zwracaniu na siebie uwagi, relacjach z innymi ludzmi i wyobrażaniu sobie, że stało się coś ciekawego z ogromną dbałością o detale. ( No ostatnio, to np. mialem taka jedna z normalniejszych fantazji, ktora akurat moge tu opisac. Wiec wyobrazalem sobie jak urzadzilbym niby moje mieszkanie ogladajac zdjecia tych z ogloszen. Wybieralem meble, sprawdzalem ceny farb ozdobnych itd. Nawet bawiłem się tym programem
https://www.leroymerlin.pl/planer3d.html Ale były też takie, że jadę z kimś samochodem, a on nagle usypia i se w coś wjeżdża, on ginie, ja nie, no i mam fejm dowalony itp. Albo, że jadę motocyklem, (nie mam moto) kawałek goni mnie policja, spierniczam itd. )
Generalnie ''ćwiczenie'' i tak było na odwal się. Nieraz zapominałem która seria, a czasem
Czasem o całym ćwiczeniu z danej partii.
Dobra. Reasumując, to przez to gówno, które nazwałem pajacowaniem nasililo się u mnie fantazjowanie. Czasem nawet gdy dostaje ciekawe bodźce z zewnątrz i tak jestem bardziej u siebie w głowie niż w rzeczywistości.
Jedną nogą tam, drugą nie wiadomo gdzie, jako nie wiadomo kto z nie wiadomo wyimaginowanym kim w niewiadomym celu od nie wiadomo jak długiego czasu
Wszystko byleby nie praca nad sobą, a z racji tego, że nie mogę sobie pozwolić na niektóre przyjemności lub zdarzają się bardzo rzadko, to je sobie najzwyczajniej wymyślam.
Czyżbym upadł aż tak nisko? Walić to. Przynajmniej nie robię syfu w rzeczywistości, bo zaspokajam swoje żądze tam. To jest jedyna zaleta, tyle ze czasem wynoszę zachowanie z ''tamtad'' ''tu'', ale to tylko czasami
_________________
Życie to tylko gra, tyle że gra się w nią raz.