Gillian wychodziła już z domu, ale mama ją zatrzymała.
-Kiedy wrócisz?
-Nie wiem, może wieczorem, może nigdy.
-Zabawne.
Nie odpowiedziała nic, tylko spojrzała na nią zimnym wzrokiem.
-Dobrze idź, ale wróć wieczorem.
Wyszła bez słowa. Za drzwiami nałożyła na głowę kaptur. Zeszła po schodach i przy wyjściu włączyła muzykę. Nie obchodzili jej ludzie. Miała prawo do ignorowania ich, z którego korzystała czasem zbyt często.
Zaczął padać deszcz, wszyscy zaczeli się spieszyć aby nie zmoknąć. Ona jednak na przekur wszystkim zwolniła kroku.
Ulice pustoszały. Czuła się jak nigdy wcześniej. Jej myśli były wolne, ale ona wolna nie była. Dusiła się w tym miejscu, miała dość, chciała uciec, ale to nie miało by sensu. Przypomniała jej się chwila, kiedy przyjaciółka Mia spytała ją czy kocha, powiedziała, że nie, bo pragnie być ponad to. Zawsze chciała być inna, wyjątkowa, nie interesowały jej przyziemne sprawy. Zastanawiają się nad rzeczami zupełnie innymi niż wszyscy z jej otoczenia. To jednak nic jej nie dawało, nikt jej nie rozumiał. Była zamknięta.
Była już niedaleko parku - tam właśnie się wybierała - kiedy deszcz przestawał padać. Rzuciła się do biegu, jakby chciała złapać ostatnie jego krople. Biegła aby wyładować emocje. Szła, nie powoli, szyszym tempem, ale nie biegła. Rozglądałą się, szukają idealnego miejsca. Chwilę jej to zajeło, ale znalazła. Nie padały tam żadne promienie słońca, było ponuro i mokro. Nad jej głową były chmury, ale deszcz niestety się skończył.
Ludzie zaczeli spacerować. Ona poprawiła sobie grzykę, tak, że zakrywała jej pół twarzy. Lubiła to, czuła się odizolowana od świata i ludzi. Odsłoniła lewe przedramię, spojrzała na blizny. Jedna z nich podobała się jej szczególnie. Zrobiła ją kiedy chciała zasmakować krwi. Wtedy przycisneła najmocniej, ale i wtedy zrobiła to ostatni raz. Tak naprawdę nie znosiła bólu.
Poczuła czyjeś kroki i szybko naciągneła bluzę.
-Hej Gillian.
-Hej Mia - ona wcale nie cieszyła się na jej widok.
-Co tam u Ciebie?
-Nieważne - odburkneła - co to w ogóle Ciebie obchodzi, o ile pamiętam już się nie przyjaźnimy.
-Dlaczego tak siÄ™ zachowujesz w stosunku do mnie? Gdzie jest ta lepsza Ty?
-Nie na lepszej mnie, zrozum. Nie jestem monetą, nie mam dwóch stron.
-To co się z Tobą stało?
-Nic, zawsze taka byłam. Nie zauważyłaś, naprawdę nie widziałaś?
-Uhh... Może odsłonisz twarz, te włosy Ci nie przeszkadają?
-Te włosy na twarzy to moja zasłona, nie rozumiesz? Nie widzisz ja już ku*wa inaczej nie umiem?!
Po tych słowach wstała z ławki.
-Idę - rzekła i powoli oddalają się od koleżanki.
Kilka minut później znów zaczęło padać. Biegła napajając się deszczem. Myśli krążyły w jej głowie. Nie miała wątpliwości co chce zrobić. Była zdeterminowana, nie wahała się ani chwili. Weszła do bloku, minęła jednak drzwi mieszkania. Zmierzała na dach.
-Tak, to mój sposób na wolność. - myślała.
Była już na dachu. Jako jak z cebra. Mną szła na krawędź. Ubrana była w swoją ulubioną czarną bluzę, kaptur na głowie, długe spodnie i trampki. Na twarzy miała włosy.
Była już na krawędzi. Zamknęła oczy.
-Tak, to mój sposób na woloność. - wyszeptała do siebie.
Po chwila na dachu nie było już nikogo.
Umarła.
Tylko czy Gillian była już wolna?
Takie z nudów
Co o tym myślicie?